Kiedy w 2000 roku na antenę stacji MTV wchodził program "Jackass” mało kto mógł przypuszczać, że będzie miał on ogromny wpływ na kierunek rozwoju amerykańskich programów rozrywkowych. Niedługo potem na kablówce jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się widowiska typu "Dirty Sanchez’” czy "Viva la Bam”. Popularna (niegdyś muzyczna) stacja tolerowała niepoprawne politycznie żarty Johny’ego Knoxvilla i jego ekipy oraz ich niebezpieczne kaskaderskie ewolucje przez trzy kolejne sezony. Z czasem jednak włodarze MTV zadecydowali o zdjęciu programu z anteny, uznając go za mający zły wpływ na amerykańską młodzież. Któryż dzieciak nie chciałby w końcu zrealizować choć w połowie tak "odjechanego” triku jak Ryan Dunn czy Bam Margera? Po wypadnięciu z ramówki ekipa "Jackassów” zebrała się jeszcze trzykrotnie, aby zarobić trochę kasy, a przy okazji pokazać szerokiej (tym razem kinowej) publiczności , czym jest typowa kaskaderska jazda "bez trzymanki”. I tak na nasze ekrany trafił właśnie film "Jackass 3D”.
Przyznam szczerze, że od zawsze lubiłem oglądać "jackassopodobne” produkcje. Świetne ewolucje kaskaderskie, trochę czarno–obrzydliwego humoru, ból (choćby udawany), śmiech i realizowanie durnowatych pomysłów w kumpelskim gronie – ja to kupuję. "Jackass 3D” podobnie jak dwie poprzednie kinowe części, w przeciwieństwie do wersji telewizyjnej, nie nakładał na ekipę restrykcyjnych cenzuralnych obwarowań. Stąd też jest dokładnie tak jak mogliśmy przypuszczać, czyli w myśl piosenki Daft Punk: "Harder, Better, Faster, Stronger”. Jak w każdej tego typu produkcji, prezentującej zlepek niepowiązanych ze sobą scen, zdarzają się "Jackassom” momenty lepsze (walka Knoxvilla z bykiem) oraz zdecydowanie słabsze (bójka karłów w barze). Ogólnie jednak, mimo zaawansowanego wieku członków ekipy, nadal jest ekstremalnie, niebezpiecznie, hardcore’owo, zabawnie i przede wszystkim jak zwykle "po bandzie”. Nie wiem tylko, czy specjalnie dla sceny pokazującej lecący w stronę publiczności wibrator było warto konwertować obraz na wersję 3D.
"Jackass 3D” to w zasadzie produkcja skierowana głównie do fanów programu, a także młodzieży w wieku szkolnym. Większą część starszych widzów "popisy” Steve-O czy Chrisa Pontiusa zwyczajnie zirytują, czy wręcz obrzydzą. Polecam zatem wyłącznie pokoleniu MTV oraz fanom kaskaderki, bo jest dokładnie tak, jak mówi w jednej ze scen Johnny Knoxville: "Jackass jest jak sikanie pod wiatr”. Może i przyjemne dla wykonawcy, jednak reakcje widzów mogą być skrajnie róże. Od radości po zniesmaczenie. Ja z uśmiechem na ustach mogę tylko powtórzyć za producentami: "Nie róbcie tego w domu”.