O skomplikowanych relacjach damsko-męskich mówił już niejeden film. Wystarczy wspomnieć takie tytuły jak „Lejdis”, „Męsko-damska rzecz” albo „Ona to on”. Kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa – stwierdzenie to potwierdzają kolejne produkcje pokazujące to, jak trudno należeć do rodzaju żeńskiego lub męskiego. A jeszcze trudniej znaleźć wspólny język z płcią przeciwną. Czy można stworzyć nowy oryginalny film, który porusza kwestię relacji damsko-męskich? Okazuje się, że tak. Wystarczy wybrać się do kina na „Ten niezręczny moment” – kapitalną komedię o problemach z porozumieniem się i wzajemnym zrozumieniem.
Jason i Daniel projektują okładki do książek. Wolny czas spędzają imprezując, umawiając się z kolejnymi dziewczynami i grając w gry. Luz, zabawa i zero zobowiązań. Mikey, trzeci z grupy muszkieterów, dowiaduje się, że jego żona go zdradza i chce się z nim rozwieść. Kto przychodzi na pomoc koledze? Oczywiście Daniel i Jason – pragną pokazać kumplowi, że życie pozamałżeńskie ma wiele zalet, dlatego obiecują mu, że sami nie wstąpią w żaden związek. Jak długo wytrzymają w postanowieniu?
Jak można zauważyć, głównymi bohaterami produkcji są mężczyźni, to właśnie z ich perspektywy przedstawione są relacje z płcią przeciwną. Kumpelski humor to element dominujący w tym filmie. Zero barier, mnóstwo śmiechu. Gagi słowne pojawiające się w tej produkcji czynią z niej naprawdę dobrą komedię, humor sytuacyjny natomiast umieszcza to dzieło na naprawdę wysokiej pozycji. To zdecydowanie najlepsza komedia, jaką widziałam w tym roku. I owszem, może takie porównanie nie określa jeszcze stopnia „fajności” filmu, w końcu zostało jeszcze sporo miesięcy do końca roku, jednak na pewno stawia wysoko poprzeczkę innym produkcjom komediowym, które jeszcze pojawią się na ekranach kin.
Ma śmieszyć i śmieszy. Ma zapewnić rozrywkę i zapewnia. Wreszcie ma w jakiś sposób wpłynąć na myślenie odbiorcy i wpływa. Bo że z tej komedii płynie morał, nie podlega dyskusji. A jaki? Musicie zobaczyć sami. Jedno Wam zdradzę – nawet najtwardsze serca w końcu miękną, nawet singiel w końcu daje się usidlić.
Najmniej ciekawym wątkiem przedstawionym w filmie był ten opowiadający o postaci granej przez Michaela B. Jordana. Za bardzo egzystencjalny, filozoficzny, czasami wręcz dekadencki. Bohater idealny – przystojny, bogaty, mądry i opiekuńczy staje się w pewnym momencie nijaki. I nie chodzi o fakt, że próbuje ratować swoje małżeństwo, tylko o to, w jaki sposób do tego dąży.
Gra aktorska? Rewelacyjnie dobrana obsada. Miles Teller idealnie nadawał się do roli, którą stworzył. A Zac Efron? Czasy „High School Musical” minęły i mam nadzieję, że nie powrócą. Nigdy! Zac dorósł i rozwinął skrzydła. Wystarczy przypomnieć sobie jego rolę w „The Paperboy”. Ma talent komediowy, potrafi rozśmieszyć i podoba się widzom. W przyszłości może pokazać, że jest naprawdę dobrym aktorem.
Chcecie zobaczyć dobrą komedię z najwyższej półki? Lekką, ale przyjemną i zabawną? W takim razie „Ten niezręczny moment” nada się idealnie. W babskim gronie, z parterem (partnerką) czy starszym rodzeństwem – kompilacja nie jest ważna, liczy się efekt końcowy. A ten jest piorunujący. Tylko nie wychodźcie z sali za szybko, bo warto obejrzeć sceny z kręcenia filmu.