logowanie   |   rejestracja
 
Fifty Shades of Grey (2014)
Pięćdziesiąt twarzy Greya
Fifty Shades of Grey (2014)
Reżyseria: Sam Taylor-Johnson
Scenariusz: E.L. James, Kelly Marcel
 
Obsada: Jamie Dornan ... Christian Grey
Dakota Johnson ... Anastasia Steele
Eloise Mumford ... Kate Kavanagh
Luke Grimes ... Elliot Grey
Max Martini ... Jason Taylor
 
Premiera: 2015-02-13 (Polska), 2015-02-11 (Świat)
2015-02-11 (Festiwal Filmowy w Berlinie)
   
Filmometr:
Odradzam 50% Polecam
Ocena filmu:
oczekuje na 5 głosów
Twoja ocena:
 
Recenzja:
 
Film, który potrafi zdziwić

Czasami podejmujemy w życiu trudne decyzje – powodowani ciekawością, chęcią przekonania się na własnej skórze o konsekwencjach czynów, czy po prostu chwilowym zamroczeniem. Zapewne wszystkie te czynniki miały wpływ na krok, jaki przedsięwzięłam – wybranie się do kina na „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Z jednej strony zastanawiałam się, czy rzeczywiście wyjdzie z tego tak złe i pełne okrucieństwa widowisko, jak twierdzili przeciwnicy ekranizacji, czy może otrzymam bardzo zabawny, bliżej nieokreślony gatunkowo, twór, który łyknę niczym gorzką pigułkę. Teraz, będąc świeżo po seansie ze wszystkimi odcieniami szarości, mogę śmiało napisać, że film wprowadził mnie w pewnego rodzaju konsternację. Dlaczego? Zacznijmy od początku.


Ona – szara, zwyczajna dziewczyna, która musi przeprowadzić wywiad za swoją chorą przyjaciółkę. On – bogaty, przystojny kawaler, oddany swojej pracy. Kiedy dochodzi do spotkania tych dwóch, można rzec, odmiennych światów okazuje się, że słowa „przeciwieństwa się przyciągają” nabierają mocy. Anastasia i Christian bardzo szybko nawiązują bliższe relacje, jednak za drogimi prezentami i zauroczeniem kryje się coś więcej – skrzętnie skrywany sekret, który może zmienić łączącą ich więź.


Zabawa zaczyna się już od pierwszych minut filmu. Jak wiadomo, książka „Pięćdziesiąt twarzy Greya” to fanfic do innej dość mdławej, łzawej i nijakiej historyjki – epopei o miłości wampira do człowieka, świeceniu i wpatrywaniu się w okno z utęsknieniem – „Zmierzchu”. Osoby zaznajomione z ekranizacją serii Meyer doszukują się w filmie „Pięćdziesiąt twarzy Greya” podobieństw i dostają ich całkiem sporo. Pierwsze czterdzieści minut produkcji to scenki żywcem wyjęte ze „Zmierzchu”. To szukanie podobieństw i różnic dostarcza sporo przyjemności każdemu, kto wybrał się na to „dzieło” w celach czysto rozrywkowych.


Do tego dochodzi sama fabuła i postaci. Powiedzmy szczerze, odkładając na bok podobieństwa do książek Meyer, przedstawiona w filmie historia jest mocno naciągana, naiwna, przypominająca przerysowaną i odartą z magii historię o współczesnym Kopciuszku. Główna bohaterka to, wybaczcie, ale delikatniej się po prostu nie da, ofiara losu. Widać to w sposobie bycia, ubiorze i zachowaniu. Widz, który zaczyna się doszukiwać, jakiegoś drugiego dna, nie znajdzie żadnego racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego Anastasia budzi w mężczyznach takie emocje. Wprawdzie do Mary Su jej jeszcze daleko, nie zamienia w złoto wszystkiego, czego dotknie, ale dziewczyna jest na dobrej drodze, by się nią stać.


Zostawmy jednak na boku fabułę i denerwującą bohaterkę, a otrzymamy całkiem zabawną komedię, która z minuty na minutę płynnie, o dziwo, przechodzi w historię mającą drugie dno. I właśnie tutaj pojawia się coś, czego się nie spodziewałam, mamy całkiem ciekawy wątek wyjaśniający, dlaczego Christian stał się tym, kim się stał. Wątek psychologiczny ciężkiej przeszłości i złamania bohatera okazuje się nader dobrze poprowadzony. Krótki, ale dający do myślenia.


I właśnie za te kilkanaście minut powagi i głębi oraz za dobrą rolę Jamiego Dornana produkcji nie można nazwać całkowicie złą, zepsutą i niestrawną. Twórcy filmu poszli w komedię, świadomie przerysowywali niektóre sytuacje, widać, że sami pragnęli pozbyć się tej tandetnej otoczki romansu  i dodać sporą dawkę humoru – szkoda tylko, że jako taki ten film nie jest reklamowany. Nawet kiczowate dialogi stają się zabawne. Gratuluje, należą się również twórcom ścieżki dźwiękowej, bo ta dosłownie zapiera dech w piersiach i to o wiele bardziej niż sceny zabaw w czerwonym pokoju.


„Pięćdziesiąt twarzy Greya” zaskakuje. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam, by ten film okazał się dobry czy nawet średni, ale na pewno otrzymałam więcej, niż się po nim spodziewałam. 

autor:
Monika Doerre
ocena autora:
dodano:
2015-02-19
Dodatkowe informacje:
 
O filmie
Pełna obsada i ekipa
Wiadomości [42]
Recenzje
  redakcyjne [3]  
  internautów [0]  
dodaj recenzję
 
Plakaty [6]
Zdjęcia [9]
Video [1]
 
DVD
 
dodaj do ulubionych
 
Redakcja strony
  MJ Watson
  vaultdweller
dodaj/edytuj treść
ostatnia modyfikacja: 2015-02-08
[odsłon: 11975]
Zauważyłeś błędy na stronie?
Napisz do redakcji.
 

Kinomania.org
 

kontakt   |   redakcja   |   reklama   |   regulamin   |   polityka prywatności

Copyright © 2007 - 2012 Filmosfera