„Ixjana” to drugi film braci Skolimowskich, Michała i Józefa. Jest to kino metafizyczne, diabolicznie innowacyjne, nowatorskie. Niestety, w tym przypadku chęć wprowadzenia postępu w polskim kinie nie wystarcza. Sama próba może i zasługuje na uznanie, niestety efekt końcowy to filmowy bubel.
Tak więc mamy w „Ixjanie” wszystko. Po pierwsze mamy pisarza Marka, granego przez Sambora Czarnotę- bodajże pierwszy raz w tak dużej roli. Ów pisarz trafia na dziwne przyjęcie, zorganizowane przez ekscentrycznego wydawcę, milionera, na którym dowiaduje się, iż jego debiut jest na tyle obiecujący, że doczeka się publikacji. Samo przyjęcie jest dość specyficzne, maski, klimat zepsucia, uczestnicy - sprzedane diabłu dusze. I taki, jak owe przyjęcie jest cały film braci Skolimowskich. Widz nie wie, co jest prawdą, a co fikcją. Czy dane wydarzenia śnią się bohaterowi, czy dzieją się naprawdę. Nie wiemy kto jest kim, kto kłamie, kto mówi prawdę. Czy bohater jest mordercą, czy może po prostu został wplątany w serię przypadkowych wydarzeń. „Ixjana” mnoży pytania z sekundy, na sekundę, dodatkowo sam główny bohater zadaje ich mnóstwo będąc narratorem całej opowieści.
W filmie spotkamy standardowy zestaw polskich aktorów, który mam wrażenie występuje w pakiecie z każdą polską produkcją, nie ważne czy to serial, czy komedia, dramat, kino historyczne. Mamy więc Borysa Szyca, Magdalenę Boczarską, Jana Frycza i Annę Dereszowską. Należy chyba pozazdrościć polskiej kinematografii tak elastycznych aktorów, a owym aktorom takiego nawału pracy. Wygląda na to, iż szybko nie ulegnie to drastycznej zmianie i takie gwiazdy, jak Borys Szyc, czy Tomasz Karolak mogą spać spokojnie. Polscy twórcy kurczowo trzymają się sprawdzonych marek, nazwisk - po co ryzykować stawiając na debiutantów. A że dana marka poza atrakcyjnym (a czasem i to jest dyskusyjne) opakowaniem, nie posiada nic, to już inna kwestia.
Bracia Skolimowscy stworzyli film, który miał być rewolucją. I rzeczywiście czegoś takiego w polskim kinie nie znajdziemy. Mamy trochę klimatów rodem z Bułhakowa, a świat wykreowany w „Ixanie” kojarzy mi się też z tym, który znajdziemy u Pielewina. Mamy czary, magię, zaklęcia typu „torba borba”, gnijące twarze, loty z diabłem. Mamy wszystko i nie mamy nic. Życie dopisało do niego również swój scenariusz – „Ixjana” to hołd złożony jednemu z braci, Józef zmarł tragicznie, zanim film trafił do kin.