Gdy patrzę na przeszłość, a bardziej konkretnie na filmografię Nicolasa Cage’a to ogarnia mnie smutek, zwątpienie i niedowierzanie. Trudno pojąć, iż aktor pełen charyzmy i mający w sobie permanentny smutek oraz tajemnicę, który zagrał w „Dzikości serca” (1990), „Mieście Aniołów” (1998) czy „Zostawić Las Vegas” (1995), obecnie gra w filmach, którym daleko nawet do kina klasy B.
Niestety „Czas rozliczenia” to kolejny bardzo zły film w karierze tego amerykańskiego aktora. Choć naprawdę mogło być lepiej. Historia Franka (Nicolas Cage), który po dziewiętnastu latach opuszcza więzienie i ma na celu dwie sprawy: naprawić relację z synem oraz zemścić się na ludziach, przez których swoje najlepsze lata spędził jako skazaniec, pomimo schematyczności nosi w sobie potencjał.
W 2004 roku podobną historię opowiedział z wielkim sukcesem Shane Meadows. „Buty nieboszczyka” to opowieść o Richardzie, który po wielu latach nieobecności wraca do rodzimego miasteczka aby zaopiekować się swoim młodszym bratem Anthonym oraz wymierzyć sprawiedliwość bandytom, którzy kiedyś skrzywdzili Anthony’ego. Angielskiemu reżyserowi udało połączyć poruszającą historię o więzach krwi i zemście, która dała duże pole do popisu aktorom. Tobby Kebbell oraz Paddy Considine stworzyli kreacje chwytające za serce. Tego w „Czasie rozliczenia” zabrakło. Pomimo podobnego tematu, a także twista fabularnego oba tytuły dzieli wielka przepaść. Przepaść jakościowa. To, co najmocniej razi w filmie wyreżyserowanym przez Shawn Ku, to drastyczne, podstawowe błędy zdjęciowe czy montażowe, które mocno rzucają się w oczy (na przykład bez problemu można wyliczyć sceny, gdzie widać dublera zamiast Cage’a). Jednak przede wszystkim psują narrację, przez co cierpi cała historia, która tak jak już pisałam posiadała w sobie niezłe możliwości na solidne kino akcji.
Nicolas Cage w tym filmie gra jakoby siebie – mocno zmęczonego gościa, którego postępowanie i wybory wydają się bardzo nienaturalne. Jego postać jest dość przerysowana. Trudno uwierzyć w Cage’a zabijakę, gangstera i nocnego mściciela. Relacje z synem Joeyem (Noah Le Gros) czy przyjacielem Q (Benjamin Bratt) są płaskie i bardzo niewiarygodne. Z obsady wyróżnia się jedynie zjawiskowo piękna Karolina Wydra, czyli jak lubią mawiać komentatorzy sportowi „nasz polski akcent” w projekcie.
„Czas zabijania” nie jest ani dobrym filmem akcji, ani dobrym filmem o zemście. W ogóle nie jest dobrym filmem. Poziom realizacji jest drastycznie niski. Tylko dla naprawdę zagorzałych fanów Nicolasa Cage’a.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.