Jesień niesie ze sobą premiery kinowe, których wyczekuje się ze zwiększoną uwagą. Kiedy nasze parapety drżą pod naporem kropel wygrywających różne melodie, a złoto liści ścieli się pod naszymi nogami, powracamy do ciepłych sal kinowych. Producenci filmów dobrze o tym wiedzą i dlatego jesień jest momentem ponownego przebudzenia kinowych produkcji. Listopad jest miesiącem, w którym fani kina mogą powrócić do swojego środowiska, gdzie na pierwszy ogień trafia „Gra Endera”. Film ten był tak bardzo wyczekiwany, że aż bałem się go obejrzeć.
„Gra Endera” na podstawie książki Orsona Scotta Carda przedstawia historię chłopca, któremu przyszło dorastać w świecie pełnym strachu. Powodem tego była inwazja obcych sprzed lat. Ziemia zdołała się obronić, jednak straciła wiele cennych żyć i zasobów. Wiedząc doskonale o istniejącym zagrożeniu, zjednoczyliśmy się i wspólnie patrzymy w przyszłość, która jasno daje nam do zrozumienia, że jeśli chcemy przetrwać, musi ją określać militaryzm.
Ender jest nastolatkiem, jak każdy inny w jego wieku uczęszcza do szkoły, która ma na celu wyłonienie najlepszych spośród nas, by bronili reszty. Nietrudna do przewidzenia była jego psychika, która dała mu status wyrzutka. Nielubiany przez resztę chłopak- takie postacie wzbudzają zainteresowanie, chęć poznania. W większości filmów bohaterem staje się wyrzutek, który nagle odnajduje w sobie siłę. Jednak Ender jest inny. Nie użala się nad sobą, wykorzystuje swoje atuty, by zdobyć uznanie. Nie daje się uciskać silniejszym, walczy, nawet jeśli ma przegrać.
„Ender's Game” daje nam do zrozumienia, jak bardzo może różnić się to, o co walczymy, względem tego, co jest prawdziwe. Najważniejszym momentem filmu był czas kiedy wyszedłem z sali kinowej, spojrzałem na otaczający mnie świat i zrozumiałem jak bardzo może być nieprawdziwe to, co kreują ludzie posiadający władzę. Nie spodziewałem się takiego przesłania w tym filmie, co jest wielkim plusem dla produkcji. „Gra Endera” ma w sobie wiele cech, które porównują nasz świat, nasze życie. Jeśli to zauważymy, film przestanie być dla nas tylko obrazem o walce ludzkości z obcymi. Dogłębna analiza nie doprowadza do punktu, który mógłby jasno określić o co tak naprawdę toczy się wojna. Widz zostaje poniekąd zawieszony, pomiędzy historią która przewija się na ekranie, a tym, co tak naprawdę jest w niej ważne. Ender nie odbiega w żaden sposób od przeciętnego nastolatka jeśli chodzi o postrzeganie świata. Każda kolejna scena buduje w nim, oraz w widzu, coraz większe pytanie o istotę sprawy, za którą walczy. Pomimo tego Ender nadal pozostaje w szponach umysłów dyktujących mu co ma robić.
Efekty specjalne może nie biją na głowę tego, co mogliśmy oglądać do tej pory, jednak trzeba zaznaczyć, że postawiły pewien krok w stronę bariery zwanej 4D. Widać, i to bardzo, użycie Blue Boxa, jednak nie jest to nachalne, co daje duży plus.
To co mnie zdziwiło to gra aktorska Harrisona Ford'a. Ktoś z takim dorobkiem powinien dać z siebie więcej, a momentami czułem jakby grał w filmie epizodycznie, od niechcenia. Człowiek, który ma zagrać za rok Hana Solo, powinien pokazać coś o wiele lepszego. Szczególnie w kinie sci-fi które otworzyło dla niego ścieżkę kariery. Jestem bardzo niezadowolony z jego roli. Ben Kingsley natomiast pokazał się z jak najlepszej strony. Jego rola jest nie do końca określona, trudno wyczuć po czyjej stronie tak naprawdę stoi, ludzi czy „robali”. Stworzył postać tajemniczą, budzącą zainteresowanie i strach o jego prawdziwe intencje. W efekcie daje to widzowi pewien dyskomfort, który towarzyszy nam aż do końca seansu.
„Gra Endera” odznacza się na tle innych produkcji sci-fi i to bardzo. Efekty specjalne są na aktualnie typowym poziomie Hollywood. Jednak obejrzawszy cały film, człowiek zdaje sobie sprawę, że nie o to chodzi. To co jest sercem tego filmu znajduje się w jego zakończeniu, którego odkrycie i interpretację, pozostawiam Wam w pełnym zakresie.
W mojej ocenie „Gra Endera” jest filmem wartym obejrzenia, jeśli od samego początku spojrzymy na niego z bardziej ludzkiej strony, zostawimy za sobą wizualne upiększenia i poszukamy ukrytych przesłań.