Kilka lat temu ogromną popularnością wśród najmłodszych cieszyła się kreskówka, opowiadająca o przygodach dzielnej Brygady RR. Dzieci pasjonowały się przygodami gryzoni (dwóch wiewiórek, myszy oraz szczura), które razem z muchą Bzyczkiem założyły agencje detektywistyczną i postanowiły pomagać potrzebującym. Najnowsze dziecko produkcyjne Jerry'ego Bruckheimera (hollywoodzkiego specjalisty od kasowych superprodukcji, oparte jest na niemal identycznym schemacie. Animowane gryzonie Disney'a zastąpiły jednak wygenerowane przez komputer świnki morskie, natomiast tradycyjne dla kina familijnego elementy zamieniono na masę efektownych strzelanin i wybuchów.
Ten przesycony akcją (i niestety niezwykle płytki) film opowiada historie specjalnego oddziału tajnych agentów (składającego się z trzech świnek morskich, kreta i muchy) pracującego dla rządu USA. Brygada pod okiem swojego opiekuna - naukowca Bena ( w tej roli coraz bardziej rozpoznawalny, znany z „Kac Vegas” Zach Galifianakis) podejmuje się najniebezpieczniejszych nawet misji, które nawet dla ludzi okazują się niewykonalne. Tym razem dzielne zwierzaki staną oko w oko z podejrzanym właścicielem imperium sprzętu gospodarstwa domowego (Bill Nighy). O fabule w zasadzie nic więcej pisać nie trzeba, ponieważ w obrazie tym zdecydowanie schodzi ona na dalszy plan, przytłoczona kolejnymi scenami walk i pościgów. Gdyby nie sympatyczni, animowani bohaterowie miałbym wrażenie, że wybrałem się raczej na film sensacyjny, niż weekendowe kino familijne.
Jak na typowy produkt, na który wybiorą się całe rodziny, zdecydowanie za mało jest w „Załodze G" dobrego humoru. Kolejne żarty (jeśli już są), jak i dialogi nie powalają na kolana. Niezły jest natomiast amerykański dubbing. Widać, że z obsadą twórcy produkcji trafili niemal idealnie. Największe wrażenie robi na pewno Nicolas Cage w roli kreta Specklesa oraz (wyraźnie bawiąca się swoim zmysłowym głosem) Penelope Cruz. Nie wiem natomiast jak z tłumaczeniem poradzili sobie polscy specjaliści od dubbingu (niejednokrotnie bijący na kolana swoich amerykańskich kolegów po fachu), ponieważ obraz widziałem w oryginalnej wersji językowej.
Dzieciom film spodoba się na pewno, ponieważ na ekranie akcja mknie z prędkością roller - costera od pierwszej do ostatniej minuty, nie dając widzowi ani minuty na wytchnienie. Technicznie film prezentuje się rewelacyjnie, a dopracowane graficznie świnki morskie z pewnością od razu staną się ulubieńcami najmłodszych widzów. Na pewno jednak nie moimi, gdyż mnie te półtorej godziny bezmyślnych fajerwerków w wydaniu domowych futrzaków zwyczajnie przytłoczyło, a także niesamowicie znudziło...