Komiks (ang. Comic book) powstał 100 lat temu i od początku swojego istnienia nie miał łatwego życia. Przez długi czas był traktowany niepoważnie, najpierw jako podgatunek literacki, skierowany do nastolatków, względnie niezbyt wymagających dorosłych czytelników, a następnie jako wytwór subkultury młodzieżowej. Przez wiele kolejnych dekad swej obecności na półkach księgarskich przyczynił się do utrwalenia w świadomości czytelników obrazu komiksowego superbohatera, który później przeniknął także do kinematografii. Niewątpliwie ten gatunek ma zarówno swoje wady i zalety, ale umiejętnie potraktowany, może stać się mistrzowsko opowiedzianą historią, zarówno graficzną jak filmową. I tak mamy komiksowe scenariusze do "Sandmana", genialnego Neila Gaimana, czy też "Mausa" autorstwa kontrowersyjnego pisarza Arta Spiegelmana, za którą dostał on nagrodę Pulitzera, mamy popularne "Sin City" Franka Millera, czy irańską rysowniczkę Marjanne Satrapi i jej "Persepolis" - to tylko kilka przykładów dobrego komiksu, nie wspominając o takich tytanach gatunku, jak Barman, Superman, czy... o myszce Miki czy kaczorze Donaldzie.
Tym razem niestety, mamy do czynienia ze złym przykładem durnego, jednowymiarowego scenariusza komiksowego, który nie poprzestając na tym, że każdy zwrot akcji można łatwo przewidzieć, dodatkowo od połowy filmu raczy nas kolejnymi chybionymi rozwiązaniami, sprzecznymi z logiką i sprawiającymi wrażenie skleconych w pośpiechu na kolanie.
"Blade", legendarny superhero, stworzony w 1973 roku dla Marvel Comics przez Marva Wolfmana (Daredevil, Thor, Fantastic 4, Spider Man) i Gene Colana (Kapitan America, Daredevil, Batman) oryginalnie jest jedną z postaci komiksu "Tomb of Dracula" (1972-1979), pół człowiek urodzony na krótko po tym, jak jego ciężarna matka została ukąszona przez wampira, w rezultacie czego jego geny mutują i nabywa on wampirzych zdolności. Blade (ang. Ostrze - imię nawiązuje do charakterystyki postaci) jest wampirzą niszczarką, półnieśmiertelnym terminatorem łączącym w sobie cechy i umiejętności samuraja, Highlandera oraz strażnika Teksasu, uzbrojonym w miecz srebrny, oczywiście - na wampiry, prócz tego zapożyczającym rekwizyty militarne i kostium od wojownika Ninja i Batmana.
Żyjemy w filmowym świecie opanowanym przez wampirze imperium. Nic o tym nie wiadomo, bowiem jest to tajna krypto-organizacja, unikająca światła dziennego. Podobnie tajna jest eksterminacyjna misja "wiedźmina" Blade'a (Wesley Snipes) i jego przyjaciela, konstruktora coraz to innych prototypów broni na potwory, Abrahama Whistlera (Kris Kristofferson). Wampirzym establishmentem dowodzą stateczne, usatysfakcjonowane swoją pozycją wampiry, aż do czasu, gdy zakompleksiony Deacon (ang. sługa) Frost (Stephen Dorff), który wampirem stał się z przypadku, półczłowiek, znajdujący się na dole hierarchii, traktowany jak chłopiec na posyłki i popychadło przez "pełnokrwistych", rasowych wampirów, z entuzjazmem neofity zamierza zmienić porządek rzeczy i opanować świat ludzi. Próbuje tego dokonać uruchamiając starożytne proroctwo, zapowiadające niepodzielną władzę królestwa wampirów, i zamierzając przywołać wampirzego Boga, który pomoże mu zniszczyć podgatunek ludzi. Bóg okazuje się jednak niedojdą, najpierw intelektualnym - bo jak bez ludzi mogą istnieć wampiry, żywiące się ich krwią, i co się okazało w finale, także bogiem bezsilnym, pozbawionym środków, aby skutecznie zmierzyć się z Blade'm, który przecież jak wiadomo żadnym bogiem nie jest. Dzięki temu możemy po zakończonym seansie spokojnie iść spać i zapomnieć o groźnych wampirach zamierzających zdominować świat i... o filmie. Na zawsze.
Realizacja nijaka pod każdym względem, która poza entuzjastami filmów gore nie zyskała miłosci publiczności, aczkolwiek należy uczciwie przyznać, że dwe kolejne sequele (Blade 2, Blade: Trynity) pobiły ją pod względem debilizmu. Jedyne, na co warto tutaj zwrócić uwagę, to postaci głównych bohaterów (w tym Wesley Snipes i jego akrobatyczne popisy Capoeira), których należy pożałować, współczując im, iż wzięli udział w produkcji, gdzie ich wszechstronny talent aktorski nie mógł zostać właściwie wykorzystany.