Od czasu wielkiego sukcesu takich bajek jak „Shrek” czy „Epoka lodowcowa”, na ekranach naszych kin, z zadziwiającą regularnością, zaczęły pojawiać się coraz to nowsze animacje i na razie nic nie wskazuje na to, by sytuacja ta miała ulec zmianie. Pojawił się za to nowy trend, który ma szansę urozmaicić nieco ten gatunek - efekty 3D. W kolejce na wejście do kin czekają takie produkcje jak „Koralina i Tajemnicze Drzwi” Universala, czy „Odlot” Disney'a, a już dziś na naszych ekranach pojawił się „Piorun” - nowe dziecko studia z Burbank.
Sympatyczny piesek Piorun i jego pani, dziewczynka Penny, są gwiazdami niezwykle popularnego serialu, traktującego o przygodach superpsa. Problem w tym, że Piorun nie zdaje sobie sprawy, że jest aktorem, a jego życie jest wykreowaną przez producentów fikcją. Kiedy więc w jednym z odcinków Penny zostaje porwana przez złego Ladazzo, rusza jej na ratunek, uciekając tym samym ze studia. Pech sprawia, że przez przypadek zostaje wywieziony na drugi koniec kraju, gdzie będzie musiał pogodzić się z faktem, że nie posiada żadnych mocy, a jego dotychczasowe życie miało niewiele wspólnego z rzeczywistością. W odnalezieniu się w nowym dla Pioruna świecie oraz w powrocie do Penny pomogą mu kotka Marlena i miłośnik telewizji- chomik Atylla.
Problemem większości nowych animacji (z pewnymi wyjątkami) jest to, że niewiele się od siebie różnią. Z „Piorunem” jest podobnie. W nowej bajce Disney'a oprócz trójwymiaru nie znajdziemy nic, co pozwoliłoby jej wybić się z tłumu. Historia, która na pewno zainteresuje dzieci, starszych widzów po pewnym czasie zaczyna nużyć, choć obraz zaczyna się bardzo obiecująco - wartką akcją ze świetnymi scenami rodem z najlepszych filmów sensacyjnych. Jest też w „Piorunie” kilka momentów zabawnych, nie tylko dla najmłodszych, ale są to sceny wywołujące raczej nieśmiały uśmiech, niż doprowadzające widzów do łez. Nie pomagają w tym aspekcie także postaci. Piorun, Marlena i Atylla wizualnie prezentują się wprawdzie znakomicie, ale nie potrafią skutecznie rozbawić starszej widowni. Dla mnie największym rozczarowaniem okazała się postać Atylli, w końcu głosu użyczył mu Tomasz Karolak, który tak rewelacyjnie spisał się w „Ratatuju”. Niestety, grubiutki chomik wypada nijako, włączając w to wygłaszane przez niego kwestie, będące, w dużej mierze, zlepkiem cytatów filmowych. Przy braku wybijającego się głównego bohatera na pierwszy plan wysuwają się postaci drugoplanowe, na czele z agentem małej aktorki i jego „szpileczką”. Zabawnie prezentują się też gołębie, które przemawiają głosami między innymi Krzysztofa Kowalewskiego i Jerzego Kryszaka. Z osób zatrudnionych do dubbingu warto wyróżnić także Izę Kunę, której postać pojawia się na ekranie niestety tylko dwa razy.
„Piorun” nie sprawdza się jako bajka dla wszystkich, zarówno młodszych jak i starszych. Za mało w nim zabójczych tekstów czy zapadających w pamięć postaci. Jest za to dobrą propozycją dla dzieci, także ze względu na częściowo dydaktyczny charakter (na szczęście nieodczuwalny) - pokazuje najmłodszym, że należy odróżniać filmową fikcję od rzeczywistości. Bilety na seans nowego filmu Disney'a sprawdzą się więc doskonale jako prezent mikołajkowy dla Waszych pociech, bądź młodszego rodzeństwa.