„Chce się żyć” to opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach - historii Mateusza, który przez lekarzy uznany został za „roślinę”. Maciej Pieprzyca dokonał prawdziwego cudu i życie Mateusza przedstawił w sposób wzruszający, ale również zabawny. „Chce się żyć” chyba jako jeden z niewielu filmów ma adekwatny tytuł do opowiadanej historii, bowiem po seansie naprawdę chce się żyć. Mimo tragedii, jaka spotkała Mateusza i jego rodzinę, Pieprzyca bez zbędnego patosu zaprezentował wydarzenia. Oglądając „Chce się żyć” na przemian śmiejemy się i płaczemy, a to właśnie jest niewątpliwa zaleta tego filmu.
Mateusz (Dawid Ogrodnik) przyszedł na świat niepełnosprawny. Lekarze wydali na niego wyrok - ten chłopiec to „roślina” i nigdy nie będzie z nim kontaktu. Jednak jego rodzice (Arkadiusz Jakubik i Dorota Kolak) nie pogodzili się z taką diagnozą, wierzyli tym samym, że ich syn jest w pełni sprawny intelektualnie. Mateusz dorastał w otoczeniu troski i ciepła. Jednak w wyniku wypadku, którego doznała jego matka, Mateusz musiał zostać przeniesiony do specjalistycznego ośrodka. Z dala od bliskich podejmuje trudną walkę o godność i prawo do normalnego życia. Sytuacja Mateusza zmieni się, kiedy do placówki trafi młoda wolontariuszka (Katarzyna Zawadzka), a on sam przyciągnie uwagę lekarki (Anna Nehrebecka), która pracuje nad eksperymentalnymi metodami leczenia.
Maciej Pieprzyca dokonał, czegoś co w polskim kinie, mogłoby wydawać się niemożliwe. Reżyser w bardzo zgrabny sposób przedstawił smutną historię chłopca, który w wyniku swojego upośledzenia musi borykać sie z wieloma trudnościami. Każdy inny twórca prawdopodobnie skupiłby się na dramatyzmie, jaki spotkał Mateusza. Jednak Pieprzyca wybrał inną drogę. „Chce się żyć” to nie jest film, który ma zdołować widza i pozbawić go wszelkiej życiowej radości, wręcz przeciwnie. Oglądając ten film na przemian śmiejemy się i płaczemy. Pieprzyca pokazał, że mimo tragedii można walczyć i nie poddawać się. Taki właśnie jest Mateusz, chłopak, który obrał sobie cel w życiu - udowodnić wszystkim, że nie jest rośliną, że rozumie, co się dookoła niego dzieje. Mateusz nieprzerwanie dąży do realizacji celu, nie poddaje się i w końcu wygrywa. Reżyser w swoim zamierzeniu nie chciał przedstawiać historii chłopca, któremu trzeba współczuć, bo spotkał go taki, a nie inny los. Mateusz to chłopiec, którego należy podziwiać, bo ma w sobie więcej determinacji niż niejedna w pełni sprawna osoba.
Maciej Pieprzyca umiejętnie balansuje pomiędzy dramatem a komedią. Każda kolejna scena wypełnia poprzednią, aby całość nabrała niezwykłego wymiaru. Reżyser nie sili się, aby na siłę wyciskać z nas łzy smutku, czy też radości. Ta historia sama porywa widza i wywołuje w nim tak skrajne emocje. Dodatkowym plusem jest to, że Pieprzyca pozwolił, aby to właśnie Mateusz prowadził widza przez cały seans. Świat widzimy z jego perspektywy, a on sam jest narratorem. Wiemy, co Mateusz myśli, jakie snuje rozważania na temat otaczającej go rzeczywistości. Tak jak my, on też przeżywa rozterki miłosne, chce, aby jego głos był usłyszany, chce się po prostu liczyć. Taki zabieg w nieprawdopodobny sposób wpływa na odbiór całego filmu. Mateusz jest inteligentnym człowiekiem, który czuje się zagubiony i niezrozumiany. Zagubienie spotęgowała sytuacja, gdy został przeniesiony do ośrodka specjalistycznego. Jednak, jak na ironię, miejsce, które ciążyło chłopakowi od samego początku, z biegiem czasu staje się jego domem, w którym wreszcie znalazł upragnione zrozumienie.
Największe pochwały należą się jednak Dawidowi Ogrodnikowi, który zagrał Mateusza. Aktor brawurowo wcielił się w postać. W trakcie seansu zupełnie zapomniałam, że przecież Ogrodnik jest w pełni sprawny. Poświęcenie i wielka cierpliwość, jaką aktor włożył w jak najbardziej realistyczne oddanie Mateusza, należy nagrodzić wielkimi brawami. Na uwagę zasługuje fakt, że Maciej Pieprzyca początkowo nie widział w tej roli Dawida Ogrodnika. Aktor na casting przyszedł po zakończeniu zdjęć do „Jesteś bogiem”, w którym zagrał rapera Rahima. Ogolony na jeża, według Pieprzycy kompletnie nie nadawał się do roli Mateusza. Chwała Ogrodnikowi za to, że się nie poddał. Ciężko wyobrazić sobie kogoś innego, kto mógłby w tak fantastyczny sposób, poradzić sobie z tak wymagającą rolą.
„Chce się żyć” to jeden z tych filmów, które na długo zostają w sercu. Historia Mateusza, mimo że pełna dramatu, pozostawia pewien optymizm. Po tym filmie chce się żyć, a wszystko sprowadza się do prostych słów ojca Mateusza – „dobrze jest”. Film Macieja Pieprzycy trzeba zobaczyć, gdyż na tle innych polskich produkcji, niebywale się wyróżnia.