Kolejny film, na który natknęłam się przypadkowo, a który zrobił na mnie duże wrażenie. Krótko mówiąc jest świetny! Znakomity Don Cheadle w bardzo dwuznacznej roli Samira Horna, byłego oficera sił specjalnych USA, wplątanego w kontakty z terrorystami - i to w kontakty na wielką skalę. Równie dobrze spisał się Guy Pearce. Jako agent FBI przykuwa uwagę i budzi sympatię, mimo iż początkowo jest jedynie „tym dobrym” policjantem, próbującym przekonać Samira do współpracy.
Film porusza drażliwy problem terroryzmu. Opowiada historię człowieka, który w dzieciństwie widział śmierć ojca, zabitego w zamachu (bomba w samochodzie) i teraz sam rozprowadza ładunki wybuchowe wśród islamskich fanatyków religijnych. Jego tropem kroczy FBI, które próbuje go powstrzymać i zlikwidować grupę Al-Nathira, zajmującą się atakami w różnych częściach Europy i USA. Grupa przygotowuje zamach na wielką skalę, chcąc tym samym uświadomić „niewiernym”, że w żadnym miejscu swojego kraju nie mogą czuć się bezpieczni. Samir pnie się coraz wyżej w hierarchii, aż dociera na samą górę i poznaje najważniejszego człowieka - przywódcę.
Oglądając ten film zastanawiałam się o co chodzi z tytułem. Kogo zdradza Samir? Jest żarliwym wyznawcą Allacha, ale jednocześnie nie sposób nazwać go fanatykiem. FBI, budując jego portret psychologiczny, wysnuwa wniosek o szoku kulturowym, jaki przeżył, kiedy przyjechał do obcego kraju i prawie zaraz potem zobaczył śmierć ojca w zamachu. A więc zemsta? Mniej więcej w połowie filmu cała intryga zaczyna się powoli, powolutku wyjaśniać, a widz czuje podziw. I obawę. W pewnym momencie ginie agent FBI, a mnie przychodzi do głowy: „No nie, teraz to już po tobie, chłopcze!”
W tym kompletnie nieśmiesznym filmie musiałam się dwa razy uśmiechnąć, chociaż, głupio przyznać, nie miałam specjalnie ku temu powodów. Pierwszy raz - kiedy zobaczyłam tego agenta FBI. Gra go Jeff Daniels, aktor, który już chyba zawsze będzie mi się kojarzył z „Głupim i głupszym”. Zatem uśmiechnęłam się i pomyślałam: „A gdzie masz głupszego?” Wiem, durne. Drugi raz był jeszcze bardziej niezabawny. Śmiech połączony z podziwem wzbudził sposób, w jaki Samir rozwiązał sprawę trzydziestu zamachowców-samobójców, mających wysadzić trzydzieści autobusów - wszystkie dokładnie w tym samym czasie. I w tym momencie gorąco polecam wam ten film. Naprawdę warto go zobaczyć, a poza tym po obejrzeniu przestaniecie myśleć o mnie jak o głupku, który śmieje się z tak tragicznych rzeczy.