Stało się już tradycją, że w każde święto Halloween w Stanach Zjednoczonych premierę ma kolejna część „Piły”. W roku 2008 do kin trafiła piąta odsłona kazań Pana Układanki (Tobin Bell). Moim zdaniem najgorsza z dotychczasowych.
„Piła V” wywołała u mnie wiele skojarzeń z „Piłą III” (notabene słabiutką). Tak też kolejny raz w głównej mierze widz obserwuje retrospekcje, z których dowiaduje się o przyczynach przejścia detektywa Hoffmana (Costas Mandylor) na stronę Jigsawa. Czym to skutkuje? Nudą. Owszem, przyznać trzeba, że twórcy całkiem zgrabnie starają się połączyć ze sobą wszystkie części filmu, jednak im dalej w las tym więcej drzew. Nie zdziwiłbym się, gdyby w następnej odsłonie cyklu okazało się, że Panu Układance pomagał kolejny „nawrócony”.
Osobiście już w „Pile III” przejadły mi się pseudo-moralitety głównego (anty)bohatera. Obecnie nie budzą już one zainteresowania, przez co los poddawanych próbom osób jest dla mnie obojętny. I oto w najnowszym filmie Davida Hackla jest pięć pośrednio powiązanych ze sobą osób, zamkniętych w jednym pomieszczeniu (skojarzenia z „Piłą II”?). Co więcej, postacie te są zupełnie niewiarygodne, ich zachowanie przewidywalne, i w zasadzie nic by się nie stało, gdyby tegoż wątku w ogóle nie było. No ale samymi retrospekcjami widocznie nie dałoby się wypełnić 1.5 h taśmy filmowej…
Przed każdą częścią fani serii zastanawiają się, jakie tym razem pułapki zastawi Jigsaw na swoje ofiary. Powiada się, że w prostocie siła i ta teoria sprawdziła się w „Pile”. Później śmiertelne mechanizmy stały się o wiele bardziej skomplikowane, dzięki czemu widz nabrał przekonania, że Jigsaw i spółka posiadają nadzwyczajny zmysł inżynieryjny. Cóż, najwidoczniej ukończyli studia na Politechnice z wyróżnieniem ;)
Na piątej części „Piły” zawiodą się wszyscy ci, którzy liczyli na ogrom krwawych (obrzydliwych?) scen, jakich wiele było w czwórce. Tutaj tylko pierwsza próba (z wahadłem) trzyma tamten poziom. Reszta jest już znacznie łagodniejsza. Czyżby zatem piła się stępiła…?
Mimo że nawet lubię tę serię, to nie spodziewałem się wiele po najnowszej odsłonie, bo i czego oczekiwać od piątej części cyklu. Jednak i tak czuję się zawiedziony, ponieważ film Hackla nie wzbudził we mnie żadnych pozytywnych emocji. Co więcej, po raz kolejny zostałem przez Jigsawa zapewniony, że nigdy nikogo nie zabił, gdyż sam brzydzi się zbrodnią. Śmieszne to i żałosne zarazem. Ale cóż, mimo wszystko szóstą część najprawdopodobniej i tak obejrzę, z ciekawości, jak to się zakończy. Chyba że producenci postanowią pchać wózek z napisem „Piła” dalej. Jednak wtedy byłoby to już szczytem bezczelności.