Film George’a Ratliffa (autora „Joshui”) można odczytywać na
paru poziomach. Pierwszym jest fabuła, drugim wymowne zakończenie. Warto jednak
zacząć rozważania przedstawionego w produkcji problemu od interpretacji tytułu.
Polskie tłumaczenie odnosi się do rajskich krajobrazów włoskiej prowincji,
dokąd udają się główni bohaterowie. Bryan (Aaron Paul) i Cassie (Emily
Ratajkowski) wynajmują dom od Eduardo (Francesco Acquaroli). Do kogo ma się
odnosić „witaj” w nazwie? Być może do tajemniczego Federico (Riccardo
Scamarcio), który jest sąsiadem zamieszkującym dom obok. Angielski tytuł można
zrozumieć jako „witajcie w domu”, co zdecydowanie bardziej pasuje do przebiegu
wydarzeń, jakie zachodzą w rezydencji.
Osią akcji jest kwestia zaufania Bryana do Cassie. Związek
dwojga ludzi naznaczony jest zdradą, co wpływa na ich osąd odnośnie partnerstwa
w czasie pobytu za granicą oraz kontakt z Federico. Odpowiednia ocena sytuacji
decyduje o losach pary.
Schematyczne studium zdrady nie zawiera wielu elementów zaskoczenia, chociaż
twórcy produkcji starali się stworzyć klimatyczny thriller. Niestety, ten
zabieg nie udał się pomimo dopasowanej ścieżki dźwiękowej autorstwa Beara
McCreary’ego. Również zdjęcia Shelly’ego Johnsona, operatora takich obrazów jak
„Ostatni bastion”, „Hidalgo” czy „Wilkołak” z 2010 roku, pomimo ujęć
sugerujących obserwację, nie zbudowały odpowiedniego napięcia.
Kameralność produkcji podkreśla nieliczna obsada. Nie jest to klasa gry
aktorskiej, jaką stworzyli nieodżałowany Alan Rickman, Polly Walker i Norman
Reedus w „Dark harbor” Adama Colemana Howarda w 1998 roku. Paul zagrał całkiem
dobrze, chociaż nie oddając pełni talentu dramatycznego, który przyniósł mu
sławę kreacją Jessego Pinkmana w obsypanym nagrodami serialu „Breaking Bad”.
Ratajkowski pomimo dobrej gry u boku Zaca Efrona w „We are your friends” nie
powtórzyła tego poziomu, co jest rozczarowujące.
Głównym problemem efektu końcowego jest brak logiki.
Umowność pomiędzy twórcami i widzami dopuszcza elementy fantastyczne,
symboliczne, jednak podczas przedstawiania historii związku i zdrady, trudno
przyjmować sceny, gdy Cassie uznaje obcy charakter pisma w notatce za wiadomość
od Bryana, nie wspominając o rozpoznaniu dotyku. Paradoksalnie, kobieta
rozpoznaje inną wodę kolońską.
Budowane napięcie przeradza się w dość szybki przebieg akcji podczas
kulminacyjnych minut filmu. Wydarzenia przeistaczają się w dramatyczny sprawdzian
dla pary, trudno jednak uznać ich przebieg za remedium na zdradę. Samo
zakończenie nie jest nieprzewidywalne, o ile nie oczekiwane. Scena prezentowana
podczas napisów końcowych przywołuje inną produkcję, również kameralną, lecz o
wiele bardziej udaną – „Motel” Nimróda Antala, który doczekał się
niskobudżetowej, o wiele gorszej pod względem jakościowym, kontynuacji w
reżyserii Erica Bossa i aż żal, że Ratliff nie rozważył stworzenia trzeciej
części serii, ponieważ jego produkcja nabrałaby uzasadnienie do powstania.
W kategorii trójkąta miłosnego i zawiłych relacji prowadzących do dramatycznych
wydarzeń powstało wiele lepszych realizacji, choćby klasyczne „Fatalne
zauroczenie” Adriana Lyne’a z niezapomnianą rolą Glenn Close i partnerującemu
jej Michaela Douglasa. Sławna scena z królikiem-maskotką jest o wiele bardziej
wymowna i humanitarna niż potrawka z tego zwierzęcia, którą ugotował Federico.
Wydanie dvd zawiera wybór scen, zwiastun i zapowiedzi.
Recenzja powstała
dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.