Opowieść o odnajdywaniu piękna w mroku [recenzja CD]
Arkadiusz Kajling | wczorajŹródło: Filmosfera

Kiedy na początku stycznia 2023 roku Miley Cyrus wypuściła piosenkę "Flowers", która miała za zadanie promować jej ósmy studyjny album „Endless Summer Vacation”, w świecie muzycznego show-biznesu zatrzęsła się ziemia – od dnia premiery głośno mówiło się o tym, że była gwiazda Disneya w ten sposób rozliczna się z przeszłością i byłym mężem Liamem Hemsworthem, który miał ją zdradzać, gdy byli jeszcze małżeństwem: niektóre zagraniczne portale plotkarskie donosiły, że amerykański aktor, którego Cyrus poznała na planie filmu „Ostatnia piosenka”, miał zdradzić swoją ukochaną nawet czternaście razy, a do wielu romansów miało dochodzić również w ich wspólnym domu. Ich związek prasa śledziła z zapartym tchem od spotkania na planie adaptacji książki Nicholasa Sparksa w 2009 roku, poprzez niespodziewany ślub przypieczętowujący ich powrót do siebie po przerwie, aż po definitywne rozstanie. Utwór „Flowers” wywołał więc ogromne poruszenie na całym świecie, a jego słowa miały być skierowane pod adresem niewiernego eks o czym świadczyć miało kilka szczegółów – w teledysku Miley pojawia się w za dużej marynarce, która miała należeć do jej byłego męża tańcząc w ich rezydencji w Malibu, nieprzypadkowa jest także data publikacji utworu: trzynastego stycznia Liam obchodzi w końcu swoje urodziny. Szybko po premierze singiel zyskał określenie "piosenki zemsty" i stał się nieoficjalnym hymnem kobiet, które stawiają na niezależność, a klip do niego odtworzono na YouTubie ponad miliard razy! Po burzliwym małżeństwie Cyrus odnalazła w końcu spokój u boku nowego chłopaka, Maxxa Morando, a ich miłość stała się plastrem na jej złamane serce – nie powinno więc nikogo dziwić, że najnowsze dziewiąte studyjne wydawnictwo sygnowane nazwiskiem laureatki trzech nagród Grammy krąży wokół tematu duchowego leczenia i gojenia się ran. Czy na zgliszczach poprzedniej relacji rzeczywiście da się zbudować coś pięknego?
Miley Ray Cyrus, a właściwie Destiny Hope Cyrus, przyszła na świat 23. listopada 1992 roku w miasteczku Franklin w stanie Tennessee w rodzinie o muzycznych korzeniach – jej ojciec to Billy Ray Cyrus, znany amerykański piosenkarz country oraz aktor, matka Letitia Jean „Tish” Cyrus zajmuje się produkcją filmową, a młodsza siostra Noah również odziedziczyła po rodzicielach talent muzyczny (warto wspomnieć, że matką chrzestną Miley jest uznana folkowa wokalistka Dolly Parton, która na późniejszym etapie kariery swojej chrześnicy pojawiła się gościnnie na jednym z jej albumów przesiąkniętym muzyką country). Chociaż rodzice nadali małej Miley imiona Destiny (pol. „przeznaczenie”) oraz Hope (pol. „nadzieja”) tłumacząc to wiarą w osiągnięcie przez nią w przyszłości ogromnego sukcesu, to w późniejszych latach przyszła gwiazda muzyki zmieniła je na Miley, czyli skrót od ksywki „Smiley”, która przylgnęła do niej w dzieciństwie. Już w młodych latach postanowiła podążać drogą popkultury po tym jak po przeprowadzce do Toronto zobaczyła musical „Mamma Mia!” na deskach Royal Alexandra Theatre – to wtedy państwo Cyrus zapisali córkę na lekcje śpiewu i aktorstwa, a wkrótce miała okazję zaprezentować swoje umiejętności w serialu „Doc” od stacji PAX TV, w którym rolę dra Clinta Cassidy’ego grał jej własny ojciec, a później u Tima Burtona w „Dużej rybie”. Tish postanowiła wykorzystać potencjał Miley i została jej osobistą menedżerką, załatwiając jej liczne kontrakty m.in. z agencją Cunningham Escott Slevin Doherty, czy za namową Dolly Parton z Jasonem Moreyem z Morey Management Group, zajmującym się karierą muzyczną – ciężka praca szybko miała się zwrócić wraz z udziałem młodej Cyrus w castingu do najnowszego serialu stacji telewizyjnej Disney Channel, opowiadającego o nastolatce skrywającą przed światem swoją drugą tożsamość: popularną piosenkarkę znaną szerzej pod pseudonimem Hannah Montana.

