Między premierą pierwszej i drugiej części „Igrzysk śmierci” doszło do kilku znaczących wydarzeń. Pałeczkę reżysera przejął Francis Lawrence, a Jennifer Lawrence otrzymała Oscara. Zastanawiające było jak taki obrót spraw wpłynie na wygląd drugiej części trylogii pod tytułem „W pierścieniu ognia” ?
Nie wpłynął w ogóle. Nowy reżyser stanął na wysokości zadania i pociągnął film zgodnie ze stylem jaki został wyrobiony przez jego poprzednika. W drugiej części dane nam będzie obserwować dalszą ścieżkę wydarzeń zwycięskiej dwójki. Po wygranych Głodowych Igrzyskach Katniss i Peeta wyjadą na długą wycieczkę po wszystkich Dystryktach, w których - wbrew własnym przekonaniom - zmuszeni będą lansować politykę Kapitolu. Przebiegły prezydent Snow wyczuje jednak ich niechęć do panującej władzy i przygotuje nową niespodziankę - kolejne Igrzyska.
Na uwagę zasługuje fakt, że ścieżka fabularna filmu podąża tą samą drogą, co książka. Oczywiście nie wszystko zostało uwzględnione, ale są to bardziej niuanse, które można nazwać kosmetycznymi ubytkami. Co najważniejsza - nie zawiodła sama Jennifer Lawrence. Oscar w rękach tak młodej, zdolnej dziewczyny może nieźle namieszać pod kopułką. Tutaj jednak to się nie stało. Katniss ma nadal pazur i ciągle nienagannie strzela z łuku.
Wizualnie film prezentuje się bardzo dobrze. To samo zresztą można powiedzieć o reszcie ekipy. Harrelson naprawdę przekonuje rolą ciągle uchlanego Haymitcha, a fanaberyjne kreacje i pieszczotliwe teksty Effie Trinket (granej przez Elizabet Banks) wywołują uśmiech na twarzy. Świetnie wykreowana atmosfera niepewności i ciągłego strachu akcentowana jest subtelnie dobranymi efektami specjalnymi, jak np.: goniąca głównych bohaterów trująca mgła czy wściekłe stado pawianów. Na siłę można doczepić się do muzyki. Powtarzają się bowiem motywy obecne już w pierwszej części. Tutaj widz może mieć spory dylemat. Bo choć jest to ta sama muzyka, to nadal w niektórych scenach mocno ściska za serce.
Po obejrzeniu tego filmu widzowi nie pozostanie nic innego, jak wyciągnąć, niczym mieszkaniec Dystryktu Dwunastego, trzy palce w stronę twórców filmu i oddać im hołd za kawał dobrej roboty.