Lars von Trier – twórca takich dzieł jak „Melancholia”, „Antychryst” czy „Dogville” – to reżyser, obok którego nie da się przejść obojętnie. Jedni zachwalają pod niebiosa jego kunszt, widząc w nim nietuzinkową osobę o nieskończonym zasobie bardzo oryginalnych pomysłów, przekształcającą kino gatunkowe według własnego uznania, inni zaś wolą omijać jego produkcje szerokim łukiem, gdyż twierdzą, iż są za bardzo depresyjne czy chaotyczne. Jedno okazuje się pewne – każdy miłośnik kina zna tego reżysera i zapewne miał styczność chociaż z jednym dziełem, które stworzył. I nikt nie jest w stanie przejść obok tej persony obojętnie – nieważne czy ją podziwia, czy woli oszczędzić sobie kolejnych spotkań z jej filmami. Najnowsza produkcja von Triera, „Nimfomanka część 1”, to obraz, który już samym swoim tytułem wzbudza kontrowersje. Jedno jest pewne, ten film nie spodoba się każdemu.
Seligman odnajduje w zaułku pobitą kobietę. Kiedy dziewczyna odzyskuje przytomność, ten zabiera ją do swojego mieszkania, by mogła u niego dojść do siebie. Joe, bo tak ma na imię kobieta, której pomógł Seligman, postanawia opowiedzieć mu historię swojego życia, pokazać, że jest okropną osobą. Całe zło zaczęło się, gdy bohaterka miała dwa lata…
Jak już wspominałam na samym początku recenzji, „Nimfomanka” nie jest filmem dla każdego. Lars von Trier postanowił ukazać widzowi prawdziwość przeżyć, jakich doznaje bohaterka, a można to zrobić tylko w jeden sposób – nie pomijając najdrobniejszego szczegółu. Dlatego jeżeli komuś nie w smak nagość i odważne sceny pełne seksu, ta produkcja może wywołać u niego pewien wstręt. Prawda jest jednak taka, że pobieżne pokazanie pewnych spraw, wyszłoby sztucznie, a produkcja nie zyskałaby takiego realizmu. W końcu jak mówić o silnym uzależnieniu bez pokazywania jego „historii” i wszelkich mrocznych stron? Zresztą sam tytuł kierunkuje – widz powinien wiedzieć, czego może się spodziewać, więc wszelki szok jest tutaj nie na miejscu. Von Trier nie upraszcza, wgłębia się w problem bohaterki uzależnionej od seksu. Pierwsza część pokazuje początki tego „nałogu”: wszystko obraca się wokół pożądania rozkoszy, choć nie tylko. Problem nimfomanii siedzi o wiele głębiej niż zapewnienie sobie doznań cielesnych. Bacznie oglądając film, można zauważyć, o co naprawdę chodzi głównej bohaterce.
„Nimfomanka” to dialog dwóch osób: Joe i Seligmana. Protagonistka opowiada mężczyźnie swoją historię, bardzo często podkreśla, że wszystko, co zrobiła, jest złe. Seligman natomiast jest swego rodzaju odpowiednikiem ludzkiego sumienia – pokazuje kobiecie, że w jej zachowaniach nie ma niczego okropnego, że wszystko posiada jakieś wytłumaczenie. Protagonista wplata do ich rozmowy elementy zaczerpnięte z wędkarstwa (porównanie szukania partnera do łowienia ryb), literatury (Edgar Allan Poe) czy matematyki (ciąg liczbowy Fibonacciego). O dziwo zestawienie dwóch różnych światów, nałogu z nauką, tworzy razem spójną całość. Wszystko ma wytłumaczenie, łączy się ze sobą.
Produkcji można by zarzucić nielineralność dialogową. Chodzi o przeskakiwanie od jednego tematu do drugiego (mam na myśli rozważania bohatera filmu; ciągłe wygłaszanie innej kwestii związanej z nauką czy sztuką), jednak prawda jest taka, że podczas normalnej rozmowy nikt nie zwraca uwagi na spójność wypowiedzi i to, czy tematy łączą się ze sobą. Lawirowanie pomiędzy różnymi czynnikami okazuje się więc czymś naturalnym. I nie inaczej jest w tym przypadku.
Na dużą uwagę zasługują zdjęcia. Lars von Trier słynie z tego, że lubi oddziaływać na odbiorcę swoimi obrazami. Film rozpoczyna się od ukazania ściany, po której spływa woda deszczowa. Oczywiście można doszukiwać się w niej symbolizmu (woda oznacza oczyszczenie), ale ja wolałam skupić się na samym obrazie. Do tego doszła jeszcze muzyka – utwór w wykonaniu zespołu Rammstein.
„Nimfomanka część 1” to film z głębokim przesłaniem, zawierający w sobie elementy komedii, tyle że, jak to przeważnie bywa u von Triera, przekształcone i zniekształcone według gustu reżysera. Dominującym elementem jest nie tyle nagość co potrzeba wyspowiadania się protagonistki. Bohaterka próbuje pokazać, że jest złym człowiekiem, ale tak naprawdę pragnie, by ktoś ją pocieszył. Jednak do pełnego przedstawienie problemu i postawienia jednoznacznej opinii potrzebna jest znajomość drugiej części dzieła. W końcu w kolejnej odsłonie cała teoria może ulec zmianie, a to, co w danej chwili biorę za kolor biały w ostatecznym efekcie może okazać się czarne.