Bardzo dobry, intrygujący zwiastun, znane nazwiska w obsadzie - film debiutującego reżysera Marcela Langeneggera od początku wydawał się wart obejrzenia. Po raz kolejny okazało się jednak, że trailery bywają złudne, a dobra obsada nie gwarantuje sukcesu. Czym „Uwiedziony” zasłużył sobie na takie stwierdzenie?
Jonathan (McGregor), nieśmiały i zapracowany księgowy poznaje charyzmatycznego prawnika - Wyatta (Jackman). Wprowadza on Jonathana do seks klubu, którego członkowie bez zbędnych słów i zobowiązań mogą realizować swoje erotyczne fantazje. Podczas jednego ze spotkań, księgowy zakochuje się w pięknej blondynce (Williams), którą spotkał już wcześniej na stacji metra. Wkrótce jednak dziewczyna znika, a dla Jonathana to tylko początek prawdziwych problemów.
„Uwiedziony” od początku budzi skojarzenia z „Wykolejonym” Mikaela Hafstroma. Oparty jest na tym samym schemacie, który w filmie Hafstroma sprawdził się bardzo dobrze, tutaj jednak wywołuje jedynie permanentne uczucie deja vu. Ciągle mamy wrażenie, że gdzieś już to widzieliśmy, przez co film staje się do bólu przewidywalny. Ta przewidywalność to zresztą największa wada obrazu Langeneggera, gdyż nawet widz nie znający wymienionego wyżej „Wykolejonego” już po kilku minutach powinien domyślić się rozwinięcia i zakończenia fabuły „Uwiedzionego”. Przez to film ogląda się bez większego zainteresowania i emocji. Jakby tego było mało, widz prowadzony jest przez twórców scenariusza za rączkę, bowiem każda, nie do końca wyjaśniona kwestia, znajduje dosłowne wyjaśnienie w późniejszych scenach. A nie są to rzeczy, których bez problemu nie można by się domyślić samemu.
Mocną stroną filmu miała być zapewne obsada. I jest. Hugh Jackmana i Ewana McGregora nie trzeba nikomu przedstawiać, w thrillerze Langeneggera zrobili co do nich należało. Powiedzmy sobie jednak szczerze, obaj panowie radzili już sobie z dużo bardziej wymagającymi rolami, więc występ w „Uwiedzionym” będzie raczej epizodem w ich filmografii, a nie ważnym rozdziałem kariery. Michelle Williams, znana głównie z serialu „Jezioro Marzeń”, miała być tajemnicza i pociągająca, co jej się udało (choć to kwestia gustu). Podobnie jednak jak w przypadku jej bardziej znanych ekranowych partnerów, nie będzie to dla niej raczej rola przełomowa, dająca przepustkę do czołówki aktorów Hollywood.
Czy „Uwiedziony” ma jakieś inne zalety oprócz znanej obsady? Na plus zaliczyć można muzykę, która choć nie zapada zbytnio w pamięć, jest dobrze dopasowana do wydarzeń na ekranie. Do umiejętności reżyserskich Langeneggera też ciężko się przyczepić, swoją pracę wykonał solidnie, ale bez błysku. Dzięki sprawnej realizacji, mimo całej przewidywalności, nie miałem ochoty na przerwanie seansu, ani nie liczyłem minut do jego zakończenia. To już coś.
Debiut Langeneggera nie wypada fatalnie, ale nie będzie też o nim głośno. Niestety wtórność i przewidywalność przysłaniają pozostałe cechy „Uwiedzionego”, a do tego w porównaniu do filmu, na którym wyraźnie był wzorowany - „Wykolejonego” Mikaela Hafstroma - wypada dosyć blado. Z oceną umiejętności reżysera poczekam więc do będącego w produkcji dramatu wojennego „Brothers in Arms”. Wszystkim, którzy mimo to mają ochotę sami przekonać się, ile zostało z dobrego zwiastuna „Deception” (tytuł oryginalny) radzę zaczekać na premierę DVD.