logowanie   |   rejestracja
 
Transformers One (2024)
Transformers: Początek
Transformers One (2024)
Reżyseria: Josh Cooley
Scenariusz: Eric Pearson, Andrew Barrer
 
Obsada: Chris Hemsworth ...  (G)
Brian Tyree Henry ...  (G)
Scarlett Johansson ...  (G)
Keegan Michael Key ...  (G)
Steve Buscemi ...  (G)
 
Premiera: 2024-09-20 (Polska), 2024-09-11 (Świat)
2024-08-30 (IMAX Fan Screening)
   
Filmometr:
Odradzam 50% Polecam
Ocena filmu:
oczekuje na 5 głosów
Twoja ocena:
 
Recenzja:
 
Kochajmy się jak bracia, rachujmy się jak maszyny [recenzja Blu-ray]

Seria filmowa „Transformers” nauczyła kinomaniaków, że każda franczyza, szczególnie tak długa jak saga o autobotach z planety Cybertron, które mogą zmieniać się w pojazdy potrafi z czasem znużyć nawet najbardziej zagorzałego entuzjastę cyklu – kinowa marka filmów live-action rozpoczęła się od produkcji z 2007 roku i za pierwsze pięć odsłon odpowiadał wówczas Michael Bay, który jak żaden inny reżyser potrafił wciągnąć spragnionego wrażeń widza w dynamiczną akcję na ekranie w każdym ze swoich spektakularnych przedsięwzięć. Nieważne, czy fabuła dotyczy prawdziwych wydarzeń w wojennym „Pearl Harbor”, rozgrywającej się w kosmosie misji w naznaczonym sci-fi „Armageddonie”, czy dezercji surogatów w postapokaliptycznym świecie futurystycznej „Wyspy”, widownia zawsze zapełniała sale multipleksów do ostatniego miejsca mimo nie zawsze przychylnych recenzji krytyków – i chociaż siedem filmów wchodzących w skład franczyzy przy budżecie niecałego 1,5 miliarda dolarów przyniosło dochody rzędy 5,3 miliarda zielonych, producenci zastanawiali się w jakim kierunku poprowadzić legendarną serię z siedemnastoletnim stażem, by w oczach nowego pokolenia filmożerców wydała się ciągle świeża, zarówno fabularnie, jak i atrakcyjna wizualnie. Dwa ostatnie filmy w uniwersum zaawansowanych technologicznie robotów pt. „Bumblebee” i „Przebudzenie bestii” udowodniły, że zmiana na reżyserskim krześle, a także całej koncepcji w podejściu do tematu może nie tylko zainteresować nowych odbiorców, ale i przypomnieć dorosłym dziś fanom o nieco zakurzonym rysunkowym retro pierwowzorze sprzed kilku dekad, dając im w końcu pełnoprawny prequel – powracając do animacji Paramount zatacza zatem pełny krąg, wskrzeszając tym samym ducha oryginalnej serii z 1984 roku, jednak czy animowana propozycja Josha Cooleya „zatrybi” z pozostałymi aktorskimi częściami zestawu?

