Film można opowiedzieć według schematu: tytułowy underdog,
czyli ktoś, na kogo nie stawia się w walce, bo wydaje się słabszy to zawodnik
na szczycie, który z niego spadł (tutaj przez doping), zatem już na wstępie
oczekujemy przedstawienia jego drogi powrotu do sukcesu, poprzedzaną przez
kolejne etapy: upadek (koniec kariery, praca jako wykidajło, potem rzucona na
rzecz pracy fizycznej), przypadek (tutaj: ranny pies), uczucie (znajoma pani
weterynarz), szczęście w związku, komplikacje, rozstanie, podjęcie walki,
trening, walka finałowa. Aby efekt końcowy nie był sztampowy, scenarzysta
Mariusz Kuczewski dodał problem handlu ludźmi, wprowadził filozofię sportu, a kompozytor
opatrzył produkcję ścieżką dźwiękową złożoną z ckliwych popowych piosenek,
polskich utworów oraz norweskiej muzyki folkowej.
Pomimo dość przewidywalnego scenariusza i zakończenia, film
zachwyca – grą Eryka Lubosa, który w przeszłości często musiał opowiadać w
wywiadach o początkach kariery aktorskiej i boksowaniu, a po premierze obrazu
Macieja Kawulskiego nie odejdzie od tego tematu. Kroku głównemu i tytułowemu
bohaterowi, Borysowi „Kosie” Kosińskiemu, którego odgrywa Lubos, dotrzymuje
Janusz Chabior. Jako trener (i oby w zapowiedzianej już kontynuacji znalazło
się miejsce dla tej postaci, a może nawet i imię) z zespołem Tourette’a, Chabior
potrafi w czarujący i charyzmatyczny sposób posługiwać się bogactwem polskich
wulgaryzmów, co miało lepszy wydźwięk w „Służbach specjalnych” Patryka Vegi.
Filmowy debiut Mameda Khalidova to udany pierwszy występ w
filmie. Były zawodnik MMA miał ułatwione zadanie, grając mistrza KSW i
odpowiednio ukazał emocje podczas starcia. Zawiódł natomiast Jarosław Boberek
jako Dziedzic, prowadzący nielegalne interesy w „Nocnym klubie”, który
zatrudnił Kosę jako bramkarza. Jego kreacja była równie schematyczna, co
scenariusz.
Aleksandra Popławska w roli Niny – pani weterynarz – wypadła
dobrze. Jej relacje z głównym bohaterem zostały dokładnie nakreślone, co
pozwoliło zarówno pokazać stosunek do mieszanych sztuk walki, jak i odnieść się
do lokacji, gdzie kręcone były zdjęcia. Ełk odegrał wyraźną rolę w filmie, nie
tylko w formie podkreślenia różnicy między underdogiem a mistrzem przebywającym
w stolicy, ale także jako mała ojczyzna Niny i jej córki Soni, którą zagrała
Emma Giegżno. Sonia to ważna postać, stanowi punkt zwrotny akcji.
Równie interesujące jest przedstawienie Puszkina, którego
zagrał Mariusz Drężek. Nazwisko po poecie określa charakter bohatera, co jest
wyraźną kontrą do procederu handlu ludźmi, jakim zajmuje się Rosjanin. Trudno
też uwierzyć w jego wspaniałomyślne zachowanie w scenie kończącej relacje
między bohaterami. Ten wątek jest najbardziej niedopracowany, włącznie z
funkcjonariuszami pod komendą Janusza Cieślaka, którego portretuje Krzysztof
Kiersznowski. Policjant pojawia się w środowisku handlarzy środkami
odurzającymi. Jako ojciec Jessicki i dziadek Briana, prosi o autograf.
Wypuszcza Kosę z dołka, pozwala aresztantom obejrzeć walkę. Pobieżne
nakreślenie sfery przestępczej miasta kłóci się z panoramą i plenerami. Ten
dysonans pogłębia tłumaczenie zmienianych zakładów w trakcie finałowej walki. To
jedynie pobieżny zarys będący tłem dla przygotowań Kosińskiego do ostatniego
spotkania w klatce.
Wydawałoby się, że o wiele większą rolę odegra Michał
Mikołajczak jako Nagan. Jego starcie z Kosą zapowiadało, że to właśnie Nagan
będzie głównym czarnym charakterem. Mikołajczak, którego oprócz dobrej gry
aktorskiej wyróżniła charakteryzacja, jako antagonista z blizną stanowi
potencjał, który należałoby wykorzystać.
