Kontynuacje to nic nowego. Nie dziwi już fakt, że film który odniósł jako taki kinowy, a co za tym idzie i kasowy sukces, jest „dopowiadany”. Niestety niemalże każdy film opatrzony dwójką, czy dalszymi numerami, okazuje się nie być tak dobry, jak to, co zaserwowano nam w pierwszej odsłonie (choć oczywiście są wyjątki potwierdzające tę regułę). „Sinister 2” nie wybija się z nie najlepszych kontynuacji, które prawdopodobnie zostały stworzone po to, by zarabiać gruby hajs.
Zastępca szeryfa, który w „Sinistrze” był postacią drugo-, o ile nie trzecioplanową, po śmierci Oswaltów postanawia walczyć z tajemniczym Bughuulem. Nie tylko śledzi przeszłe morderstwa, które wpisują się w schemat, ale próbując pokonać demona i zakończyć serię okrutnych zabójstw, chce spalić dom, w którym miała miejsce ostatnia zbrodnia. Niestety z kanistrem w ręce wpada na rodzinkę, która zajęła posiadłość pośrodku niczego, uciekając przed okrutnym i brutalnym mężem i ojcem. Kobieta nie ma pojęcia o krwawych wydarzeniach, które miały miejsce w domu... za to jej synowie i owszem, a to za sprawa grupki mrocznych dzieciaków i amatorskich filmów odtwarzanych w piwnicy.
Nie mogę napisać, że „Sinister 2” jest filmem od początku do końca złym. Nie da się jednak zapomnieć o pierwszej jego odsłonie, która wprawdzie nie była niczym nowym, ale jako klimatyczny horror sprawdziła się wyśmienicie. I w tym kontekście obraz Ciarana Foy'a wypada lekko blado. Bughuul dalej straszy, amatorskie filmiki z wymyślnymi zbrodniami na całych rodzinach mogą robić wrażenie i zapewne wielu fanom horrorów przypadną do gustu. Niemniej jednak „Sinister 2” stracił wszystko ze swej tajemniczości, a i klimat, który w pierwszej części naprawdę robił robotę, trudno było przywołać i utrzymać na dłużej. Niby bywa straszno, ale nie ma już takiego napięcia trzymającego za gardło.
Aktorsko też nie jest tak dobrze, jak w „jedynce”. Fakt James Ranson wykreował postać, z którą można się utożsamiać, jego zastępca szeryfa budzi sympatię. Do tego nie czuć żadnych zgrzytów, żadnego fałszu. Wszystko zdaje się być na swoim miejscu, ale jakby czegoś tu brakowało i zdaje się, że po prostu to nie Ethan Hawke, którego ciekawość zaprowadza o jeden krok za daleko. Partnerująca Ransonowi Shannyn Sossamon wypada dużo gorzej, bo sprawia wrażenie lekko drewnianej. Za to całkiem przyzwoicie prezentują się bracia Sloan w roli nawiedzanych przez „bughuulowe” dzieciaki. Dobrze przedstawione zostały różnice charakterów i swego rodzaju przemiana osobowości.
„Sinister 2” to żaden przełom w kinie grozy. To też nie obraz, do którego z chęcią będziemy wracać. Ewidentnie jednak przysłowiowe momenty były i mimo że szybko o nich zapomnimy, to dla wielbicieli horroru, seans będzie całkiem przyjemnym.