Szklana kulka, bateria, pinezka. To tylko niektóre z przedmiotów, które przechodzą przez przełyk Hunter. Moment, w którym je połyka wywołuje w niej satysfakcję, dumę, uczucie spełnienia. Czegoś, co pozornie powinno wypełniać jej życie po brzegi. W końcu ma przystojnego męża, piękny dom, drogie ubrania. Może spędzić cały dzień na doborze zasłon do salonu i graniu w gry na telefonie. Ponadto właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży, wszyscy wokół niej są przeszczęśliwi. Czego można chcieć więcej od życia? Jednakże im częściej zapewnia wszystkich o swoim szczęściu, tym coraz mniej sama w to wierzy.
Hunter poddaje się całkowicie woli innych ludzi, chcąc ich uszczęśliwić powoli zaczyna tracić kontrolę nad własnym życiem. Teściowa daje jej książkę, która ma rzekomo pomóc jej mentalnie podczas 9 miesięcy ciąży. Hunter zainspirowana radą zawartą w poradniku o tym, by codziennie próbowała niekonwencjonalnych, nowych rzeczy wpada w niebezpieczny nawyk połykania małych przedmiotów.
„Niedosyt” to przejmująca historia o łaknieniu wolności. Carlo Mirabella-Davis nie boi się nawiązań do kultowego „Dziecka Rosemary”. Jednakże jego filmowi zdecydowanie bliżej do dramatu psychologicznego niż horroru. W intrygujący sposób ukazuje jak główna bohaterka próbuje uwolnić się ze swojej złotej klatki. Bazując na zaskakującym pomyśle opowiada historię emancypacji, szukania siebie i zyskania kontroli nad własnym życiem. Jest to również opowieść o radzeniu sobie z demonami przeszłości. Reżyser porusza niezwykle trudne tematy w pełen wrażliwości sposób. Scena konfrontacji głównej bohaterki ze swoim ojcem jest zniewalająco poruszająca, wręcz łapiąca za gardło. Bije z niej autentyzm, który bazuje na wyśmienitych, naturalnych dialogach i świetnym aktorstwie.
Haley Bennett, jako Hunter zachwyca. Jej postać pełna jest bólu, strachu, pragnienia miłości, wybaczenia, akceptacji. Jest zdecydowanie najlepszym aspektem tego filmu, prowadzi go i wyznacza kierunek. Im dalej zagłębiamy się w seans, tym lepiej rozumiemy pobudki jej zachowania, jak i tragizm jej historii. Bennet dorównuje aktorsko tylko Denis O'Hare grający jej ojca. Jego jedna krótka scena powala na kolana. Niestety, reszta postaci przy dwóch tak mocnych kreacjach aktorskich wypada po prostu marnie. Jest to na pewno kwestia scenariusza, który sprawia, że zarówno mąż Hunter, jak i teściowie wydają się wręcz karykaturalni. Od samego początku wiadomo, że są obrzydliwie bogaci i wierzą, że ich pojawienie się w życiu Hunter to najlepsze, co mogło się dla niej stać. Nie trzeba tego wciąż podkreślać. Wpadają przez to w stereotyp i karykaturę swoich własnych postaci, brakuje im głębi, naturalności.
„Niedosyt” jest ciekawie poprowadzony, trzyma widza w napięciu. Przeplata cechy różnych gatunków filmowych – czy to thrillera, dramatu psychologicznego, czy nawet horroru. Historia rozwija się w zaskakujący sposób, by na sam koniec zostawić widza zafascynowanego. Ostatnia scena, która przeciąga się na czas napisów końcowych jest fenomenalna. Po wyjściu z kina zostanie z widzem jeszcze na długo. Jako, że „Niedosyt” to pełnometrażowy debiut Carlo Mirabella-Davisa pozostaje nam tylko z nadzieją czekać na kolejne, oby tak samo udane, filmy reżysera.