André Øvredal zrealizował film zgoła odmienny od nagrodzonego przez publiczność Amandą, norweską nagrodą filmową, „Łowcę trolli” („Trolljungeren”). Reżyser tym razem przeniósł produkcję ze Skandynawii do Wielkiej Brytanii, natomiast efekt przypomina inspirację kanadyjsko-amerykańską realizację „The Witch” (w wersji polskiej tytuł brzmi „Czarownica: bajka ludowa z Nowej Anglii”).
Akcja rozgrywa się na terenie Nowej Anglii, w miasteczku, które wydaje się typowym, sennym skupiskiem ludzi, którzy się znają. Głównymi bohaterami są koroner Tommy Tilden (Brian Cox) i jego syn Austin (Emile Hirsch), który pomaga ojcu w pracy po śmierci żony Tommy’ego i matki Austina. Szeryf Sheldon (Michael McElhatton) przywozi zwłoki Jane Doe (Olwen Cathrine Kelly) i pilnie domaga się autopsji ze względu na tajemnicze okoliczności znalezienia ciała. Austin zostawia dziewczynę Emmę (Ophelia Lovibond) i wraca do kostnicy, gdzie przeprowadzenie zwykłej procedury przerywają liczne zakłócenia, co jest dopiero początkiem koszmaru, jaki spotka ojca i syna.
Doskonała gra aktorów zapewniła powodzenie tej produkcji. Na wysokim poziomie zagrali zarówno Cox i Hirsch, a Kelly wzniosła się na wyżyny aktorstwa, utwierdzając w przekonaniu widza, że Jane Doe leżąca na stole sekcyjnym nie powinna tam trafić, ponieważ wciąż żyje.
Øvredal świetnie prowadzi aktorów oraz buduje napięcie i grozę, zwłaszcza w pierwszej części filmu. Reżyser ze względu na zawód bohaterów wprowadził do horroru elementy z podgatunku gore. Rozkrojone ciało, pokazany mózg i serce badanej Doe to konieczny zabieg, aby pokazać kolejne elementy zagadki, jaką przyjdzie rozwiązać Tildenom, ponieważ ciało denatki skrywa mroczną tajemnicę.
Reżyser bawi się motywem czarów oraz postrzegania kobiet jako czarownice. Pojawia się też motyw zemsty za dokonane krzywdy i pytanie, czy rytuał, jakiemu została poddana Jane Doe, miał zapobiec działaniu czarownicy, czy wywołał moce, których nie należało powoływać do życia. Jest to ciekawy aspekt filmu podjęty przez Skandynawa, ale nie wyjaśniony. W obliczu zetknięcia się z nienaturalnymi zjawiskami, starszy Tilden próbuje zrozumieć Doe, natomiast młodszy Austin rozwiązania upatruje w pokonaniu Jane. Norweg i w tej kwestii nie daje jasnej odpowiedzi, zatem każde przypuszczenie wysunięte przez koronera i jego syna (a także widza) może być słuszne. Dziwi i cieszy zarazem, że reżyser nie podkreślił typowego postrzegania czarownic przez pryzmat atrybutów, do jakich między innymi należał kot. U Øvredala zwierzę nie ma takiego znaczenia (w mitologii skandynawskiej koty były powiązane z bogami), natomiast zdolności samej Doe przypominają mumię Stephena Sommersa, jednak nie ma tu miejsca na żaden komizm.
Suspens jest zachowany, fabuła pozostaje ciekawa i chociaż nie jest to arcydzieło ani dzieło epokowe czy też gatunkowo przełomowe, to jednak pozostaje niedosyt, że historia była tak krótka i treściwa zarazem. Być może powstaną kolejne części, na co nie ma gwarancji, jednak z pewnością to propozycja dla miłośników dobrego kina grozy, którego wydarzenia można przedstawić zarówno w formie prequelu, jak i sequelu, pod warunkiem, że reżyser zechce dokonać kontynuacji.