Lekcje historii w szkole, produkcje pokroju „Dzieci Ireny Sendlerowej”, czy „W Ciemności” tworzą nieco przerysowany i zakłamany obraz bohaterskich Polaków, którzy z narażeniem życia ratowali i ukrywali Żydów. Niestety, rzeczywistość w wielu wypadkach okazywała się brutalna, zmieniając Polaków z herosów w krwawych morderców. Dlaczego zatem „Pokłosie” wzbudza takie kontrowersje?
Franciszek Kalina (Ireneusz Czop) po latach emigracji przyjeżdża do Polski, zaalarmowany wiadomością, że jego młodszy brat (Maciej Stuhr) popadł w konflikt z mieszkańcami swojej wsi. Po przyjeździe odkrywa, że przyczyną jest mroczna tajemnica sprzed lat. Skłóceni od lat bracia próbują dojść prawdy. Prowadzone przez nich śledztwo zaostrza konflikt, który przeradza się w otwartą agresję. Ujawniona tajemnica odciśnie tragiczne piętno na życiu braci i ich sąsiadów.
Niekwestionowaną zaletą produkcji Pasikowskiego jest odbrązowienie i odkrycie ciemnej strony społeczeństwa Polskiego w czasach II Wojny Światowej za pomocą stylistyki suspensu w oprawie mrocznego klimatu thrillera gore. Mimo upływających lat, nadal nie potrafimy zmierzyć się z trudną historią naszego narodu, z pasją opowiadamy o mordzie Polaków w Katyniu, dopisujemy sobie teorie związane z katastrofą Smoleńską, jednak nie wspominamy o wydarzeniach tak trudnych, jak rzeż w Jedwabnem. Nie zapominajmy o wysokim poziomie antysemityzmu w przedwojennej Polsce. Wiem co mówię, ponieważ znam wiekowych mieszkańców Brzezinki (Birkenau), dorastających w czasach II Wojny Światowej do dziś odznaczających się nieskrywanym antysemityzmem. Nie dziwią więc kontrowersje wokół „Pokłosia” oraz określanie, rewelacyjnego w filmie, Maćka Stuhra wrogiem narodu. Recenzja nie jest jednak miejscem na moralizatorstwo i roztrząsanie martyrologii społeczeństwa polskiego, dlatego warto zwrócić uwagę na wartości artystyczne „Pokłosia”.
Pasikowski w „Pokłosiu” w dużej mierze czerpie z twórczości amerykańskich artystów, szczególnie w kluczowej sekwencji poszukiwania grobów zaginionych Żydów odnajdujemy inspiracje obrazami Sama Raimiego, pełnymi mrocznych i przerażających klimatów gore. Reżyser niemal przez cały seans produkcji sukcesywnie potęguje napięcie i uczucie grozy. Warto zauważyć, że większość kluczowych scen rozrywana jest ciemną i mroczną nocą, wydarzeniom towarzyszy równie często mgła, wskazująca na pewną mityczność i tajemnicę otaczającą zapomnianą i tajemniczą wioskę. Fabuła jest wartka, a intryga zagęszcza się wraz z każdą mijającą minutą. Z nieskrywanym zaciekawieniem będziemy obserwatorami rozwiązania mrocznej tajemnicy mieszkańców, związanej z bolesną przeszłością oraz bierną i aktywną postawą wobec zła. Twórcy w dosyć umiejętny sposób budują postawy i charaktery postaci, jednak nie unikają pewnej stereotypizacji mieszkańców wsi, pokazanych w „Pokłosiu” jako tępaków, nacjonalistów, antysemitów i niedorozwojów, sprowadzających swoje życie wyłącznie do nienawiści i alkoholu. Razi mnie to tym bardziej, że od 24 lat jestem „wieśniakiem” i nie uważam się za gorszego od „elity z miasta”. Jednak to nie jest najważniejsze. Pewnym błędem fabularnym jest nakreślenie głównej osi intrygi wokół Józefa Kaliny (fantastyczny Maciej Stuhr). Nie sposób wyobrazić sobie prostego chłopa walczącego o prawdę i pamięć Żydów, jednak można na to przymknąć oko ze względu na unikatową, jak na polskie warunki, komercjalizacje złożonej i niejasnej tematyki obrazu, pozwalającej na poszerzenie dyskusji oraz bardziej zrozumiały odbiór przez widzów. Pasikowskiemu należą się również brawa za fantastyczną, tragiczną, dramatyczną i kontrowersyjną sekwencje zgładzenia Kaliny.
Na uwagę zasługują rewelacyjne kreacje aktorskie Macieja Stuhra i Ireneusza Czopa jako braci Kalinów. Stuhr zrywa ze swoim artystycznym emploi przyjemnego gościa rodem z polskich komedii, natomiast Czop udowadnia widzom, że jest kimś znacznie więcej niż tylko kompanem psa Alexa w popularnym polskim serialu. Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim ten pierwszy, tworząc bohatera tragicznego, pełnego sprzecznych odczuć i rozwiązań, wyalienowanego i niezrozumianego przez lokalne społeczeństwo. Jest wiejskim Don Kichotem walczącym z wiatrakami, którego poczucie sprawiedliwości i odpowiedzialności społecznej prowadzi do tragicznego finału. Walorem kreacji Stuhra są niezwykłe umiejętności aktorskie, pozwalające mu na egzaltacje uczuć i przeżyć wewnętrznych głównego bohatera.
„Pokłosie” jest filmem równie ważnym, co przełamującym stereotypy „dobrych” Polaków i bariery związane z naszą narodową stylistyką kina historycznego, hołdującego zasadzie „ku pokrzepieniu serc”. Pasikowski pomimo pewnych fabularnych niedociągnięć i trywializmów realizacyjnych zaskakuje formą, udowadniając rodzimym twórcom, że można nakręcić dzieło tematycznie kontrowersyjne w formie pełnego napięcia thrillera. Brawo.