W „Transformers: Początek” w końcu mamy szansę zajrzeć za kurtynę odwiecznego konfliktu, który chociaż wielokrotnie przestawiano na kartkach komiksu, to na srebrnym ekranie do tej pory był zaledwie mimochodem wspominany lub pobieżnie ukazywany we wcześniejszych odsłonach jako ogólne tło fabularne – animowany prequel to tak naprawdę nieznana dotąd historia początku relacji Optimusa Prime’a i Megatrona, którzy zaczynali jako najlepsi przyjaciele. Akcja filmu przenosi nas o całe stulecia wstecz, na długo przed przybyciem na Ziemię Autobotów i Decepticonów, a bohaterów poznajemy jako młodych robotów górniczych pracujących razem w kopalni wydobywającymi z wnętrza planety Energon, substancję napędzającą ich świat i stanowiącą nie tylko źródło wszelkiej mocy, ale i główne pożywienia Autobotów. Zarówno nieco buntowniczy Orion Pax, jak i wzorowy robotnik D-16 w pamięci wciąż mają słynną legendę o dzielnych obrońcach ich rodzimej planety – odparli oni niegdyś atak obcej cywilizacji Quintesson, jednak kosmiczne starcie pogrzebało prawie wszystkich jej przywódców (poza Sentinelem Prime’m) i zmusiło mieszkańców do wydobywania Energonu z wnętrza Cybertronu. Życie przyjaciół zmienia się w chwili, gdy razem wyruszają odnaleźć zaginiony przed laty święty artefakt Autobotów na podstawie odkrytej przypadkowo mapy, która zaginęła podczas inwazji wrogiej rasy – ten skarb to Matryca Przywództwa, która ma za zadanie przywrócić przepływ życiodajnej energii i uratować surową i wyjałowioną obecnie planetę. Emocjonująca przygoda odmieni relację najlepszych przyjaciół, którzy zaczynając wspinaczkę po drabinie społecznej u samego dołu z równej pozycji zostają w końcu przywódcami, a w konsekwencji zaciekłymi rywalami, dając podwaliny pod odwieczny konflikt – zgłębiając wspólnie tajemnice Cybertronu, bohaterowie odkrywają swoje prawdziwe przeznaczenie ukazując nam wstęp do historii o odwiecznej i ponadczasowej walce dobra ze złem we wszechświecie.


Seria „Transformers” to medialna franczyza, która trwa nieprzerwanie od czterech dekad – jeszcze zanim zmiennokształtne roboty trafiły na jakikolwiek ekran, marka ta zadebiutowała na rynku w 1984 roku jako zabawki w wyniku współpracy dwóch firm z branży skierowanej do dzieci: amerykańskiej Hasbro i japońskiej Takara Tomy i była to początkowo linia skupiająca się na produktach dla najmłodszych przedstawiających bohaterskie Autoboty i złowrogie Decepticony – dwie frakcje mechanicznych istot, które mogły przeobrażać się nie tylko w pojazdy elektroniczne, ale i przybierać formy zwierząt, czy broni. Transformery wyróżniały się na tle konkurencyjnych propozycji innych firm tym, że poza charakterystyczną dla nich unikatową funkcjonalnością miały również opracowany specjalnie dla swoich bohaterów świat przedstawiony – jeszcze w tym samym roku włodarze Hasbro zatrudnili w tym celu scenarzystów z Marvel Comics do stworzenia tła fabularnego dla całej serii, a by zwiększyć popularność i rozpoznawalność marki twórcy dodatkowo wyprodukowali na jego podstawie serial animowany i już dwa lata później pierwszy rysunkowy film kinowy. Dopiero w 2007 roku Michael Bay tchnął nowego ducha w markę skierowaną głównie do dzieci i otworzył kosmiczne uniwersum na dorosłego odbiorcę – kinowa franczyza zapoczątkowana przez film z 2007 roku obejmuje dziś aż siedem filmów: pięć pierwszych powstawało pod czujnym okiem amerykańskiego reżysera, natomiast przy dwóch ostatnich odsłonach będących prequelami Bay ograniczył swoją rolę do obowiązków producenta. I chociaż oba aktorskie spin-offy skupiały się na wydarzeniach poprzedzających fabułę z oryginału live-action, fani nigdy nie dostali pełnoprawnego origin story, wyjaśniającego całą mitologię serii – być może nie przypadkowo reżyserię najnowszej animacji powierzono Johnowi Cooleyowi, byłemu animatorowi Pixara, który swoją zaczynał karierę w słynnym studiu z Emeryville jako artysta od storyboardów przy „Iniemamocnych” (2004), a piętnaście lat później otrzymał Oscara za swój pierwszy film pełnometrażowy „Toy Story 4”, celebrujący udany powrót na srebrny ekran kultowych zabawek Andy’ego.

