Kolejne produkcje studia DreamWorks to najczęściej kreskówkowe perełki, które jedna po drugiej zmieniają oblicze współczesnej animacji, tym samym podnosząc konkurentom poprzeczkę niezwykle wysoko. Studio to niczym Usain Bolt zostawiło na jakiś czas rywali w tyle i gdyby nie Pixar nie mieliby praktycznie żadnych liczących się konkurentów. Najnowsze dziecko studia DramWorks - „Megamocny”, w przeciwieństwie do „Shreka” czy „Madagaskaru” świata zapewne nie zmieni. Przyniesie zaś na pewno wielką satysfakcję milionom dzieciaków oraz towarzyszących im w kinie rodziców.
Film opowiada historię dwóch kosmitów wysłanych na Ziemię przez rodziców. Chłopców różni wszystko: kolor skóry, charakter, a także umiejętność odnalezienia się w nowej, ziemskiej rzeczywistości. Pierwszy z nich do uosobienie prawości i dobra – Metro-Man, który dzięki nadprzyrodzonym zdolnościom i nieskazitelnemu charakterowi zostaje ubóstwianym wręcz bohaterem i obrońcą Metrocity. Jego przeciwieństwem zdaje się być niebieskoskóry Megamocny, niezrozumiany przez Ziemian genialny wynalazca, nazywający się „wirtuozem wszelkiej nikczemności”. Obaj panowie od wielu lat prowadzą ze sobą nierówną walkę, w której górą (jak to w bajkach) musi być zawsze ten dobry i przystojniejszy. Wszystko zmienia się w dniu, gdy superłajdakowi udaje się zaburzyć ten codzienny schemat poprzez przypadkowe zgładzenie swojego rywala. Nasz animowany łotr bardzo szybko odkrywa jednak, że władanie miastem i siedzenie na workach pieniędzy nie jest tak pociągające jak spełnianie się w roli wroga publicznego czy posiadanie godnego przeciwnika, z którym można by prowadzić kolejne batalie.
„Megamocny” to ciekawe spojrzenie na świat tak zadomowionych w dzisiejszej popkulturze komiksowych superboharetów. Ubrani w kolorowe trykoty wirtuozi masowej wyobraźni to przecież w większości przypadków powielane po tysiąckroć te same kalki i schematy. Cóż jednak z tego skoro ciągle pragniemy podziwiać ich kolejne przygodny i starcia z wszelkim złem? Superman, Batman, Green Lantern czy Metro-Men – nieważne. Liczy się raczej to, że w szarym świecie pełnym nudnych polityków i ekonomistów na kartach komiksów, bądź kinowym ekranie możemy znaleźć postaci, których świat nie zna żadnych odcieni szarości. W filmie tym znajdziemy także charakterystyczne dla wytwórni DreamWorks liczne odniesienia do świata polityki (plakaty stylizowane na te z kampanii Baracka Obamy), filmu (głos bohatera stylizowany na Marlona Brando z „Ojca Chrzestnego”) czy muzyki (w ścieżce dźwiękowej znalazły się m.in. takie perełki jak „Highway to Hell” AC/DC, „Crazy Train” Ozzy’ego Osbourne’a a nawet „Bad” Michaela Jacksona).
Mimo, iż „Megamocny” zahacza o wiele tematów poruszanych we wszystkich niemal animacjach („nieważna jak wyglądasz, ważne kim jesteś” , „nigdy nie zostawiaj przyjaciół w potrzebie” , „walcz zawsze do końca” itp.) temat ujęty został bardzo świeżo i dzięki swojej oryginalności, film powinien trafić w gusta zwłaszcza starszej części publiczności (w minach młodszych dzieci nie zauważyłem specjalnego rozbawienia czy zachwytu). Po kolejnych poważnych produkcjach komiksów z uniwersum Marvela czy DC warto wreszcie spojrzeć na naszych ulubionych bohaterów z przymrużeniem oka. Niech nas cieszą, bawią i inspirują jeszcze długie lata, nawet jeśli ich życie jest nudne i pełne rutyny. To już przecież wyłącznie ich problem...