"Déja vu - odczucie, że przeżywana obecnie sytuacja wydarzyła się już kiedyś, w jakieś nieokreślonej przeszłości, połączone z pewnością, że to niemożliwe."Najnowszy film Tony'ego Scotta pod tym tytułem nie ma jednak z tym zjawiskiem wiele wspólnego, natomiast o wiele wiecej z eksperymentami i podróżami w czasie. Czyli ograny w literaturze i filmie temat podany w nowy sposób.
Jesteśmy w Nowym Orleanie w Luizianie, w Wielki czwartek 2006 roku - w jednym z tych miejsc opuszczonych przez Boga podczas szalejącej niegdyś "Katriny". Błyskotliwy detektyw Doug Carlin (Denzel Washington), funkcjonariusz ATF (urzędu do spraw alkoholu, papierosów i materiałów wybuchowych) zostaje wyznaczony do zbadania przyczyn katastrofy promu wycieczkowego kursującego po Missisipi, w której ginie ponad 500 osób. Dzięki jego inteligencji szybko zostajemy poinformowani o tym, że tym razem nie przyłożyła się do tego ręka Boska, tylko ludzka. A konkretnie ręka Carrolla Oerstadta (James Caviezel), człowieka oddanego pewnej tajemniczej idei.
Carlin napotyka na kluczową dla śledztwa wskazówkę w chwili, gdy znalezione zostaje ciało młodej kobiety, Claire Kuchever (Paula Patton), która niedługo przed katastrofą telefonowała do jego biura. Kolejnym krokiem Carlina będzie przesłuchanie ojca Claire, z którym miała się spotkać tego ranka, a następnie wizyta w jej domu, gdzie niczego nie dotyka, a jednak technicy penetrujący mieszkanie w chwilę po nim znajdują mnóstwo śladów jego bytności. Nasz bohater nie ma jednak żadnych przewidzeń. Nie jest to "Deja Vu" sensu stricto, tylko efekt eksperymentów naukowych z ukłonem w kierunku Einsteina i jego OTW, z tematem zakrzywionej przestrzeni w roli głównej. Dla zainteresowanych rozważaniami z zakresu fizyki teoretycznej zanosi się na mile spedzony czas, bowiem scenariusz (Bill Marsilli i Terry Rossio), choć nieskomplikowany i niezbyt nowatorski, skupia wątki akcji wokół teorii zajmującej się przetwarzaniem równoległym rzeczywistości.
Zabawialiśmy się już tym motywem niejednokrotnie, między innymi w kolejnych wersjach "Powrotu do przyszłości" czy w bardziej wyrafinowanej formie w "Hypercube". Tym razem zespół agentów FBI (Val Kilmer, Adam Goldberg, Elden Henson oraz Erika Alexander) wykorzystuje tę metodę w inwigilacji policyjnej. Aż żal bierze, że to niemożliwe poza teorią, choć z drugiej strony na pamięć tego, co znamy z "Wroga publicznego" ciarki przechodzą po plecach, gdyby aparat państwowy posiadł takie możliwości kontrolowania swoich obywateli. No i szkoda, że scenariusz w finałowych ujęciach zgrzyta brakiem konsekwencji.
Reżyser Tony Scott, prezentujący się publiczności ze zmiennym powodzeniem, obecnie jest w dobrej formie: powściągliwie operując kamerą i efektami specjalnymi, dopilnował starannego montażu interesujacych ujęć. Dla znawców jego filmów sposób konstruowania i filmowania akcji "Deja Vu" natychmiast skojarzy się z "Wrogiem publicznym" lub "Człowiekiem w ogniu". Dla miłośnika stylu twórcy świetnego "Top Gun", seans filmowy będzie godziwą rozrywką w doborowej obsadzie. Całości dopełnia ścieżka dźwiękowa Harry'ego Gregsona-Williamsa, który powiela swój męski styl z "Człowieka w ogniu".