Pierwsze wzmianki o animowanym prequelu zaczęły krążyć w sieci już na dekadę przed oficjalną premierą filmu – zaraz po premierze „Transformers: Wiek zagłady” włodarze Paramount Pictures zebrali zespół pod przewodnictwem Akivy Goldsmana (autor historii do „Ostatniego rycerza”), reżysera Michaela Baya i producentów Stevena Spielberga oraz Lorenzo di Bonaventury, który na zasadzie burzy mózgów miał opracować pomysły na rozwinięcie kinowej franczyzy: podczas spotkań kreatywny team przyglądał się transformerom obecnym w różnych mediach od Hasbro, formując możliwe do zrealizowania koncepcje. To właśnie z jednej z nich wykiełkowała idea przestawienia odwiecznego konfliktu zapoczątkowanego na Cybertronie, którą rozpisał Eric Paerson znany ze swoich scenariuszy do takich marvelowskich produkcji, jak „Thor: Ragnarok”, „Czarna Wdowa”, „Godzilla vs. Kong”. Gdy Cooley dołączył do projektu, przedstawiciele Hasbro wręczyli mu „Biblię Transformersów” zawierającą całą wiedzę na temat kultowej marki, której epicki wydźwięk disnejowski animator chciał uchwycić na wielkim ekranie inspirując się nie tylko pierwszym filmem kinowym z serii z 1986 roku, ale i klimatem książkowej „Diuny” Franka Herberta. W rozmowie z ComicBook jeden z producentów Lorenzo di Bonaventura, wyjaśnił fanom, jak najnowsza animacja wchodząca w skład popularnego cyklu łączy się z aktorską serią filmową: „Myślę, że stworzenie bezpośredniego powiązania z filmami aktorskimi byłoby dość trudne i skomplikowane, aczkolwiek najnowsza część będzie miała ogromny wpływ na to, co zrobimy dalej. Uważam jednak, że istnienie dwóch oddzielnych linii czasowych w aktualnej serii Transformers może całkiem korzystnie wpłynąć na przyszłość marki – chcemy robić coś innego, a jednocześnie widzimy w jakim kierunku zmierzamy. To właśnie w tym obie te rzeczy pomagają sobie nawzajem: można zobaczyć, co i jak działa oraz zastosować tę formułę w obu przypadkach. Dla mnie, jako filmowca, zabawa polega na tym, by trzymać je osobno.”


Mimo początkowo powściągliwych reakcji kinomaniaków na powrót na planetę Cybertron animowany komputerowo origin story „Transformers: One” okazał się ostatecznie całkiem pozytywnym zaskoczeniem – chociaż materiały promocyjne sugerowały produkcję skierowaną stricte do młodszego odbiorcy, w rzeczywistości nowa odsłona transformerów potrafi przemówić tym samym językiem do nieco dojrzalszego widza i to mimo braku ludzkich bohaterów, co finalnie jest jednym z największych plusów najnowszej propozycji Johna Cooleya. Amerykański reżyser, który doskonale wie, w którym kierunku poprowadzić kultowe franczyzy ukazuje świat mechanicznych istot z zupełnie nowej perspektywy, jednocześnie nadając temu prequelowi rozgrywającemu się w całości na Cybertronie odpowiednią dozę uniwersalności (mimo poruszanych kilku trudniejszych tematów), by nawet osoby niezaznajomione z serią mogły zrozumieć źródło odwiecznego konfliktu – i chociaż sam wątek fabularny jest kalką powielaną w kinie sci-fi od dekad, to w przypadku tej serii sprawdza się on koncertowo dodając nowe poziomy mitologii dla zagorzałych entuzjastów kosmicznego uniwersum. Sama jakość animacji stoi na wysokim poziomie, chociaż jej aspekt wizualny nie przypomina żadnego z poprzednich filmów i seriali w serii –  retro design robotów nawiązuje zarówno do produkcji z lat 80., jak i późniejszych kreskówek z XXI wieku, co od razu wychwycą starsi miłośnicy cyklu. Mimo zmiany formy medium opowiadanej historii z live-action na animację zachowana została warstwa emocjonalna za sprawą wyrazistej gry aktorskiej w dubbingowych rolach – głosu zmiennokształtnym robotom użyczyły w końcu znane hollywoodzkie gwiazdy o charakterystycznej jego barwie: duet głównych bohaterów to Chris Hemsworth jako Optimus Prime i Brian Tyree Henry portretujący jego przyszłego antagonistę Megatrona, na dalszym planie usłyszymy też Scarlett Johansson (Elita), Keegan-Michael Key (Bumblebee), Steve Buscemi (Starscream), a były lider Autobotów i zdrajca swojej frakcji Sentinel Prime przemówi za sprawą Jona Hamma.

