Walt Kowalski, właściciel tytułowego zabytkowego Forda Gran Torino. Skrajnie niepoprawny politycznie. Zatwardziały konserwatysta. Nigdy nie przebiera w słowach. Nieznośny nawet dla swojej rodziny. Weteran wojny koreańskiej. Niekryjący się ze swoimi rasistowskimi poglądami, zwłaszcza wobec otaczających go w sąsiedztwie Azjatów.
Co się jednak stanie, gdy przez przypadek zostanie przez swoich sąsiadów uznany za bohatera? Gdy azjatycka kuchnia posmakuje mu bardziej niż suszona szynka? A pewien chłopak będzie potrzebował jego pomocy, by stać się prawdziwym mężczyzną i uwolnić się spod wpływu miejscowego gangu? Jak na te nowe okoliczności zareaguje stary i stały dotychczas w swych poglądach Walt?
Oglądając Eastwooda w roli Walta Kowalskiego nasuwają się nam na myśl wszelkie role ekranowych twardzieli, w które miał okazję się wcielić (od brutalnych kowboi, do wcale nie lepszych policjantów, jak np. Harry Callahana). Aktor przez większą część filmu nie pozbywa się miny starego, choć nadal wściekłego ogara. Obdarza nią zarówno niczemu niewinnych (może oprócz swego azjatyckiego pochodzenia) sąsiadów, jak i wszelkich oprychów pojawiających się na ekranie. Walt Kowalski jest równie wredny dla członków swojej rodziny, jak dla miejscowego gangu. I chociaż taka postawa nie przysparza mu przyjaciół, jak można się domyślić, zupełnie mu to nie przeszkadza. Nie ma on zamiaru rezygnować ze swoich zasad dla zyskania sympatii otoczenia. To inni muszą spełnić surowe kryteria Walta, by móc przebywać w jego towarzystwie w miarę bezkonfliktowo.
Może trudno to sobie wyobrazić, ale to właśnie ten twardy i krewki „emeryt” zajmie się pewnym momencie „edukacją” młodego i niezwykle wrażliwego chłopca. Thoad, wychowywany przez same kobiety, będzie potrzebował przewodnika, który go wprowadzi w męski świat. Męski w tradycyjnym rozumieniu: dosadnego języka, ale też twardych zasad i jasno określonych wartości oraz ciężkiej fizycznej pracy. Według konserwatywnych poglądów Walta bowiem tylko taką drogą można ukształtować w pełni wartościowego człowieka.
Dzięki twardym lekcjom chłopak stopniowo zyskuje pewność i wiarę w siebie. Wszystkie te nauki, wobec tragedii spowodowanej przez żądzę zemsty i odwetu gangu, zostaną wystawione na bardzo ciężką próbę. Może to zaprzepaścić całą naukę jaką otrzymał Toad. Lecz wtedy właśnie Walt postanawia udzielić chłopcu ostatniej, najważniejszej lekcji dotyczącej walki z przemocą. Lecz, co okaże się dużym zaskoczeniem, w tym przypadku za „pomoce dydaktyczne” i środek do wymierzenia sprawiedliwości nie posłużą ani pięści, ani broń, choć krew się poleje…
Ostatni twardziel Hollywood pokazuje nam na końcu, że choć stary, schorowany i światopoglądowo niemodny, to jednak właśnie Walt odnosi ostateczne zwycięstwo nad brutalnymi oprychami. Jego siła, poza tą czysto fizyczną, tkwi bowiem przede wszystkim w nieugiętym charakterze i wierności swoim wartościom, ich - jedynie w posiadanej broni. Pokazuje to wyższość tradycyjnych norm, skonfrontowanych ze słabym tak naprawdę charakterem zdeprawowanej młodzieży, ukrywanym jedynie pod maską brutalności i pewności siebie.