Ostatnio mam dziwną tendencję do recenzowania licznie pojawiających się w naszych kinach amerykańskich komedii, co z reguły nie kończy się dla nich zbyt dobrze. Tak przynajmniej było w przypadku filmów „Nasza niania jest agentem” oraz „Wszystko o Stevenie.” Ostra krytyka, która spadła na nie z mojej strony, nie wróżyła także najlepiej kolejnemu tytułowi, którym miałem w planach się zająć. O dziwo, po seansie obrazu „Dorwać byłą” poczułem się mile zaskoczony.
Fabuła filmu kręci się wokół łowcy nagród Milo Boyda oraz jego eks-małżonki Nicole Hurley, na której złapanie, rozradowany były partner, dostał zlecenie. Nicole wbrew pozorom nie popełniła żadnych strasznych przestępstw, a zwyczajnie nie stawiła się na rozprawie sądowej. Nie dotarła tam, mimo iż stała już na schodach prowadzących do wejścia gmachu. Wbrew rozsądkowi głodna sensacji dziennikarka, bo tym się zawodowo zajmowała, podążyła za swoim źródłem, chcąc uzyskać informacje na temat tajemniczego samobójstwa pracownika policji. Niestety na miejscu spotkania znalazła jedynie porzucony samochód z wybitą szybą, a jej kontakt ulotnił się jak kamfora. Śledztwo, które następnie rozpoczęła, wystawiło ją na celownik przestępców. W międzyczasie została jednak schwytana przez Milo, a on nie miał zamiaru uwierzyć w ani jedno jej słowo i chciał ją jak najszybciej dostarczyć do policyjnego aresztu. Utrudniając sobie nawzajem życie i pracę, oboje doprowadzili do wielu komicznych sytuacji, a przy okazji ponownie się w sobie zakochali.
„Dorwać byłą” to w zasadzie standardowa komedia romantyczna, która jednak przyciąga uwagę dość ciekawym pomysłem, jaki stanowi pogoń rozdrażnionego rozwodem łowcy nagród za kobietą stanowiącą, z punktu widzenia Milo, jego główny powód. Uganiając się za nią po całych Stanach i ponownie spędzając z nią czas, w końcu zapomina, dlaczego tak ją znienawidził. Nicole przeżywa zresztą dokładnie to samo, jednak żadne z nich nie chce się do tego przyznać. Patrząc na te wydarzenia z drugiej strony ekranu, trudno nie zauważyć archetypicznej pogoni, jaką od zarania dziejów każdy mężczyzna odbywa za wybranką swego serca, czy to metaforycznie, czy też dosłownie, aby tylko udowodnić jej swoją wartość. Chyba w żadnym innym filmie nie zostało to tak podkreślone, a przynajmniej w żadnym, który widziałem.
Warto również wspomnieć o grze Gerarda Butlera i Jennifer Aniston, którzy wcielili się w role głównych bohaterów. Nie było w niej być może zbyt wielu fajerwerków, jednak w moich oczach wyjątkowo dobre wrażenie pozostawił po sobie właśnie Butler, po którym szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się zbyt wielkiego talentu komediowego (choć już raz nas o nim przekonał, występując w filmie „Brzydka prawda”). Aniston zagrała natomiast na swoim bardzo równym poziomie i myślę, że nie wypadła gorzej od swojego filmowego partnera. Z kolei nadzorujący całość zza kamery Andy Tennant, dołożył do swojej filmografii kolejną udaną komedię.
„Dorwać byłą” nie jest jednak żadnym majstersztykiem czy arcydziełem, ale propozycją na miłe spędzenie popołudnia z lekkim i w miarę zabawnym obrazem. Od samego początku waham się również na ile ocenić ten film, ale jako że w naszym portalu nie ma połówek, zaokrąglając wynik w górę wychodzi mi czysta czwórka (choć wciąż bardziej pasowałoby mi trzy i pół).