„Drzewo i ja” w reżyserii Łukasza Nowaka to krótkometrażowy film fabularny, przedstawiający w zupełnie nowym świetle stare życiowe motto „mężczyzna powinien zbudować dom, posadzić drzewo i spłodzić syna”. To dobrze zagrany, ciepły a momentami nawet bajkowy obraz ojcowsko-synowskich lekcji o tym, co w życiu jest najważniejsze.
Filmy krótkometrażowe nie cieszą się zbyt wielką popularnością wśród widzów i niestety często są traktowane po macoszemu. Wynikać to może z tego, że w przeciwieństwie do pełnometrażowych produkcji, te krótkometrażowe muszą mieć bardzo skoncentrowaną i ciekawą fabułę, a realizacja ich jest zamknięta w zaledwie parunastu minutach. Niestety nie wszystkim twórcom udaje się w tak krótkim czasie zaintrygować widza. „Drzewo i ja” Łukasza Nowaka to dzieło, które nie powiela tych błędów, za to stopniowo, lecz nie mozolnie buduje akcję, pozwalając skosztować nam wprawdzie krótkiej jednak sprawnie opowiedzianej i na pewno nieubogiej historii.
Adaś (Konrad Musioł) to mały chłopiec żyjący wraz z matką (Joanna Orleańska) oraz ojcem (Jacek Braciak) w starym domu na wsi w Beskidach. Życie chłopca, jak każdego dziecka przepełnione jest zabawami, poznawaniem świata i okolicznej przyrody. Beztroskie dzieciństwo Adama wypełniają również pozornie zwykłe lekcje życiowych zasad wygłaszanych przez ojca, które w przyszłości będą mieć odzwierciedlenie w jego postępowaniu.
„Drzewo i ja” to jeden z najdroższych krótkometrażowych filmów fabularnych w polskim kinie, do tego zrealizowany całkowicie z niezależnych środków. Koszt filmu jednak nie zadziwia, gdyż scenografia stworzona została z najwyższą dbałością i na bardzo wysokim poziomie. Podczas seansu pierwszym elementem, na jaki zwraca się uwagę, jest stary drewniany dom, będący autentycznym stuletnim budynkiem, przeniesionym na potrzeby filmu na plan zdjęciowy, co z pewnością nie było łatwym wyzwaniem, jednak wizualnie dla całego widowiska bardzo się opłaciło. Najbardziej jednak zachwycającym elementem scenografii jest wielkie drzewo rosnące koło rodzinnego domu Adasia. Drzewo te jest najdroższym tego typu sztucznym tworem występującym w polskim kinie, stworzonym właśnie na potrzeby filmu Łukasza Nowaka. Wypada ono na ekranie naprawdę zachwycająco, będąc zarówno ważnym elementem scenografii, jak i jednym z filarów samej fabuły.
Pod względem obsady podobnie jak scenografii film wypadł bardzo dobrze. Wyróżniającą się postacią była ta odgrywana przez Jacka Braciaka, wcielającego się w role ojca. Aktor kolejny już raz pokazał, że niezależnie czy w filmie, serialu czy teatrze, jego role są naprawdę perfekcyjne. Wykreowany przez niego ojciec jest ciężką do sklasyfikowania postacią. Choć nadużywa alkoholu to poprzez nauki, stara się przekazać synowi swoją miłość i zasady, jakie powinny być dla chłopca najważniejsze. Jest to bardzo realistycznie wykreowana rola borykającego się z problemem mężczyzny oraz jego relacji z małoletnim synem i mającą cały dom na głowie żoną. Przy tworzeniu specyficznych więzi ojca z synem pomaga aktorowi debiutujący Konrad Musioł. Aktorzy dobrze się razem uzupełniają, tworząc wzruszający i przekonywający obraz ojcowsko-synowskiej relacji.
Świat wykreowany przez twórców począwszy od strojów, aktorów aż po scenografię harmonijnie łączy się ze sobą, dzięki czemu mimo różnych negatywnych sytuacji w życiu Adasia, przedstawiony świat widzimy jako ciepły i niewinny, taki, jak z dziecięcej perspektywy. Cała produkcja to mimo wszystko pozytywny film o bezcennych naukach rodziców oraz o tym, jak wpajane zasady wpływają na przyszłość latorośli. Obraz warty zaznajomienia nie tylko dla miłośników krótkometrażowych produkcji.