Niespieszne ukazanie życia Borysa po aferze dopingowej to
ukazanie zmagania się z bólem po kontuzji, jednak nie można kwitować
przyjmowania zakazanych środków ustami przeciwnika, że wszyscy w sporcie biorą
używki. Podejście Deniego Takaeva (Khalidov) zadziwia, nie jest to bowiem
typowy antagonista, co więcej, to motywator swojego dawnego rywala, który dla
ukoronowania kariery chce ponownie stoczyć bój z człowiekiem, który go pokonał,
chociaż nieuczciwie.
Więcej krytycyzmu widać w postawie ojca Kosy. Zbigniew Paterak
stworzył ciekawą postać, jednak dość stereotypowo nastawioną w kontrze do
starszego syna, który zawiódł pokładane w nim nadzieje. Bardzo dobrze spisał
się Tomasz Włosok jako sparaliżowany młodszy brat Kosińskiego. Być może brak
szczegółowej genezy zostanie wyjaśniony w drugiej części, jednak można wysunąć
wniosek, że to efekt spotkania w klatce, które tak regularnie neguje ojciec
Tomka i Borysa zdaniem, że klatki są dla zwierząt, co należy uznać za
nietrafione zdanie.
Warto zwrócić uwagę na wielokrotne podkreślanie sytuacji
tytułowej postaci: ranny pies, klatka u pani weterynarz, zamknięcie w areszcie.
Twórcy zastosowali retrospekcję na zasadzie skojarzeń, co jest bardzo udanym
zabiegiem wprowadzającym w fabułę.
Epizodyczne pojawienie się Popka, którego utwór „Jestem
królem” został wykorzystany w filmie, jest próbą stworzenia autentycznej
atmosfery towarzyszącej transmitowanym walkom. Wywiady udzielane przez
zawodników, którzy oceniają szanse Kosy to kolejny element charakteryzujący
underdoga.
Chociaż utrzymanie tej konwencji wymagało wprowadzenia
postaci komentatorów, to występ prawdziwych dziennikarzy sportowych nie jest do
końca trafnym pomysłem. O ile sprawdził się Mateusz Borek i doskonale wypadł
Łukasz Jurkowski, o tyle Andrzej Janisz kompletnie zawiódł. Konieczność
wprowadzenia komentarza do toczonej walki między Kosą i Denim jest zrozumiała,
pozwala zapoznać się z podstawowymi nazwami chwytów i objaśnia akcję, jednak
pozbawia kadry dramatyzmu.
Poetyckie postrzeganie Kosy przez Puszkina jako wojownika
czy nazwanie go orłem przez trenera i Takaeva wpisuje się w konstrukcję
sylwetki sportowca, pieczołowicie budowaną w fabule. Proces przemiany underdoga
podkreślają zdjęcia Bartosza Cierlicy ukazujące wyczerpujący trening. Znamienne,
że problem zdrowotny nie został już podjęty w tej sekwencji. Ujęcia w trybie slow motion są udanym zabiegiem. Zostały
wykorzystane także w trakcie walki, umiejętnie pozwalając na zauważenie
poszczególnych chwytów. Równie świetnym pomysłem było otwarcie filmu kadrami z
punktu widzenia głównego bohatera, co pozwala poznać atmosferę całej imprezy.
Zachowane żabie ujęcie, czyli perspektywa dolna, ma swoje zastosowanie, jednak
przejście na niemal stały plan amerykański ukazujący niepełne sylwetki
bohaterów i utrzymywanie półzbliżenia wprowadza wizualny dyskomfort.
Obfitość muzyki sprawiła, że ścieżka dźwiękowa dominuje nad
całą narracją. W efekcie powstał muzyczny film sportowy. Najbardziej razi
zestawienie popowych utworów z przedstawieniem Kosy, co kompletnie nie pasuje
do charakteru postaci. Kompozytor próbował nadać ton, wykorzystując polskie
piosenki do opisania relacji mężczyzny z Niną oraz podczas treningu, gdzie
najbardziej pasował jednak utwór „Helvegen” norweskiej grupy Wardruna.
Wykorzystanie „Na zakręcie” w wykonaniu Marka Dyjaka było nieadekwatne nie
tylko odnośnie tekstu autorstwa Agnieszki Osieckiej, ale i sytuacji fabularnej,
aczkolwiek twórca ścieżki dźwiękowej wykorzystał jedynie ten fragment pasujący
do określonego momentu. Jest to tak samo rozczarowujące, co brak utworu
angielskiego zespołu Kasabian pod tytułem „Underdog”.
Należy przyznać, że chociaż większość dialogów była udana i
dowcipna, to jeśli scenarzysta zostanie autorem kontynuacji, aby była ona
uzasadniona, musi dopracować tło wydarzeń. Inaczej spotkanie widza z kolejnym
filmem będzie równie kameralne, jak ostatnia scena w tej produkcji.