Polska jest krajem katolickim, w znacznym procencie ideologicznie konserwatywnym. Jesteśmy katotalibami w kwestii homoseksualizmu. Na ekranach telewizorów niemal codziennie obserwujemy posłów i księży wzywających do nienawiści oraz nietolerancji wobec gejów i lesbijek. Czym zatem jest, i do kogo jest kierowane najnowsze dzieło Małgorzaty Szumowskiej pt. „W imię…”? Wersja DVD obrazu z pewnością nie rozwieje naszych wątpliwości w kwestii homoseksualizmu księży, jednak dostarczy argumentów obu stronom konfliktu ideologicznego.
Ksiądz Adam (Andrzej Chyra) obejmuje nową parafię i organizuje ośrodek dla młodzieży niedostosowanej społecznie. Szybko przekonuje do siebie ludzi energią, charyzmą i otwartością. Przyjaźń z miejscowym outsiderem (w tej roli Mateusz Kościukiewicz) zmusi kapłana do zmierzenia się z własnymi problemami, przed którymi kiedyś uciekł w stan duchowny...
„W Imię...” reklamowane było przez dystrybutora jako komentarz Szumowskiej do obecnej sytuacji w Kościele, związanej z homoseksualizmem i pedofilią wśród księży. Taka jest również główna idea i punkt założenia produkcji reżyserki, przedstawiającej w swoim filmie duchownego walczącego ze swoimi słabościami oraz popędami seksualnymi. Szumowska niemal od początku umiejętnie buduje autorytet głównego bohatera, Jana Bosko naszych czasów, oddanego walce o przyszłość i naprawę moralną trudnej, skreślonej przez społeczeństwo, młodzieży. Kolejne klisze wzmacniają odbiór idealizowanego przez artystkę, pełnego współczucia i miłosierdzia dobrego pasterza. Reżyserka nadaje swojej produkcji również pewną aurę tajemniczości wokół protagonisty, wielokrotnie przyglądając mu się z pozycji bliskiego obserwatora, chwytając w kadrze niemal każdą chwilę zwątpienia czy ukradkiem rzucone lubieżne spojrzenie. Wraz z rozwojem wydarzeń obserwujemy na ekranie kolejne etapy „męczeństwa”, drogi do coming out’u głównego bohatera. Jesteśmy niemymi świadkami niesłusznych oskarżeń wobec księdza, ograniczonego tajemnicą spowiedzi i poczuciem bezsilności. Szumowska doskonale sprawdza się bowiem w inscenizacyjnych zachwytach, wielokrotnie stosuje metaforyczne przesłania, takie jak obmywanie wodą pobitego chłopca (Miłosierny Samarytanin), nauka pływania (przypominająca chrzest z Nowego Testamentu) czy choćby imię głównego bohatera, wskazujące nam na biblijny grzech pierworodny.
Głównym problemem produkcji Szumowskiej jest przede wszystkim brak odpowiedniego wyważenia. Reżyserka wielokrotnie zachwyca olśniewającą scenografią, sposobem montażu czy też doskonałą, momentami zapierającą dech w piersiach, ścieżką dźwiękową. Artystka potrafi też zaskoczyć pewnymi fabularnymi rozwiązaniami, nasuwającymi odpowiednie skojarzenia i tworzeniem aury domysłów (genialna scena potencjalnego samobójstwa), ale bywa w swych rozwiązaniach również niezwykle tania, prostacka („Jestem pedałem”), kiczowata i naiwna. Nie wysila się na wytłumaczenie powodów określonych wyborów ks. Adama, a rozwiązanie podaje na tacy.
Na uwagę zasługuje przede wszystkim genialne aktorstwo Andrzeja Chyry, tworzącego prawdopodobnie najciekawszą kreację polskiego kina ostatnich lat. Aktor w doskonały sposób oddaje zarówno sceny wymagające minimalizmu, grania spojrzeniem, mającym znacznie większą wymowę niż rozbudowane dialogi (wyjątkowo kiepskie „W Imię...”). Jego oczy wielokrotnie stanowią wyznacznik danej sceny, nadają jej pewien lubieżny charakter bądź emanują skrywanym przed światem zatroskaniem i cierpieniem.
Na uwagę zasługuje dość obszerne wydanie DVD zaproponowane widzom przez dystrybutora, zawierające mikro książkę przedstawiającą sylwetki twórców, wywiad z reżyserką oraz zdjęcia z filmu. Szczególnie ciekawie prezentują się materiały znajdujące na płycie, wśród których znajdziemy wywiad z Małgorzatą Szumowską, opowiadającą o kulisach powstawania filmu oraz prawdziwych powodach nakręcenia „W Imię…” oraz rozmowę z Andrzejem Chyrą, komentującym bieżącą sytuację oraz poglądy Kościoła Katolickiego.
Niezmiennie, Kino Świat w swoich wydawnictwach prezentuje zwiastuny nowości DVD. Tym razem na płycie znajdziemy zapowiedzi ujmującego „Chcę się żyć”, nagradzanego „Blue Jasmine” czy głośnego „Biletu na Księżyc”.
„W Imię…” miało wszelkie predyspozycje, by zapisać się do annałów polskiej kinematografii. Czego jednak zabrakło artystce? Pewnej fabularnej konsekwencji, błyskotliwości i co ciekawe, konserwatywności ideowej. Niemniej, „W Imię…” to najodważniejszy, najlepiej nakręcony i najbardziej szokujący polski film ostatnich lat. To pozycja obowiązkowa dla każdego konesera polskiej kinematografii.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Kino Świat - dystrybutorem filmu na DVD.