Jako miłośniczka filmów grozy, staram się być na bieżąco z każdą filmową nowością należącą do tego gatunku. To oznacza, że oglądam nawet produkcje z najniższej półki – choć na szczęście zdarza mi się to dość rzadko. Wszelkie niskobudżetówki staram się omijać szerokim łukiem, wolę filmy, które coś sobą reprezentują – mają jakiś (mniejszy bądź większy) poziom. Dlatego postanowiłam wybrać się na „Kolekcjonera”.
Elena, wraz ze swoimi przyjaciółmi, wybiera się do dyskoteki. Chce się rozerwać, pobawić i spędzić miło czas. Nie wie jednak, że ta noc zamieni się w koszmar. W dyskotece grasuje bowiem seryjny morderca, który szuka swojej kolejnej ofiary do chorej gry, jaką prowadzi. Los chce, że staje się nią właśnie Elena.
Na początku warto zwrócić uwagę na pewien szczegół. „Kolekcjoner” to kontynuacja filmu z 2009 roku – „The Collector”. I tutaj zaczyna się niesamowita zabawa. Po pierwsze, oryginalny tytuł omawianego horroru brzmi „The Collection”, czyli kolekcja – co ma swoje odzwierciedlenie w fabule. Jak już wspomniałam, tytuł pierwszej części to „The Collector”, czyli właśnie kolekcjoner. Jednym słowem – pomieszano nazwy produkcji i, gdyby nie fakt, iż kilka tygodni temu, przez czysty przypadek, obejrzałam pierwszą część, nie wiedziałabym ani o jej istnieniu, ani o pomyłce tłumaczy. A ta jest dość znacząca. Założę się, że połowa (jak nie więcej) osób, które oglądnęły film, nie miały bladego pojęcia, że to kontynuacja, dopóki nie zobaczyły wspomnień odnoszących się do wcześniejszej części.
Powróćmy jednak do samego filmu – jeżeli ktoś jest fanem slasherów, nie zawiedzie się. Krew, przemoc, strach czy dziwne pułapki to nieodzowne elementy produkcji. Sadystyczne obrazy mają wywołać w widzu obrzydzenie, choć na mnie akurat nie wywarły dużego wrażenia. Niemniej film zawiera wszystkie elementy charakteryzujące ten gatunek horroru.
Mnie osobiście najbardziej spodobało się przedstawienie więzi łączącej mordercę z jego ulubioną zabawką, która mu uciekła – Arkinem. O tym, jak bohater znalazł się w rękach psychopaty dowiecie się, oglądając pierwszą część. W drugiej, jak już wspomniałam, Arkin ucieka. W pewnym momencie jest jednak zmuszony do ponownej konfrontacji ze swoim ciemiężycielem. I właśnie wtedy robi się najciekawiej. Wola przetrwania i chęć zemsty sprawiają, że film przestaje być szablonowy. Zaskakujące zakończenie jest tego zwieńczeniem.
Grając w horrorze, aktor musi w pewien sposób się wykazać – sama umiejętność krzyczenia nie wystarczy. Powinien przekonać widza – pokazać, że naprawdę się boi czy cierpi. Josh Stweart oraz Emma Firzpatrick dowiedli, że są dobrzy. Zresztą nie tylko oni.
Czy film może się podobać? Osobiście, biorąc pod uwagę, jaki to gatunek – muszę przyznać, że tak. Owszem obraz nie wnosi ze sobą jakiś duchowych przesłań (poza – nie wchodź do tego pokoju, bo zginiesz), jednak pokazuje troszeczkę inną wizję slashera. Fani gatunku powinni zapoznać się z tą produkcją.