Gatunek: |
komedia |
Kraj: |
USA |
|
|
Opis: |
Bruno to kolejna fikcyjna postać stworzona przez Sachę Barona Cohena. Tym razem wciela się on w homoseksualnego reportera z austriackiej telewizji interesującej się przede wszystkim modą, gwiazdami show biznesu i...homoseksualnością samą w sobie.
Zobacz jak Bruno wywraca świat mody i sław do góry nogami i zadaje pytania, na które nie ma odpowiedzi. Nikt nie jest w stanie mu sprostać!
źródło: dystrybutor |
|
|
Dystrybutor świat: |
Universal Pictures |
Dystrybutor PL: |
Monolith |
Strony www: |
Strona oficjalna (Świat) |
|
Strona oficjalna (Polska) |
Inne tytuły: |
Bruno |
|
Bruno: Delicious Journeys Through America for the Purpose of Making Heterosexual Males Visibly Uncomfortable in the Presence of a Gay Foreigner in a Mesh T-Shirt (tytuł roboczy) |
|
Bruno: Przepyszne podróże po Ameryce celem stworzenia heteroseksualnego mężczyzny (tytuł roboczy) |
|
|
Komentarze: |
Śmieje się ze swoich fanów, a jakże! I w tym rzecz - co za sztuka śmiać się z innych? Pośmiać się z samego siebie - to jest coś Nie wiem czy taki rodzaj humoru można nazwać inteligentnym. Bardziej chyba ciut obrzydliwym, obrazoburczym i właśnie prostackim. Inteligencji potrzeba widzowi żeby zrozumieć część z tych żartów - że np. Irak nie leży w Afryce, a hummus nie ma z hamasem nic wspólnego. Przeraża mnie fakt, że spora część widzów z powodu braku erudycji, oglądając ten film będzie się śmiała tylko z gagów typu - tańczący penis, czy wpadanie na ścianę podczas ucieczki przed nieobecnymi paparazzi. |
Już nie raz spotkałem się z opinią, że humor w "Boracie" czy "Bruno" jest bardzo inteligentny. Tymczasem moim zdaniem Cohen w swoich filmach prezentuje najbardziej prymitywne i prostackie poczucie humoru, śmiejąc się nie tylko z krytyków, ale też i ze swoich fanów. Nie zmienia to jednak faktu, że momentami jego filmy są naprawdę śmieszne. Problem w tym, że tylko momentami. A "Bruno" rozśmieszył mnie chyba mniej niż "Borat", choć na pewno nie żałuję, że wybrałem się na niego do kina. |
Dawno tak się nie uśmiałam w kinie. Właściwie, to chyba nigdy się tak nie uśmiałam, bo zazwyczaj omijam komedie szerokim łukiem. Teraz jednak miałam prawdziwe przeczucie, którego grzecznie posłuchałam, mimo że w Boracie rozśmieszyło mnie tylko kilka scen (Pamela rządzi!). Film nie dla osób o słabych nerwach, osób brzydzących się nagością i dosłowną seksualnością w kinie, czy osób czujących obrzydzenie do gejowskiego seksu. Tego wszystkiego jest tam pełno! Plus jeszcze świetny, rozwalający mnie i moich znajomych (a także niemal wszystkich na sali) humor. A do tego w przewrotny sposób obnażona zostaje istota gwiazdorskiej charytatywności i .... hmm... nazwijmy to umysłowa prostota Amerykanów. Krótko mówiąc - polecam! |
Zobacz wszystkie komentarze |
Odpowiedź |
|
| |
|