Kino jest jedną z najmłodszych gałęzi sztuki. Obecnie jedną z najpopularniejszych, od początku swojego istnienia jedną z najbardziej uniwersalnych. Bracia Lumière ze swoim realistycznym wyobrażeniem kina i Georges Méliès, który w kinie widział magię oraz feerię niezapomnianych obrazów, położyli fundamenty, na których została wybudowana współczesna wizja kina. Jednak wiele nazwisk ludzi, którzy z pasją i oddaniem pomagali rozwijać się kinematografii jest nieznanych. Przykładem tego może być historia Alice Guy-Blaché. Pierwszej kobiety reżyser.
Po jej nieznaną historię sięgnęła Pamela B. Green. „Bądź sobą, czyli nieopowiedziana historia Alice Guy-Blaché” idealnie wpisuje się w obecne nastroje w świecie kina. Kobiety walczą o swoje prawa, przywileje i równouprawnienie, jak nigdy do tej pory. Jednakże, jeśli ktoś myśli, że film powstał na tej fali, jest w błędzie. Warty uwagi jest fakt, iż realizacja „Bądź sobą” zajęła Pameli B. Green ponad osiem lat. To film, który jednocześnie opowiada o nieprzecenionym wkładzie Alice Guy-Blaché w historię i rozwój X Muzy, ale też o tym, jak łatwo kobieta-reżyser została „wymazana” z kart historii kinematografii. Bohaterką tej niezwykłej opowieści jest postać zaskakująca. Alice Guy-Blaché, bo o niej tu mowa, uważana jest obecnie za pionierkę kinematografii oraz pierwszą reżyserkę w historii X Muzy. Swoją przygodę z kinem zaczęła mało spektakularnie. Dostała pracę jako sekretarka Léona Gaumonta. Dość szybko pięła się po szczeblach kariery. 22 marca 1895 roku wraz z szefem uczestniczyła w pokazie kinematografu braci Lumière. W wieku 23 lat nakręciła swój pierwszy film „La Fée aux Choux”. Z wytwórnią Gaumont współpracowała aż dziesięć lat. Następnie przeprowadziła się za ocean. Wraz z mężem swoją przyszłość widziała w Stanach Zjednoczonych. Tam też założyła własne studio „Solax”. Szacuje się, że Alice Guy-Blaché jako reżyser, scenarzysta czy producent, popełniła około tysiąca filmów.
W związku z faktem, iż Alice Guy-Blaché jest postacią nieznaną szerszej publiczności, pierwsze kilkadziesiąt minut „Bądź sobą” to głównie jej życiorys. Zostaje nam przestawiona historia jej rodziny oraz jej droga kariery w branży filmowej. Dopiero po biograficznej nucie twórcy dochodzą do tego, co najciekawsze. A mianowicie do twórczości Guy-Blaché. W tej części dokumentu przybliżony zostaje nam sposób pracy reżyserki. To, w jaki sposób wyczuwała narracje filmową, w jaki sposób używała ruchu kamery, aby zbudować dramaturgię dzieła, czy jak stosowała w swoich filmach pierwsze, bardzo proste efekty specjalne. Jej styl - mocno teatralny, czasami wręcz ociekający przepychem (bardzo rozbudowana i droga scenografia), na pewno robił wrażenie na widzach w tamtym czasie. Twórcy zwracają również uwagę na jeden z najważniejszych aspektów tej twórczości. A mianowicie na tematykę poruszaną w filmach Guy-Blaché. Green przedstawia bohaterkę swojego dokumentu jako świadomego twórcę kina, którego dzieła były zaczątkiem patrzenia na kino jako „głos” społeczny. Najbardziej poruszającą częścią filmu są fragmenty, gdy poznajemy pełną werwy staruszkę, która walczy o upamiętnienie swojego dziedzictwa i odzyskanie tytułu pierwszej reżyserki w historii kina. Pięknie ukazana walka o „niezapomnienie” pokazuje, jak historia czy pamięć społeczna są kruche i niestałe.
W historię życia i twórczości Alice Guy-Blaché twórcy dokumentu wplatają wypowiedzi ludzi kina na jej temat. Tuzy kina, takie jak Julie Deply, Petera Bogdanovicha czy Catherine Hardwicke, z podziwem opowiadają o tej nietuzinkowej postaci. Poza tym twórcy pokazują poprzez animowane sekwencje sposób, w jak zbierano informację do filmu. Wszystkie te zabiegi sprawiają, że ogląda się ten dokument bez znużenia i z bardzo dużym zainteresowaniem. Choć czasem ma się jednak wrażenie, że zbyt mocny nacisk kładzie się na ukazanie Alice Guy-Blaché w samych superlatywach. Przez to sam dokument traci odrobinę na prawdziwości. Jednakże bez dwóch zdań dla kinofilów jest to pozycja obowiązkowa.