Gdy Miley weszła na plan zdjęciowy młodzieżowego sitcomu miała zaledwie trzynaście lat i szybko stała się królową nastolatek, które dorastały wraz ze swoją ekranową idolką – premierowy odcinek, który wyświetlono 24. marca 2006 roku zgromadził największą widownię telewizyjną w historii pilotów seriali Disney Channel (aż 5,4 miliona osób!) i już podczas pierwszego sezonu seria stała się drugim najlepiej oglądanym programem w USA w grupie wiekowej 6-14 lat, ustępując tylko talent show „American Idol”. Cyrus dodatkowo nagrywała piosenki do hitowego show i już na jesieni tego samego roku otwierała trasy koncertowe girlsbandu Cheetah Girls, wkrótce przebijając się do mainstreamu z soundtrackiem do disnejowskiej produkcji – kompilacja z utworami z serialu „Hannah Montana” zadebiutowała na pierwszym miejscu amerykańskiej listy Billboard 200, a w samych tylko Stanach Zjednoczonych sprzedaż przekroczyła 3,7 milionów egzemplarzy pokrywając krążek trzykrotną platyną. Równocześnie wschodząca gwiazda muzyki zaczęła rozwijać karierę muzyczną i filmową pod własnym nazwiskiem – w 2009 roku odbyła pierwsze turnee niezwiązane ze swoim serialowym alter ego, a rok później prócz cameo w sequelu pełnometrażowego „Seksu w wielkim mieście” zagrała też w ekranizacji powieści Nicholasa Sparksa „Ostatnia piosenka” u boku Liama Hemswortha: spotkanie młodych aktorów przerodziło się w ognisty romans i choć na początku wydawało się, że australijski aktor był miłością jej życia, to ostatecznie małżeństwo z gwiazdorem franczyzy „Igrzyska śmierci” okazało się niewypałem. To również okres, w którym po zakończonej współpracy z Disneyem wizerunek publiczny Miley zaczął szybko dojrzewać, nierzadko stając się tematem licznych kontrowersji za sprawą wyzywającego image’u i skandalizujących występów scenicznych zwiastując jednocześnie artystyczną wolność i szczerość przekazu.
Cyrus przeszła prawdziwą transformację z dziecięcej gwiazdy występującej pod szyldem Myszki Miki po prowokującą ikonę estrady, a jej styl muzyczny zmieniał się wraz ze swoją właścicielką, która z każdą erą przechodziła swoistą reinkarnację – śledząc kolejne etapy kariery Miley możemy jednak odnieść wrażenie, że mamy do czynienia prędzej z rewolucją, niż naturalną ewolucją, prowokującą dyskusje o granice sztuki. Eks-Hannah Montana stopniowo zrzucała łatkę grzecznej dziewczynki z sąsiedztwa – po albumach „Breakout” i „Can’t Be Tamed” nadszedł czas na głośny krążek „Bangerz”, na którym przeszła od country-popu do ostrzejszych brzmień, odważniejszych tekstów i bardziej śmiałych teledysków oraz wystąpień: punktem zwrotnym okazał się sugestywny taniec z Robinem Thicke podczas gali MTV Video Awards w 2013 roku wywołując falę krytyki i skutecznie przyklejając jej etykietę skandalistki na długie lata. Po obracającym się wokół trapu i psychodelii eksperymentalnym wydawnictwie „Miley Cyrus and her Dead Petz”, które dość nieoczekiwanie wylądowało w sieci, wydawało się, że piosenkarka złagodniała, zarówno muzycznie, jak i wizerunkowo – wydany w 2017 roku kameralny cedek „Younger Now” to wyraźny ukłon w stronę folkowych korzeni w jednym z najszczęśliwszych momentów w życiu prywatnym artystki. Po tej nieco spokojniejszej odsłonie przyszedł powrót do rockowych brzmień i to w wielkim stylu – nawiązujący do glam rocka i utrzymany w stylistyce rodem z lat 80. ubiegłego wieku album „Plastic Hearts” został zgodnie uznany przez fanów za najlepsze osiągnięcie w jej dotychczasowej karierze i nie trzeba było długo czekać, by Miley znów święciła tryumfy na listach przebojów: to właśnie główny singiel z jej poprzedniego albumu „Endless Summer Vacation” z miejsca stał się viralem odnosząc sukces komercyjny praktycznie na całym świecie (w tym również w Polsce), przekuwając powodzenie w pierwszą statuetkę Grammy.

