Bijąca rekordy popularności zarówno we Francji jak i na świecie seria „Taxi” doczekała się kolejnej czwartej już części. Okazuje się, że powiedzenie „co za dużo to niezdrowo” często potwierdza się w rzeczywistości...
Tym razem dwóch przyjaciół - taksówkarz Daniel i policjant Emilien zaprezentowani są jako ludzie z doświadczeniami, którzy zaczynają myśleć o przyszłości – zarówno swojej jak i własnych dzieciaków. Zależy im już tylko na spokojnym dotrwaniu do błogiej emerytury i trzymaniu się z dala od wszelkich problemów. Niestety nie jest to pisane szczególnie Emilienowi, który popadając w tarapaty pociąga za sobą zawsze pomocnego przyjaciela. Pech chciał, że do najbardziej zwariowanego posterunku we Francji trafia bardzo groźny przestępca. Mimo, iż jest bardzo skrupulatnie pilnowany, by nie uciekł to i tak mu się to udaje wykorzystując łatwowierność Emiliena oraz niefrasobliwości reszty policyjnej załogi. Po raz kolejny przyjaciel Daniela traci pracę i znów ratunku szuka u najpopularniejszego i najszybszego taksówkarza w Marsylii.
Najbardziej do gustu przypadły mi dwie pierwsze części „Taxi”. Luc Besson i Gerarg Krawczyk stworzyli wówczas komedię sensacyjną niemal doskonałą wplatając do filmu to co najważniejsze w tym gatunku – widowiskowe pościgi, zabawne dialogi i świetne gagi. Trzecia część wg mnie była swego rodzaju sprawdzeniem popularności dwóch poprzednich i zapewne udanym sądząc po kinowej frekwencji. Po obejrzeniu czwartej już części serii ewidentnie widoczne jest to, że brakuje twórcom pomysłów. Film oparto na sprawdzonych pomysłach, które jednak wielu fanom na pewno się już nieco przejadły. Zastanawiające jest to, że wyeliminowano to co było właściwie znakiem firmowym filmu, a mianowicie świetnie zorganizowane pościgi. Jaki to miało cel? Dwie krótkie przejażdżki nawet z Djibril Cissé jako pasażerem i efektowny wjazd na stadion to jednak za mało dla filmu, którego zawsze domeną była szybkość.
Zaskakujące jest również to, że Daniel został nieco zepchnięty na drugi plan, a wyeksponowano Emiliena, którego nieudolność miała najprawdopodobniej rozbawić widzów. Można powiedzieć, że całość ratuje w pewnym sensie postać komisarza Giberta, który na każdym kroku zaskakuje swoimi dziwactwami. Wyeksponowanie w całkiem udany sposób jednej postaci to jednak trochę za mało, by powtórzyć sukces poprzednich części, które gwarantowały świetną zabawę.
Niestety potwierdza się po raz kolejny, że kontynuacje są zawsze gorsze od poprzedników to i tak każdy fan „Taxi” pewnie będzie usatysfakcjonowany, a już na pewno ta męska część. Zabrakło wprawdzie efektownych pościgów, ale za to są „sprawdzone” gagi i oczywiście... piłka nożna!
Moim skromnym zdaniem twórcy powinni jednak zakończyć już tą serię gdyż tworzenie kontynuacji bez wyrazu, bazujących wyłącznie na popularności poprzedni części zniszczy jedynie dotychczasowy dorobek.