Niedawno na ekrany polskich kin wszedł „Janosik. Prawdziwa historia.” Przyznam, że czekałam na ten film z mieszanymi uczuciami, bowiem nie jestem zwolenniczką poprawiania tego, co dobre. Istnieją filmy, które nie starzeją się w miarę upływu lat, nie tracą nic ze swego wdzięku i wymowy, mimo wielokrotnego wznawiania ciągle mają rzesze wiernych widzów. Ich nowe wersje, niezależnie od tego jak by nie były dobre same w sobie, to jednak nie są już tym samym. Tak np. „Kariera Nikosia Dyzmy” (z całym szacunkiem dla Cezarego Pazury, którego talent bardzo cenię) nie dorównuje, uważam, głębią wymowy poprzedniej ekranizacji powieści Dołęgi–Mostowicza (z Romanem Wilhelmim w roli głównej). I podobnie dla mnie ma się sprawa z "Janosikiem". „Prawdziwa historia” sama w sobie nie jest zła, ale nie zrobiła na mnie takiego pozytywnego wrażenia, żebym miała chęć do niej wielokrotnie wracać – w przeciwieństwie do serialu.
Próżno tu szukać nawiązań do serialowego "Janosika", choć potrzeba porównania obu filmów nasuwa się samoistnie w sytuacji, gdy polski reżyser (a dokładniej dwie reżyserki: Agnieszka Holland i Kasia Adamik) bierze na warsztat tak popularny w Polsce temat: bo przecież „Janosik” z Markiem Perepeczką w roli głównej był jednym z najczęściej wznawianych seriali okresu PRL-u (obok „Czterech pancernych...” czy „Stawki większej niż życie”) i dotąd nadal jest wyświetlany. W scenie końcowej „Prawdziwej historii” widzimy zbliżenie dziecka, obserwującego kaźń słynnego zbójnika. Wydaje mi się, że ciekawym zabiegiem byłoby wykorzystanie tego momentu w celu nawiązania do serialu, np. poprzez wprowadzenie sceny sugerującej, że to dziecko w przyszłości zostanie Janosikiem serialowym. Bo przecież w serialu była mowa o tym, że zanim bohater Perepeczki zaczął zbójowanie, żył wcześniej inny Janosik.
Początek XVIII w., pogranicze polsko–słowackie. Młody góral Juro Janosik walczy w szeregach wojsk Rakoczego przeciwko cesarzowi. Pojmany do niewoli, zostaje ułaskawiony i wcielony do straży dworskiej bogatego szlachcica. To właśnie w zamkowych lochach spotyka zbójnika Tomasza Uhorczyka, który przekona go do przystąpienia do bandy. Ta decyzja przesądzi o przyszłym losie Jura.
W postać Janosika wcielił się młody czeski aktor Václav Jiráček. Owszem jest on atrakcyjny, może się podobać kobietom, może nawet z rysów twarzy przystojniejszy od młodego Perepeczki. Jednak jak na mój gust nie ma on tej wewnętrznej siły, autorytetu i seksapilu, którymi odznaczał się serialowy Janosik. Przy tym, grana przez niego postać, choć jest przecież prostym chłopem, prezentuje dość wyrafinowane poczucie humoru i styl bycia nieprzystające do tego typu bohatera.
W „Prawdziwej historii” nie znajdziemy patosu i heroizmu, którymi odznaczał się serial. Tamten Janosik został harnasiem zbójnickim, bo widział krzywdę ludzką, chciał bronić tych, co sami bronić się nie mogli. Nowy Janosik zaś przystąpił do bandy, bo w sumie - czemu by nie? Nic go do tego nie zmuszało, nie powodowały nim żadne ideały, ot był to jakiś pomysł na życie, a lepszego nie miał. Powie ktoś: to obraz bliższy rzeczywistości, bliższy prawdzie historycznej, to odbrązowienie legendy. Niewątpliwie będzie mieć rację. Jednak czy legenda Janosika - szlachetnego zbójnika, który oddawał biednym to, co zabrał bogaczom - narodziłaby się, gdyby był on faktycznie tylko zwykłym zbójem, człowiekiem pozbawionym celu? I czy każda legenda naprawdę musi zostać odbrązowiona? W imię czego? Niektóre oczywiście tak – te, które wpływają szkodliwie na stosunki międzynarodowe, na postrzeganie istotnych wydarzeń historycznych. Ale przecież legenda dobrego zbójnika, co chłopa od krzywdy bronił, nikomu nie szkodzi a przy tym czymże byłby świat bez wiary w to, że są na świecie dobrzy ludzie, wrażliwi na ból innych, idealiści, gotowi bronić tych, co sami się obronić nie mogą? Doprawdy świat pozbawiony wiary w to, byłby o wiele gorszy.
Dominującymi cechami filmu są niestety brutalność, okrucieństwo i częsty, bynajmniej nie liryczny, seks. To już klasyczne w polskim kinie. Czy to jakiś nasz znak firmowy? Co prawda Agnieszka Holland nie stroni od mocnych scen filmowych, co widać chociażby w skądinąd znakomitym filmie „Europa, Europa”, ale mimo wszystko, po dziele reżyserowanym przez dwie kobiety spodziewałam się podejścia do tematu nie tak dosadnego, większej subtelności i poetyckości.
Walorem „Prawdziwej historii” są niewątpliwie piękne, malownicze zdjęcia Pienin i przełomu Dunajca. Ciekawie jest też zobaczyć Michała Żebrowskiego w dosyć nietypowej dla niego roli bardzo negatywnego, a jednocześnie trochę tragicznego bohatera. W swym szaleństwie jest on według mnie najbardziej wyrazistą, żywiołową i barwną postacią filmu, wręcz przyćmiewa samego Janosika.
Może to kwestia tego, że należę do pokolenia wychowanego na serialu o dzielnym zbójniku i stąd moja sympatia do tego filmu. Tym większa, że bardzo seksowny w młodości Marek Perepeczko zdecydowanie przyczynił się do ukształtowania mojego ideału męskości. Niemniej zdecydowanie, jeśli miałabym wybrać między serialem o Janosiku a „Prawdziwą historią”, to wybieram serial. Choć to oczywiście kwestia gustu… W każdym razie Szanowni Państwo, nie zabierajcie dzieci do kina na ten właśnie film.