Powiedzmy sobie jasno – „Nowe przygody Aladyna” to nie jest propozycja dla maluchów. Mimo że historia w sposób oczywisty czerpie garściami z jednej z baśni tysiąca i jednej nocy, całość jest raczej sprośną interpretacją pełną współczesnych wtrąceń i nawiązań do sytuacji politycznej, czy popkultury.
Wigilia, centrum handlowe i dwóch drobnych złodziejaszków w strojach Mikołajów. Dzień spędzony z dzieciakami na kolanach ma się zakończyć obfitującym w fanty skokiem na rzeczone centrum. Zanim to jednak nastąpi, banda dzieciaków chce usłyszeć bajkę i nie odpuści Samowi – w końcu czerwone szaty zobowiązują do spełniania dziecięcych życzeń. Sam postanawia sięgnąć po historię Aladyna i przenosi dzieci i widzów do średniowiecznego Bagdadu.
Nie ukrywam, że „Nowe przygody Aladyna” trafią jedynie do tych, którzy gustują w sprośnych, ocierających się o absurd żartach. Flet w odbycie, problemy z erekcją i magik ze skłonnościami homoseksualnymi. W obrazie Benzequena takich żarcików będzie pod dostatkiem. Francuz jednak zdaje się obawiać przekroczenia pewnej granicy dobrego smaku i nie zapędza się w całkowicie kloaczny wymiar prezentowanego humory. W „Nowych przygodach Aladyna” jest ciut niesmacznie, ale nie wpadamy z impetem w szambo.
Sporą zaletą obrazu Arthura Benzequena jest naszpikowanie go odwołaniami do otaczającego nas świata. Mamy więc i gorszy sort i zawiązujący się Komitet Obrony Demokracji, do tego „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, PKB, WIG20 i Azję Tuhajbejowicza. Poprzez zastosowanie takich niewielkich, czasami trywialnych wtrąceń komentujących opowiadaną historię robi się całkiem zabawnie, choć na pewno mniej zrozumiale dla młodszej grupy odbiorców.
Przy tej okazji należy wspomnieć o polskim dubbingu – Agnieszka Matysiak i Bartosz Zimiński odwalili kawał dobrej roboty, spolszczając film, a nie tylko go tłumacząc. Należą się im gromkie brawa za wiele żartów słownych w „Nowych przygodach Aladyna”. Nieźle wypadają też aktorzy podkładający głos pod głównych bohaterów, choć nie mogę ukrywać, że według mnie na pierwszy plan wysuwa się Wezyr Roberta Górskiego – może to przez kabaretowe zacięcie, albo to po prostu zwykła sympatia.
„Nowe przygody Aladyna” to nie jest komedia wysokich ani niskich lotów. Francuski obraz znajduje się gdzieś pośrodku, stojąc rozkrokiem między taktownym i inteligentnym a kloacznym humorem. Aladyn trochę drażni, trochę bawi, najważniejsze jednak, że w jego towarzystwie da się pośmiać, a to rzecz zbawienna w mroźne zimowe wieczory.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video – dystrybutorem filmu na DVD.