Który dzieciak nie marzy o wielkiej przygodzie, która pokaże, jaki jest już duży i dojrzały. A jak ta wielka przygoda ma uratować jego ojca i pomóc mieszkańcom całej rodzinnej wioski to już po prostu strzał w okrągłą, dorosłą dziesiątkę. I właśnie o takiej wielkiej przygodzie opowiada australijska animacja „Bystry Bill”.
Bill senior wyrusza w podróż, by zbadać tajemniczą pustynię, a przy okazji pomóc kilku zwierzętom w potrzebie. Jego nieobecność jednak niebezpiecznie się wydłuża, a w jego rodzinnej dolinie rządy przejmuje autokratyczny, oślizły jaszczur. Bill junior nie może już znieść takie stanu rzeczy, postanawia więc udać się w samotna podróż, by odnaleźć tatę, sprowadzić go do wioski, a tym samym przywrócić błogi spokój jej mieszkańcom. Podróż, nie okazuje się wcale taka łatwa. Przygód w niej i owszem nie brakuje, ale często są one niebezpieczne. Mały podróżnik jest jednak pełen odwagi, poza tym znajduje pomocników – rówieśniczkę koalę Nutkę oraz jaszczurkę Żabota. Czy jednak Billowi uda się odnaleźć tatę i uratować dolinę przez wrednym Fiksum-Dyrdum?
Bill to postać barwna, trochę niejednoznaczna moralnie, co w sumie przybliża ją do pełnego szarości człowieczeństwa. Nie wiem jednak czy wywrze to dobre wrażenie na widzach najmłodszych, a właśnie do nich kierowany jest ten film (dorośli nie zejdą z nudów, ale nic wyjątkowego dla siebie raczej nie znajdą). Bill jest odważny, nie boi się wyzwań, chce nieść pomoc, ale mimo wszystko kłamie i bywa naprawdę bezczelny, do tego nawet nie stara się zrozumieć, że ktoś może nie potrzebować jego pomocy. Czyż to nie ludzkie? Czy nie bliskie tego, jak zachowują się nasze własne dzieci... przynajmniej czasami. Takie „szare” uczłowieczenie ma swoje plusy i minusy i trudno mi jednoznacznie stwierdzić, które wyraźnie przeważają.
Fabularnie jest nie najgorzej. Opowieść jest spójna, przygody czasem straszne, czasem śmieszne, a akcja toczy się na tyle wartko, że nawet dorosły podczas seansu nie wyzionie ducha z nudów. Morały płynące z animacji nie kolą w oczy, ale tez nie są niczym nowym. „Bystry Bill” przekonuje nas o sile miłości i przyjaźni, uczy, że podróże kształcą i że warto dotrzymywać słowa. Ot lekkostrawne banały, o których chyba słyszał już każdy przedszkolak.
Sama animacja jest ładna – kolorowa i dobrze wykonana. Polski dubbing dopracowany i cieszy ucho – Dominika Kluźniak w roli Nutki wypada bardzo dobrze. I ostatecznie mam w „Bystrym Billu” więcej plusów niż minusów. I mimo iż znam lepsze animacje niż dzieło Deane'a Taylora, nie mogę jednak kryć, że znam i gorsze (choćby ostatnio recenzowane „Koko Smoko”). „Bystry Bill” to taki przeciętniak, z którym jednak można wesoło spędzić czas.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.