Wydawać by się mogło, że „Flowers” będzie ostatecznym podsumowaniem niezwykle emocjonującego, a zarazem toksycznego związku, gdy Miley raz na zawsze żegna się z przeszłością – nic bardziej mylnego. Dziewiąty album studyjny „Something Beautiful” to nie tylko zbiór piosenek, ale koncepcyjna opowieść o uzdrawianiu, stracie, akceptacji i wewnętrznej mocy, a każdy utwór ma być kolejnym krokiem w emocjonalnej podróży Miley: od chaosu do światła. Najnowsza płyta to jednocześnie projekt wizualny, któremu towarzyszy film muzyczny pod tym samym tytułem – już pierwszy na traciliście „Prelude” został zilustrowany obrazem kwiata, nawiązującym do jej wielkiego hitu, ale gatunek rośliny został wybrany bardzo pieczołowicie: dalia w wielu kulturach jest postrzegana jako symbol nie tylko elegancji i wdzięku (które piosenkarka reprezentuje pozując w archiwalnej kreacji Thierry’ego Muglera z 1997 roku), ale i pozytywnych zmian, z których płynie wewnętrzna siła ducha. A ta daje wyraźnie o sobie znać w kolejnych kompozycjach: z lekka jazzującym „Something Beautiful”, który zaskakuje rockowymi wstawkami, utrzymanym w stylu disco lat 70. ubiegłego wieku głównym singlem „End of the World” przywołującym na myśl najlepsze dokonania Abby, czy „Easy Lover” ocierające się o country pop. Młoda gwiazda nie zapomina o wolniejszych nutach – w „More to Lose” balansującym na granicy intymności i siły słyszymy ją taką, jaką jest dziś: kobietę, która przeszła transformację i nie boi się mówić o cenie, jaką płaci się za życie na szczycie, stawiając na rozbrajającą szczerość przekazu. Ballada z kojącymi wstawkami wygrywanymi na saksofonie to nie utwór, a wyzwanie – Miley śpiewa z dojrzałością, której nie da się podrobić, a jej chropowaty i pełen emocji głos niesie historię, z którą mogą się utożsamiać wszyscy ci, którzy wiedzą, że życie (choć piękne) czasem boli najbardziej wtedy, gdy mamy już naprawdę dużo do stracenia.
Te wszystkie utwory zostały wydane jeszcze przed premierą cedeka „Something Beautiful” i chociaż nie sposób ich zamknąć w jednej muzycznej szufladzie, to jednak ta druga, trzymana w ścisłej tajemnicy połowa płyty wydaje się być zdecydowanie bardziej eksperymentalna – wokalistka wyraźnie odcina się od swoich popowych korzeni w „Pretend You’re God” i uderza w psychodeliczne brzmienia, co z pewnością docenią fani jej najmniej komercyjnego w karierze dokonania „Miley Cyrus And Her Dead Petz”. Koncepcja wizualnego albumu prowadzi byłą gwiazdkę Disneya w zupełnie nowe dla niej muzyczne rejony i zaskakujące kolaboracje – w „Walk of Fame”, który dzięki syntezatorom prawidłowo przywołuje skojarzenia z synth-popowym klasykiem „Smalltown Boy” od Bronski Beat, Miley wspiera Brittany Howard, w której głosie wyraźnie słychać echa dawnych soulowych diw, a w „Every Girl You’ve Ever Loved” rockowy wokal Cyrus uzupełniają zmysłowe monologi Naomi Campbell imitujące Madonnę z „Vogue”. Krążek wyprodukował Shawn Everett, który pozwolił artystce zaprezentować jej alternatywną stronę, nadając starannie zaplanowanej całości ambientową atmosferę poprzez przenikanie się kolejnych utworów, nierzadko poprzedzonych przez instrumentalne interludia – ta filmowa wręcz konwencja podkreśla immersyjny charakter i unikalną estetykę „Something Beautiful”, pomagając nam zapomnieć, że „Golden Burning Sun” w pierwotnej odsłonie (z przeznaczeniem na poprzednią płytę) posiadała zupełnie inną melodię, niż jej obecna elektro aranżacja. Kończąc tracklistę delikatną, kojącą balladą „Give Me Love” Miley Cyrus przypomina nam o nadrzędnej idei jej najnowszego, odważnego brzmieniowo i zakorzenionego emocjonalnie (arcy)dzieła: uzdrawiających właściwościach muzyki i odnajdywaniu piękna w mroku poprzez eksplorowanie głęboko skrywanych uczuć w najdojrzalszej jak dotąd artystycznej podróży.

