Lubię francuskie kino grozy. Cenię je za umiejętnie prowadzoną akcję, znakomity klimat oraz znacznie większą dawkę przemocy niż w amerykańskich produkcjach. W „Kalwarii” Fabrice’a Du Welza nie znalazłem jednak żadnego z powyższych elementów…
Podrzędny piosenkarz, Marc Stevens (Laurent Lucas), jeździ od przytułku do przytułku dając przedświąteczne występy. W drodze na jeden z nich psuje mu się auto. Za namową przypadkowo spotkanego Borisa (Jean-Luc Couchard), artysta zatrzymuje się na noc w gospodzie niejakiego Bartela (Jackie Berroyer). Tym samym popełnia życiowy błąd…
Powyższy opis, choć nieznośnie schematyczny, zapowiada mocny thriller, w konwencji „Bladego strachu” czy „Frontière(s)”. Nic bardziej mylnego, ponieważ „Kalwaria” różni się od tych produkcji pod niemal każdym względem. Przede wszystkim obraz Du Welza trudno nazwać filmem grozy – nie ma w nim bowiem napięcia, poziom adrenaliny u widza nie podnosi się ani odrobinę, nie wspominając o wystąpieniu uczucia strachu czy choćby niepewności. Wszystko to powoduje, że akcja ciągnie się niemiłosiernie, kolejne minuty mijają, a na ekranie nie dzieje się nic ciekawego. W efekcie zdezorientowany widz łudzi się, że lada moment film się rozkręci, nabierze tempa, a tym samym jego oglądanie przestanie być męką. Niestety, owe nadzieje nie zostają spełnione aż do napisów końcowych…
Entuzjaści filmowej brutalności także nie znajdą tu nic dla siebie, choć trudno w to uwierzyć patrząc na plakaty „Kalwarii”. Okazuje się jednak, że jest to zupełnie inne kino, nastawione na wywołanie emocji poprzez sferę psychologiczną. Reżyser postanowił zatem ująć temat z nieco ambitniejszej, trudniejszej strony, ale wyłożył się na tym całkowicie. Zupełnie nie trafiają do mnie opinie, jakoby obraz ten był nacechowany symboliką i metaforami. Uważam, że twórca sam nie do końca wiedział, co chce stworzyć, gdyż jak na thriller nie ma w nim napięcia, zaś jako dramat nie wywołuje u odbiorcy żadnych emocji – męki głównego bohatera ogląda się bowiem z całkowita obojętnością.
W jakimś stopniu „Kalwaria” jest filmem oryginalnym, bo jeśli już zaszufladkować ją jako kino grozy, okazuje się, że nie czerpie ze schematów gatunku. Nie jest to jednak wcale in plus, gdyż obraz Fabrice’a Du Welza mocno rozczarowuje. W szkolnej skali ocen w pełni zasłużona pała z wykrzyknikiem.