Denis Villeneuve to reżyser zagadka. Nigdy nie wiesz, jaki film stworzy: czy prawdziwe arcydzieło, czy może coś, o czym lepiej szybko zapomnieć i nigdy więcej do tego nie wracać. „Labirynt” okazał się jednym z najlepszych filmów 2013 roku, jednak w tym samym roku reżyser oddał nam do obejrzenia inny obraz – „Wroga”. O ile ten pierwszy uważam za małe filmowe arcydzieło, o tyle drugi już niekoniecznie. Za szybko nakręcony, byle zmieścić się w wyznaczonym terminie. W tym roku na ekrany kin weszła kolejna produkcja Denisa Villeneuve’a – „Sicario”. Jak tym razem poradził sobie reżyser?
Kate Macer, agentka FBI, zostaje zwerbowana do grupy specjalnej zajmującej się walką z kartelami narkotykowymi. Kobieta wie, że czeka ją ciężkie zadanie, nie zdaje sobie jednak sprawy, że nie wszystko będzie rozstrzygane na drodze prawa i porządku. Zdaje sobie z tego sprawę, kiedy wraz z nową drużyną ląduje w Meksyku. Poznaje niekonwencjonalne metody postępowania swoich przełożonych i sama staje się celem narkotykowych bossów.
„Sicario” to mroczny i bardzo drastyczny film, który stara się uświadomić i unaocznić widzowi prawa rządzące kartelem. Reżyser nie chce pokazać odbiorcy przesłodzonego świata, tylko przybliżyć mu obraz narkotykowego zła i szaleństwa. Co stoi za wielkimi pieniędzmi? Krew, brutalność i morze ciał. Denis Villeneuve w bardzo dosadny sposób przybliża widzom świat zła, gdzie ludzkie życie nie ma żadnego znaczenia.
Pośrodku tych walk policji z przestępcami stoi główna bohaterka. I o ile Emily Blunt to utalentowana aktorka, o tyle jej postać nie została do końca przemyślana. Bardzo ciekawym okazał się zabieg uczynienia kobiety główną bohaterką – wrzucenia ją na głęboką wodę, zestawienie jej poglądów z opiniami innych członków grupy specjalnej. Gdyby tylko dano bohaterce więcej ikry. Przez większość filmu protagonistka obrywa ciosy – staje się marionetką, którą wszyscy sterują. Jej postać nie wygląda wiarygodnie, nie widać w niej policjantki. I o ile można zrozumieć niektóre decyzje Kate – w końcu widzi, jak łamane są prawa, których przez długi okres broniła i to przez członków policyjnej grupy – o tyle jej bezsilność razi. Widz wie, jak skończy się jej chwilowy bunt – bezowocnie. Przez cały film bohaterka miota się, przeżywa każdą akcją, widać, że nie jest wiarygodną przedstawicielką prawa, gdyż jest za miękka. W przeciwieństwie do Alejandro, który bez mrugnięcia oka zabija kolejne osoby oraz Matta, prowadzącego operację. To oni ściągają na siebie światła fleszy. Są o wiele ciekawszymi postaciami, nie są jednowymiarowi i, co najważniejsze, nie tak łatwo rozgryźć ich postępowanie. Kate wypada przy nich jak młoda uczennica.
„Sicario” trzyma w napięciu. Niestety w pewnym momencie widz czuje, że całą ta historia zmierza do martwego punktu. Dlaczego bohaterowie robią to, co robią? Odpowiedź okazuje się za prosta, niepasująca do dynamiki produkcji. A szkoda, bo gdyby zrezygnować z tak nijakiego rozwiązania, film okazałby się o wiele bardziej interesującym.
Nowy obraz Denisa Villeneuve’a nie jest tak dobry, jak „Labirynt”, jednak widać w nim spory potencjał. Reżyser miał wizję, ale nie do końca udało mu się ją zrealizować. Głównym problemem tej produkcji jest protagonistka, która nijak nie wpasowuje się do rysowanego świata.