Po niemal trzech dekadach wykonywania misji niemożliwych, Ethan Hunt (Tom Cruise) kończy karierę agenta. Przez trzydzieści lat służby krajowi niezmordowanie, wielokrotnie ratował świat, często tracąc ukochane oraz członków ekipy. W końcu nadszedł tego kres.
„Mission Impossible: The Final Reckoning” stanowi podsumowanie wszystkich zadań, jakich podejmował się Hunt. W produkcji nie brak licznych retrospekcji, które przypomniały istotne wydarzenia, jakie miały wpływ na przebieg kariery agenta oraz skutków jego działań, dzięki którym nie doszło do katastrofy na skalę światową. Montaż równoległy wyjaśnia te wątki, ponieważ ostatni wróg, jakiego musiał pokonać Hunt, to Byt – sztuczna inteligencja, która postanowiła zawładnąć światem. Jednak nie można podporządkować sobie agenta, który nie wykonuje rozkazów, choć realizuje zadania. O tym AI musiała przekonać się sama.
W porównaniu z pierwszym filmem, jaki zapoczątkował serię, zauważalna zmiana dotyczy sposobu przedstawienia konfrontacji z wrogiem. U Briana de Palmy, oprócz kultowej sceny zawiśnięcia na linie, mamy chociażby wybuch helikoptera w tunelu (przytoczony również w tej produkcji), natomiast operator Fraser Taggart postanowił odwołać się do wyobraźni widza i dzięki dźwiękom z offu oraz reakcji Hayley Atwell wcielającej się w postać Grace, stworzyć efekt pozwalający ograniczyć sceny bezpośredniej walki Hunta z przeciwnikiem.
Oczywiście, nie brak dokonań na miarę tytułu. Zalicza się do nich podwodna eskapada i dotarcie do wraku okrętu podwodnego „Sewastopol”, aby zdobyć kod źródłowy Bytu, dzięki któremu będzie można pokonać sztuczny twór. Odpowiedzialni za ścieżkę dźwiękową Max Aruj i Alfie Godfrey stworzyli do tej sceny wręcz mistyczną kompozycję. Finałowa misja Hunta wiąże się z odpowiedzialnością agenta za bezpieczeństwo całego świata i wszystkie decyzje, jakie podejmował na przestrzeni lat oraz niejako walkę z fatum – czy los jest zapisem, a zapis ten musi zostać wykonany czy też nic jeszcze nie zostało przesądzone?
Chociaż to kino akcji, nie brak metafizycznych rozważań. Ze względu na neuronalne połączenie – wymóg Bytu, aby go przyjąć – sztucznie wykreowana istota staje się metaforą idei. Jednak o ile Christopher Nolan przedstawił wpływ jednego człowieka na myślenie drugiej osoby w atrakcyjny, sensacyjny sposób („Incepcja”), o tyle reżyser ostatniej odsłony „MI”, Christopher McQuarrie, zaprezentował bardzo rozwlekły film skupiony na głównym bohaterze. Warto zwrócić uwagę na dobór imion poszczególnych postaci: Gabriela (Esai Morales) oraz Grace (Atwell). Stylistyki biblijnej dopełnia odwołanie do broni biologicznej z „Mission: Impossible III” (za reżyserię odpowiadał J.J. Abrams), dookreślonego jako „antyboga”.
Wydawało by się, że twórca odpowiedzialny za serię od „Ghost Protocol”, przez „Rogue Nation” i „Fallout”, po ostatnie dwie części, utrzyma poziom. Duet aktor-reżyser w każdej kolejnej realizacji podnosili poprzeczkę wyczynów kaskaderskich, zachowując dynamiczną fabułę. Tym razem jedyną imponującą sekwencją okazała się podniebna akrobatyka. Niestety, wydaje się, że to za mało, aby wzbudzić zachwyt. Brak Jeremy'ego Rennera w obsadzie również wpłynął na ocenę filmu podsumowującego działalność IMF.
Pod względem dokonań aktorskich, część obsady zasługuje na uznanie jako ekipa zgrana przez lata. Zarazem pozostaje niedosyt, brak wyrazistych kreacji. Prym wiedzie Tom Cruise, którego udział w scenach kaskaderskich bez udziału dublerów zaczyna obrastać legendą i budzi podziw, lecz nie przekłada się na pogłębienie portretu psychologicznego Hunta. Biorąc pod uwagę gatunek produkcji, jest to zrozumiałe, aczkolwiek wydaje się, że w poprzednich częściach, scenariusz przewidywał taką możliwość. Nie zawiódł Simon Pegg jako Benji, chociaż humor sytuacyjny wydaje się być dodany na siłę – nie był w stanie zrównoważyć pożegnania z rolą kreowaną przez Vinga Rhymesa. Atwell zagrała równo w obu filmach, również Pom Kliementieff jako Paris powtórzyła rolę bezbłędnie. Jako bohaterowie ważni, choć epizodyczni względem regularnie pojawiających się postaci, Angela Bassett sprawdziła się w roli pani prezydent Eriki Sloane. Jednak obok załogi pod przywództwem admirał Neely (Hannah Waddingham), kapitana Bledsoe'a (Tarmell Tillman) i Kodiak (Katy O'Brian) prym wiódł Rolf Saxon jako William Donloe z Lucy Tulugarjuk w roli jego żony Tapeesy u boku.
Szczęśliwie, nie zabrakło na ekranie Marcina Dorocińskiego w przebitkach przypominających najważniejsze wątki z „Dead Reckoning – Part One”. W tym miejscu należy podkreślić, że „Final Reckoning”, mimo bezpośrednich licznych odwołań do części pierwszej, nie został nazwany częścią drugą. Należy zatem przypuszczać, że ekipa będzie miała jeszcze okazję spotkać się ponownie w zbliżonym gronie.
Wydanie DVD zawiera wielojęzyczne menu do wyboru oraz animacje zawierające sceny z produkcji.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na DVD.
Zdj. Galapagos