Ten hiszpański film reklamowany był jako kontynuacja hitu „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie.” Jednak od pierwszych minut filmu już wiemy, że nie jest to obraz na tak wysokim poziomie, jak poprzednik. Rozczarowuje już pierwsza sekwencja filmu z dość patetetyczną i źle podłożoną muzyką.
Być może nierealne jest powtórzenie sukcesu filmu, gdzie końcowa pointa nas zaskakuje, gdzie napięcie rośnie z każdą minutą, kiedy odkrywamy nową tajemnicę w świetnie zagranych relacjach, siedzących przy stole ludzi, nie tylko te w parach. W „Dobrze się kłamie...” mamy grupę przyjaciół, znajomych, którzy przystają na propozycje jednego z nich, żeby zamienić się telefonami i czytać swoją korespondencję, przychodzące sms-y.
W obrazie pary, które przychodzą pewnego wieczoru na terapię małżeńską, nie zastają psychoterapeuty, tylko kartki z zadaniami. Na początku jest trochę sztywno, ludzie się nie znają, żadna z par nie chce też przy innych ludziach opowiadać o swoich problemach. Jest więc trochę konkurencji, kto o kogo zabiegał na początku związku, tu oczywiście pojawiają się różnice w opinii partnera i partnerki. Zaczyna się popisywanie młodszych par jakością pożycia seksualnego, co budzi zawstydzenie innych. Ścierają się różne poglądy na wychowanie dzieci. Dochodzi do drobnych kłótni i poszturchiwanek. Z czasem ten układ dwójek zaczyna się rozpadać i pary przestają mówić jednym głosem. I do głosu dochodzą jednostkowe poglądy i problemy. Jedna z kobiet ma atak paniki i zaczyna płakać.
Marta ma widoczną depresję, pojawiają się głębsze problemy w związku. I to na niej się sfokusujemy. Jej partner krępuje się i wyraźnie nie życzy sobie zbytniej otwartości żony. A ona wśród innych ludzi zaczyna czuć się coraz pewniej. Bo nagle pojawiają się inne punkty widzenia na ich problemy, na wychowywanie dzieci, na role kobiety w związku. Okazuje się, że to ona jest dla grupy atrakcyjniejsza. Inne kobiety przekonują ją do powrotu do pisania i do aktywności zawodowej. - Dobrze, jeśli wypełni swoje obowiązki domowe... - zgadza się łaskawie jej partner.
Dla ofiary przemocy domowej takie wsparcie otoczenia jest niezwykle ważne. Zamknięta np. tylko w toksycznym związku lub w otoczeniu rodziny kobieta może nigdy nie podjąć decyzji o odejściu. Będzie słyszeć - Rodzina jest najważniejszą - będzie widzieć wartość tylko w sobie jako w żonie, matce, zapominając, że jest niezależną jednostką. Dla Marty ta nietypowa terapia grupowa stanie się przełomowa. Akceptacja grupy pomoże jej odnaleźć swoją tożsamość i wyznać prawdę o swoim związku.
Warto nadmienić, że to nie jest typowa terapia grupowa ani terapia sensu stricte. Obecność psychologa jako moderatora i komentatora jest zawsze potrzebna. Bez niego i ustalania granic wypowiedzi mogłoby dość do hejtu i niepotrzebnej agresji.