WYDANIE CD
Dziewiąty album studyjny Miley Cyrus został wydany w naszym kraju przez Sony Music Entertainment Poland w standardowym plastikowym pudełku typu “jewelcase”, a do wersji fizycznej dołączono 24-stronicowy booklet z tekstami do wszystkich piosenek, informacjami produkcyjnymi odnośnie utworów i zatrudnionych muzyków oraz podziękowaniami od artystki. Wszyscy Ci, którzy narzekali na nudny koncept i zaledwie dwie fotki dołączone do edycji CD poprzedniego wydawnictwa „Endless Summer Vacation” mogą teraz spokojnie odetchnąć z ulgą – choć najnowszy projekt wciąż naśladuje minimalistyczne wzornictwo, to w książeczce znajdziemy 6 zdjęć autorstwa Glena Luchforda z oficjalnej sesji zdjęciowej wokalistki do płyty pozującej w historycznych kostiumach pochodzących ze zbiorów tak uznanych projektantów jak Jean Paul Gaultier, Bob Mackie i Thierry Mugler. Oryginalna garderoba tego ostatniego francuskiego kreatora mody wykorzystująca wiosenne i jesienne kolekcje z przełomu lat 1997/1998 nadaje również kinowemu filmowi towarzyszącemu krążkowi tak potrzebnej teatralności i rozmachu, podkreślając jednocześnie muzyczne nawiązania do przeszłych dekad. Fakt istnienia wydania fizycznego na pewno docenią audiofile, gdyż płyta kompaktowa CD-Audio to standard bezstratnego cyfrowego zapisu dźwięku – dlatego też ten nośnik trwa w niezmienionej od czterdziestu lat formie do dziś, ciesząc uszy bardziej wymagających słuchaczy. Miłośnicy czarnych krążków powinni być także ukontentowani, gdyż album został wydana również w edycji winylowej.
PODSUMOWANIE
Czasami ostatnim etapem w żałobie po zakończonym związku i przed początkiem zupełnie nowego życia jest personalna vendetta, pomagająca zamienić osobistą rozpacz w światowy tryumf – w końcu dwa największe przeboje z początku 2023 roku to właśnie piosenki zemsty, a zarówno Shakira jak i Miley stały się głosem młodego pokolenia doceniającego rytuały wspierania samego siebie. Cyrus w końcu udało się przekuć głośne skandale, którymi naznaczona była jej kariera po zakończonej pracy u Disneya w ogromny sukces zwieńczony prestiżowymi nagrodami. Prezentując na żywo piosenki z najnowszego koncepcyjnego albumu „Something Beautiful” w kameralnym gronie wzbudziła aplauz i wzruszenie gości – muzyczna premiera w otoczeniu sztuki i mody stała się emocjonalną deklaracją artystki, która nie przestaje się rozwijać, ale jednocześnie nie boi się otwarcie mówić o zmianach, jakie planuje w swoim podejściu do kariery: ”Myślę, że moje przywiązanie do mainstreamowego sukcesu się wygasza. Nie traktuję tego albumu jako „ostatniej prostej”, ale stawiam z nim wszystko na jedną kartę. Jestem w to całkowicie zaangażowana, ale skupiam się teraz na tym, by powoli odejść od dotychczasowego obrazu siebie. Na płycie jest utwór „Reborn”, który właśnie o tym opowiada. Czuję, że przyszły rok będzie dla mnie odrodzeniem w tym, jak pracuję i jak patrzę na swoją karierę.” W tej samej rozmowie piosenkarka przyznała, że nie czuje się częścią swojej generacji popowych wokalistek – jak podkreśliła, nie była to do końca świadoma decyzja, a raczej sposób, w jaki naturalnie ułożyło się jej życie. Ironicznie porównała to uczucie do swojej kreacji w serialu „Hannah Montana”, w którym jej bohaterka prowadziła podwójne życie – ta dziecięca rola wyznaczyła podział, który wciąż funkcjonuje w jej codzienności, jednak w erze instant hitów zrywająca z wizerunkiem popgwiazdy Miley Cyrus zdecydowała się na spójny i głęboki projekt. Łącząc dźwięk z obrazem „Something Beautiful” tworzy wizualnie intrygujący, ale do bólu szczery film duszy, odsłaniający przed słuchaczem nie tylko retro muzyczne fascynacje, ale i długo skrywane emocje swojej idolki.
Recenzja powstała dzięki współpracy ze sklepem cd-dvd-vinyl.

Zdj. Sony Music / Miley Cyrus FB
