Lata 60. dla polskich twórców zdają się być niewyczerpanym źródłem inspiracji, z którego korzystają coraz częściej. Co ciekawe, głos zabierają reżyserzy młodego pokolenia, jak Borys Lankosz w „Rewersie”, ale do przeszłości sięgają także starsi twórcy, jak Jan Kidawa-Błoński.
Akcja filmu rozgrywa się pod koniec lat 60. minionego stulecia. Tytułowa Różyczka (Magdalena Boczarska) jest prostą dziewczyną, mającą romans z Romanem, agentem SB (Robert Więckiewicz). Roman postanawia wykorzystać dziewczynę i namawia ją do współpracy. Zadaniem Różyczki jest inwigilowanie znanego pisarza, Adama Warczewskiego (Andrzej Seweryn). Sytuacja komplikuje się, kiedy dziewczyna z wzajemnością zakochuje się w figurancie.
Najnowszy obraz Jana Kidawy-Błońskiego jest uniwersalną opowieścią o historii, miłości, władzy i pożądaniu. Reżyser zestawia ze sobą dwa światy, które łączy Różyczka - opętanego nienawiścią do Żydów i wiarą w system esbeka i walczącego z tymże systemem intelektualisty.
Twórcy skoncentrowali się przede wszystkim na uczuciach, które kierują głównymi bohaterami. PRL jest w tym filmie tłem, pewnym sztafażem, pretekstem do przedstawienia najbardziej ludzkich emocji. Jest to próba ukazania pewnych mechanizmów, motywów poszczególnych działań w sytuacji ekstremalnej, próba powiedzenia czegoś więcej niż enigmatyczne: stwierdzenie był agentem/był ofiarą. Wszystkie uczucia w filmie są bardzo mocne, wyraziste i oddane z naprawdę potężną ekspresją. Miłość przeplata się z nienawiścią, pożądanie z chęcią zemsty, a zazdrość z szaleństwem. Widz obserwuje jak poszczególne role się zmieniają, jak te wszystkie emocje są płynne i zmienne. Pojawia się problem tożsamości, czystego sumienia, wolności, poświęcenia i ceny, jaką przyjdzie wszystkim zapłacić.
Na szczególną uwagę zasługuje w tym filmie seks, który jest w nim specyficznym narzędziem. Sposób w jaki reżyser wykorzystuje nagość i seksualność naprawdę śmiało można zaliczyć do artyzmu. W filmie wykorzystano materiały archiwalne, które dzięki świetnemu montażowi stanowią nieodzowną całość dobrze opowiedzianego filmu.
„Różyczka” jest prawdziwą przepustką dla Magdaleny Boczarskiej, która wreszcie mogła zaprezentować szerokiej publice swoje umiejętności, które niewątpliwie posiada. Jest to też kolejna przepustka dla Jana Kidawy-Błońskiego, którego „Różyczka” jest z całą pewnością najlepszym obrazem. No i Robert Więckiewicz. To jest zdecydowanie jego rok. Rolą prymitywnego gbura, który pomimo braku ogłady, na swój sposób naprawdę potrafi kochać i walczyć w imię swoich przekonań, utwierdził krytykę w przekonaniu, że jest jednym z najzdolniejszych polskich aktorów.
Kontrowersje wokół filmu wywołane przez rodzinę Pawła Jasienicy (szczegóły w relacji z konferencji prasowej filmu „Różyczka”) nie powinny negatywnie wpłynąć na odbiór filmu. Wręcz przeciwnie, niech będą dla niego najlepszą reklamą, gdyż jest to niezbity dowód na to, że film jest prawdziwy. Prawdziwy nie pod względem wątków biograficznych, ale pod względem prawdziwych emocji.