„Spływaj”. Takie słowa poprzedzają wylanie (dosłownego) kubła zimnej wody na zawodników muzycznego show „Music Race”, którzy nie przypadli do gustu jurorom. A o ich aprobatę wcale nie tak łatwo. W końcu biorą pod uwagę nie tylko umiejętności wokalne uczestników, ale również to, jaki szum będą potrafili wokół siebie wzniecić. „Jak zostać gwiazdą” to próba ukazania świata show biznesu i telewizyjnych programów rozrywkowych zza kulis, ale też komedia, wypełniona po brzegi melodramatyzmem i dobrze znanymi nam kliszami kina inicjacyjnego. Nie jest to jednakże kolejna polska komedia romantyczna, jakich ostatnimi latami nie brak, której seans sprawi, że poczujemy jak w przyspieszonym tempie umierają nasze szare komórki. Ale nie jest to też film, który zostanie w naszej świadomości dłużej niż piosenka przewodnia, którą od czasu do czasu zanucimy pod nosem po wyjściu z kina. Czym w takim razie jest?
Film opowiada historię nastolatki o wdzięcznej ksywce „Ostra”, w którą wcieliła się Katarzyna Sawczuk. Jej ojciec, którego gra Maciej Zakościelny, nie doczekał jej narodzin, bo wyjechał z rodzinnego Rozalina w pogoni za muzyczną karierą. Teraz, zamiast tworzyć kolejne albumy, stał się jurorem talent show „Music Race”. Wraz z nim kubły zimnej wody na głowy zawodników wylewają Urszula Dudziak, grająca samą siebie, oraz mówiąca samymi hashtagami gwiazdka social mediów, w którą wcieliła się Julia Kamińska. Gdy casting do telewizyjnego programu przybywa do Rozalina, Ostra właściwie przypadkowo bierze w nim udział, a filmik, w którym obraża nieświadomego jej istnienia ojca, staje się hitem Internetu. Niedługo później nastolatka przybywa do Warszawy i mierzy się w muzycznym wyścigu z innymi rządnymi sławy piosenkarzami oraz swoimi trudnymi uczuciami wobec ojca.
W momencie, w którym Ostra pojawia się w stolicy film rozpada się na dwie części – na ośmieszanie absurdalnej sceny show biznesowej oraz na ukazanie relacji córka-ojciec. Dochodzi do tego jeszcze niezbyt udana satyra życia „w wielkim mieście”, zachłyśnięcia się sławą i popularnością, wątek miłosny oraz kilka innych napoczętych, lecz niewykorzystanych w pełni tematów, których nagromadzenie sprawia, że filmu nie można jasno sklasyfikować gatunkowo. Niekonsekwentne zaczynanie wątków i traktowanie ich po macoszemu stanowi poważny minus „Jak zostać gwiazdą”. Ma się wrażenie, że reżyserka – Anna Wieczur Bluszcz – nie może zdecydować się, co jest główną osią filmu, chciałaby pociągnąć wszystkie wątki naraz, co w konsekwencji sprawia, że żaden z nich nie jest wystarczająco rozwinięty.
Obsadzenie głównej roli Katarzyną Sawczuk nie było przypadkowe. Dziewczyna ma piękny, potężny głos, który już kiedyś przyniósł jej rozgłos w… talent show. Kilka lat temu dotarła do finału „The Voice of Poland” i zajęła drugie miejsce w prawdziwym muzycznym wyścigu. Jej wyśmienite zaplecze wokalne oraz ciekawe aranżacje znanych piosenek stanowią największą zaletę tego filmu. W muzycznych momentach szczerze wierzy się w emocje bohaterki, a nawet wystukuje nogą w rytm. Gorzej z autentyzmem Sawczuk w scenach mówionych. I może to kwestia średniego scenariusza, może średniego aktorstwa, a może obu, lecz jej bohaterka wypada zwyczajnie sztucznie. Tak jak zresztą większość bohaterów „Jak zostać gwiazdą”. Wydają się być bardziej karykaturami samych siebie. Na czele z epizodyczną rolą Urszuli Dudziak, której obecność absolutnie nic nie wnosi fabularnie, a ma chyba tylko za zadanie przyciągnąć jej fanów do kina. W tym tłumie nieautentycznych postaci wybijają się dwie skrajne role – ta ironicznie przekoloryzowana Julii Kamińskiej i ta poważniejsza, lecz lekko tragikomiczna Anity Sokołowskiej (grającej matkę Ostrej). Kamińska odgrywa swoją postać wręcz teatralnie, świetnie się w tym wszystkim bawi. Rzuca hashtagami na lewo i prawo, idealnie wpisuje się w stereotyp gwiazdki social mediów, lecz robi to z pełną świadomością. Natomiast Anita Sokołowska ma w sobie dużą dozę dojrzałości, która wprowadza na dobry tor historię relacji matki z córką, nadaje jej jakiejkolwiek głębi.
Jeśli miałabym użyć jednego słowa, które miałoby idealnie zobrazować, czym jest „Jak zostać gwiazdą” to byłaby to – klisza. Od samego początku możemy spodziewać się, jak potoczą się losy bohaterów. Nic nas w tym filmie nie zaskoczy, łącznie z punktem kulminacyjnym historii, który w założeniu dramatyczny i wstrząsający, mi wydał się zwyczajnie śmieszny. Jednakże, choć oryginalnością nie zachwyca, to ma w sobie kilka sympatycznych scen, na których można się szczerze zaśmiać (lub chociaż uśmiechnąć pod nosem).