...szczególnie na haju. Jesień życia niesie dla człowieka
wiele wyzwań, którym niełatwo podołać. Nad tym też problemem skupili się twórcy
„Babci Gandzi”, dodając do tego typowy francuski humor. Dla widza przyzwyczajonego
do amerykańskich komedii, produkcja ta może okazać się zaskoczeniem, jeśli do
tego nieobeznany jest z kinem europejskim, tym bardziej gwarantuje mu to dużą
dawkę rozczarowania. Osobiście jestem oddanym fanem komedii francuskich, które
w sposób groteskowy i metaforyczny przedstawiają historie zdawałoby się codzienne.
Nie inaczej jest z „Babcią Gandzią”. Sposób w jaki pokazano realia
dzisiejszej Francji, ma w sobie posmak czarnego humoru, który w zamierzeniu nie
ma tylko bawić, ale także pozostawić pole do refleksji nad tym, co oglądamy.
Paulette, tytułowa „Babcia Gandzia” jest kobietą szorstką, twardo hołdującą
przekonaniom minionej epoki. Nie toleruje imigrantów, chociaż to może mało
powiedziane, jest rasistką jakich mało. Imigranci innych ras to dla niej zło
wcielone i nie hamuje się w okazywaniu tego na każdym kroku. Smaczku dodatkowo
dodaje to, że jej zięciem jest czarnoskóry. Drugim wyraźnie nakreślonym
problemem dzisiejszego świata jest trud bycia osobą starszą. Paulette ma o tyle
trudniej, że musi ten trud znosić sama - jej mąż odszedł kilka lat wcześniej.
Pozostawiona sama sobie, zgorzkniała, wpada na szatański plan handlu marihuaną.
Nie można tutaj wyzbyć się porównania do amerykańskiego serialu „Breaking Bad”.
Paulette i Pan White przez brak pieniędzy, i niewiele do stracenia, postanawiają
wykorzystać nadarzającą się okazje.
Twórcy „Babci Gandzi” nie wystrzegli się niestety rutyny, która kieruje
ostatnio wieloma produkcjami. Opowiadając o stereotypach ciążących na społeczeństwie,
sami takie stereotypy kreują. W filmie imigranci parają się szemranymi
interesami, niemal każdy jeden pokazany na ekranie, taki właśnie jest. Postać
Paulette wydaje się być najbardziej wiarygodna ze wszystkich, które oglądamy na
ekranie. Denerwującym czynnikiem jest ukazanie policji jako ciapowatych
nieudaczników, którzy mając pod nosem przestępców, nie zauważają ich niecnych
poczynań, choćby te jarzyły się jak światło latarni morskiej w nocy. Denerwuje
to widza, stworzono przez to kolejny stereotyp powielający zdanie że policjanci
inteligencją nie grzeszą i nawet starsza kobieta jest w stanie wyprowadzić ich
w pole. Jeśli przyjrzymy się przemianie głównej bohaterki, która zachodzi w
sposób skokowy, zamiast powoli - co byłoby bardziej wiarygodny. Paulette
zmienia zdanie i poglądy zbyt drastycznie, zbyt nagle, by można było uznać to
za wiarygodne.
Jeśli pominiemy oczywiste potknięcia, które film ten się nie
wyrzekł „Babcia Gandzia” jest komedią wesołą, nawet pomimo kłopotów życiowych
bohaterki, które nie są obce przecież nikomu z Nas. Film ten nie rozbawił mnie
wielce, jednak dał mi do zrozumienia, że człowiek na stare lata ma prawo do
cieszenia się życiem, a jeśli dodać do tego ciekawy pomysł na przedstawienie
drogi w osiągnięciu tego szczęścia, można nakręcić film, który przyjemnie
zapełni nam czas.