Wydaje się, że „Ktoś całkiem obcy” to kolejny zwykły thriller, gdzie widz po prostu przygląda się toczącemu się śledztwu, ale to nic bardziej mylnego. Z pozoru prostej historii kobiety walczącej o prawdę można zrobić świetną historię z dreszczykiem.
Rowena Price jest młodą robiącą wielką karierę dziennikarką. Kobieta jest bardzo oddana swojej profesji i każdy temat, którym się zajmuje stara się opracować w sposób najlepszy jaki można. Podejmuje się zbadać losy swojej przyjaciółki, która zostaje w tajemniczych okolicznościach zamordowana. Podejrzenia padają na znanego i wpływowego Harrisona Hilla, który bryluje w świecie reklamy. Dziennikarka wraz ze swoim przyjacielem z pracy Milesem postanawia zbadać sprawę od wewnątrz, a w tym celu przenika do otoczenia Hilla. Rowena odkrywając coraz to nowe fakty dotyczące jej śledztwa zaczyna odkrywać również inne, a do tego przerażające szczegóły.
Sam początek filmu nie prezentuje nic szczególnego. Obserwujemy losy ambitnej dziennikarki, która nienależyte przygotowanie materiału czy zatuszowanie tego co odkryła uznaje za wielką porażkę życiową. Jako cel wyznaczyła sobie odkrywanie prawdy i walkę z niesprawiedliwością. Szczytne założenia, ale mało oryginalne dla widza, który od thrillera oczekuje elementu zaskoczenia. Film Jamesa Foleya nie zawiedzie jednak nikogo, bo fabuła z czasem bardzo się komplikuje i zdecydowanie wielu zadowoli.
W postać Roweny Price wciela się Halle Berry i po raz kolejny wywiązuje się ze swojego zadania świetnie. Zaprezentowała Nam ambitną kobietę, która brnąc w swoim śledztwie coraz dalej napotyka mnóstwo nowych pytań, które pozostają bez odpowiedzi. Jak widać uroda czasem jednak chodzi w parze z talentem. Nie można nie wspomnieć o wybitnej już niemal postaci kina - Bruce Willisie, który jako Hill odzwierciedla cechy charakteru do jakich widzów przyzwyczaił w innych pozycjach filmowych – nieustępliwość, zaciekłość, spryt. Dodatkowo ta twarz bezwzględnego twardziela znanego z „Ostatniego sprawiedliwego” czy „Szklanej pułapki” . W obsadzie również nie można pominąć Giovanniego Ribisi’ego, który wprowadza do filmu jako Miles element humoru czy nawet szaleństwa. Widać, że jest to utalentowany aktor na którym kiedyś z powodzeniem poznał się Steven Spielberg obsadzając Go w „Szeregowcu Ryanie”.
Prócz bogatej obsady istotny jest sam scenariusz, a właściwie jego zakończenie, które jest bardzo zaskakujące. Największym plusem „Ktoś całkiem obcy” jest właśnie historia, której finału wręcz nie można się domyślić nie śledząc losów bohaterów do samego końca.
Polecam ta pozycję każdemu dla kogo thriller i kryminał w jednym to recepta na świetnie spędzony czas. Po obejrzeniu sami zaczniemy się zastanawiać czy aby właśnie teraz nikt nie patrzy...