Patrząc na współczesną kinematografię, nietrudno stwierdzić, iż w kinie najlepiej sprzedają się smutek, dramatyzm, rzewność i widowiskowość. W ten schemat jednak nie wpisuje się „Poradnik pozytywnego myślenia”, bo choć jest w nim smutek, to jest i kojąca nadzieja. Skromny, oszczędny obraz wyreżyserowany przez Davida O. Russella niesie nadzieje i optymizm. Oraz zachwyca tym jednocześnie publiczność sal kinowych i krytyków.
Może się wydawać, że w „Poradniku pozytywnego myślenia” nie ma nic nowatorskiego, gdyż opowiada historię starą jak świat, albo przynajmniej jak kino – walka z prozą życia, rodzącą się w trudach miłość, taniec jako lekarstwo na ból życia. Jednak to tylko pozory, gdyż reżyserowi udaje się z tych zgranych klisz uzyskać nową wartość. Nie ma słabego punktu w „Poradniku pozytywnego myślenia”. Jest błyskotliwy scenariusz, soczyste, inteligentne, kipiące humorem dialogi, porządnie zarysowane wyraziste postaci. Do tego wszystkiego niezwykle dobrze komponujące się z tematyką filmu kadrowanie (Masanobu Takayanagi) oraz genialny montaż (nominacja do Oscara dla Crispina Struthersa i Jaya Cassidy) tworzą prawie film idealny. Wisienką na tym torcie jest doskonała ścieżka dźwiękowa, za której przygotowanie odpowiedzialny jest Danny Elfman. Świetnie z całym obrazem komponuje się użycie takich utworów jak „My Cherie Amour” (Stevie Wonder) „Goodnight Moon” (Ambrosia Parsley The Elegant Too), „Girl From The North Country” (Bob Dylan & Johnny Cash) czy „Hey Big Brother” (Rare Earth). „Poradnik pozytywnego myślenia” jest kolejnym dowodem, że muzyka w filmie jest tak samo ważna jak obraz. A umiejętne jej wykorzystanie może zdziałać cuda, o czym doskonale wiedzą tacy twórcy jak Quentin Tarantino czy Danny Boyle.
W tym perfekcjonizmie strony formalnej filmu znakomicie odnajdują się aktorzy. Cztery nominacje do Oscara we wszystkich czterech kategoriach aktorskich mówią same za siebie. Bradley Cooper udowadnia, że oprócz tytułu najseksowniejszego mężczyzny na świecie, jest także pełnowartościowym aktorem, który potrafi zbudować złożoną, niejednoznaczną i interesującą postać. Doskonale odnajduje się w roli zdradzonego męża, który przeszedł załamanie nerwowe, a teraz walczy ze swoimi atakami agresji, które wywołuje słodka jak cukierek piosenka Steviego Wondera. Cooper z ciepłem i inteligencją kreśli postać Pata Solitano, tak samo świetnie wychodzi mu ukazanie dramatu samotności porzucenia jaki przechodzi bohater, jak i odegrania bardziej komediowych fragmentów. Towarzyszy mu Jennifer Lawrence, która właśnie dzięki roli Tiffany, brawurowo sięgnęła po najsłynniejszą nagrodę w świecie filmu - po Oscara, a co za tym idzie, sięgnęła samego szczytu Hollywood (choć na samej gali byliśmy świadkami, że była to trudna i wyboista droga). Lawrence, choć ma dopiero 23 lata, cechuje doświadczenie, talent i umiejętność doboru ról. Co ważne umiejętność doboru ciekawych ról – kobiet niejednoznacznych, silnych, niezależnych i pełnych namiętności. W ten schemat wpisuje się także jej kreacja w „Poradniku pozytywnego myślenia”. Tiffany jest zagubiona, pogrążona w żałobie, smutku i poczuciu winy. Jej szaleństwo to tak naprawdę krzyk o krztę miłości, zrozumienia i bliskości. Lawrence nie boi się burzy emocji, nie unika ekstrawertyczności w swojej grze. Ryzykuje i tą odwagą wygrywa. Warto zaznaczyć też, że pomiędzy Cooperem i Lawrence jest niesamowita interakcja. Od delikatnych spojrzeń, nieuchwytnych gołym okiem gestów aż do pełnych pasji kłótni czy „pościgów” w trakcie joggingu. Pierwszoplanowym aktorom godnie wtórują dawno niewidziany w tak dobrej formie Robert De Niro, genialna Jacki Weaver (choć brawurowej kreacji z „Królestwa zwierząt” nie udało jej się przebić) i jak zawsze zabawny Chris Tucker.
„Poradnik pozytywnego myślenia” to jeden z najciekawszych, najcieplejszych filmów ostatnich miesięcy, a już na pewno najbardziej pozytywny. Ukazujący, że każdy z nas zasługuje na drugą szanse, na drugie życie.
Najbardziej interesujący w „Poradniku pozytywnego myślenia” jest sposób ukazania szaleństwa. Zwyczajnego szaleństwa, które dotyka każdego z nas. Bo życie to szaleńcza droga. I najważniejsze by spotkać na niej podobnych ludzi, którzy będą z uśmiechem na twarzy popadać wraz z nami w te zwyczajne życiowe szaleństwo. Pozytywnie polecam.