Filmów o tematyce czysto piłkarskiej nie powstało wiele, a naprawdę interesujących było jeszcze mniej. „Gol!” to swoisty rodzynek, gdyż – mimo prościutkiej historii „od zera do bohatera” – jest całkiem sprawnie zrealizowany, a przede wszystkim ogląda się go bardzo przyjemnie. Będąc fanem futbolu duże nadzieje pokładałem więc w kontynuacji historii Santiago Muñeza (Kuno Becker). Tym bardziej żałuję, że aż tak bardzo się rozczarowałem...
Santi nie jest już anonimowym piłkarzem – to najlepszy zawodnik Newcastle. Kibice go kochają, w życiu prywatnym także mu się układa. Niespodziewanie chęć jego pozyskania zgłasza Real Madryt. Nad taką propozycją długo nie należy się zastanawiać i tak oto Muñez przenosi się do stolicy Hiszpanii. Wielkie miasto, wielki klub, wielkie pieniądze i wielkie pokusy...
Scenariusz „Gola 2” (autorstwa Mike’a Jefferiesa, Adriana Butcharta i Terry’ego Loane) jest chyba jego najsłabszą stroną. Przedstawiona historia nuży, nie jest już tak dynamiczna jak w części pierwszej. Tutaj skupiono się głównie na destrukcyjnym wpływie olbrzymich pieniędzy na ludzi, którzy nie są na nie mentalnie gotowi. Santiago diametralnie zmienia styl życia (kupuje duży dom i sportowy samochód), a w rezultacie – niezauważenie dla niego – do głowy uderza mu sodówka (przy okazji dodam, że Kuno Becker bardziej przekonywał mnie w roli biednego i nieco zagubionego chłopaka niż bogatego gwiazdora). Ale dla widza to wszystko jest przewidywalne do tego stopnia, że przykładowo ma się pewność, iż tylko kwestią czasu jest fakt, że związek Santiago i Roz (Anna Friel) będzie przeżywał trudne chwile.
Kolejny zarzut w stronę scenarzystów mam odnośnie przedstawienia po macoszemu zakończenia współpracy piłkarza z Glenem Foyem (Stephen Dillane). Wydaje mi się, że przyjaciele, którzy wiele sobie zawdzięczają, nie rozstają się w ten sposób. Jednak to wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie umieszczony moim zdaniem na siłę wątek z odnalezieniem matki i brata bohatera. Ciekawić mógłby kontrast między bogactwem Muñeza a biedą nieznanych mu dotąd bliskich, ale sam sposób poprowadzenia tej historii jest żenujący (wyjaśnienia matki odnośnie porzucenia przez nią rodziny), a czarę goryczy przelewa scena kradzieży auta Santiago przez jego brata. Porażka na całej linii, ale podobnych „kwiatków” jest tutaj więcej, chociażby to, kiedy drużyna odlatuje na mecz Ligi Mistrzów do Trondheim bez Muñeza, gdyż ten... zaspał! To już nawet niegdyś po naszego Wojtka Kowalczyka specjalnie przyjechano, gdy „zapomniał” stawić się w klubie ;)
W przypadku poprzedniej części miałem drobne zastrzeżenia do niektórych zdjęć meczowych. Tutaj te zastrzeżenia są ogromne! Otóż nazbyt często można odnieść wrażenie, że patrzymy na grę komputerową. Chodzi mi tu zwłaszcza o „strzały życia” Santiego lub finałowy gol Harrisa. Niestety, to sprawia, że świetny klimat pierwszej części ulotnił się, a momentami obserwujemy coś na kształt „Shaolin Soccer”... Nie rozumiem też, dlaczego wyjazdowy mecz z Rosenborgiem rozgrywany jest w pół ciemnościach. Być może zostało to umyślnie tak przedstawione, by podkreślić „mroźną” (gdyż dodatkowo pada śnieg) scenerię Norwegii. Jednak z realizmem ma to niewiele wspólnego.
Choćbym chciał, to niewiele ciepłych słów mogę napisać o tej produkcji. Było kilka ładnych ujęć ekskluzywnych i biednych części miasta, ale raczej nie to miało przyciągać widzów. Ciekawostką może być występ Rutgera Hauera w roli trenera Realu. Aktor nawet nie wypadł najgorzej, ale menedżera Dornhelma z pierwszej części nie przebił.
Ponoć akcja „Gola 3” ma być rozgrywana na Mundialu w Niemczech. I cóż, na pewno ten film obejrzę, tyle że już z o wiele mniejszym entuzjazmem, jaki miałem po seansie jedynki. Pozostaje mieć nadzieję, że tuż przed Mistrzostwami Świata twórcy wyszlifują formę ;)