Stworzenie oryginalnej ilustracji muzycznej towarzyszącej odkrywaniu przez widza zarzewia odwiecznego konfliktu powierzono Brianowi Tylerowi – i chociaż amerykański kompozytor znany ze swoich score’ów do słynnej franczyzy „Szybcy i wściekli” posiada w swojej filmografii wiele podnoszących poziom adrenaliny blockbusterów od napakowanego legendarnymi gwiazdami akcyjniaków lat 90. ubiegłego wieku trzyczęściowego cyklu „Niezniszczalnych”, poprzez reboot „Mumii” z Tomem Cruise’m w roli głównej, a skończywszy na najnowszej inkarnacji „Aniołków Charliego” z 2019 roku, to udział przy „Transformers: One” jest dopiero drugim (po zeszłorocznej wielkoekranowej adaptacji gry Nintendo „Super Mario Bros. Film”) w jego portfolio materiałem do kinowej animacji. Nie oznacza to jednak, że potrafiące zmieniać swój kształt kosmiczne roboty są obce Tylerowi – muzyk dobrze poznał ten kosmiczny świat i jego mitologię przy pracy nad serialem „Transformers: Prime”, który emitowano w latach 2010 – 2013 i doskonale wiedział jaką nadać oprawę jej kinowej odsłonie. By uniknąć wyłącznie elektronicznego dźwięku pięćdziesięciodwuletni muzyk postanowił zintegrować w najnowszym scorze także pełną orkiestrę, którą zarejestrowano w należącym do Warner Bros. studiu nagraniowym Eastwood Scoring Stage – według Tylera chociaż transformery to mechaniczne roboty, posiadają jednocześnie antropomorficzne cechy i ludzką duszę. Inspirowana twórczością zmarłego przed dwoma latami Greka znanego szerszej publiczności jako Vangelis ilustracja muzyczna wykorzystuje analogowy syntezator Yamaha CS-80 nadając tłu charakterystycznego anachronicznego brzmienia, doskonale wiążąc je z retro designem produkcji. Na soundtracku znajdziemy także oryginalną piosenkę powstałą do wcześniejszego audio-wizualnego projektu kompozytora „We Are Dreaming”, którą John Cooley chciał zawrzeć w swoim filmie –  „If I Fall” w wykonaniu amerykańskich raperów Quavo i Ty Dolla Signa to już druga kolaboracja z Tylerem po ich współpracy nad utworem „Shell Shocked” do aktorskiego rebootu animowanej serii sprzed lat pt. „Wojownicze Żółwie Ninja” z 2014 roku.


WYDANIE BLU-RAY

Animacja „Transformers: Początek” debiutuje w Polsce na nośnikach fizycznych dość nieoczekiwanie w jednej tylko edycji pudełkowej, natomiast w najbardziej preferowanej przez miłośników kina domowego wersji na błękitnych krążkach – obraz na płycie został zapisany w szerokoekranowym formacie 2.40:1 i jakość wizualnej prezentacji od studia Paramount robi piorunujące wrażenie: to w pewnym sensie świeżość na polskim rynku wydawniczym zdominowanym przez animacje Disneya, Pixara i Universala, tym bardziej że wszystkie animowane propozycje od gigantów w branży od kilku lat ukazują się w naszym kraju nad Wisłą wyłącznie na płytach DVD. Retro design w wysokiej rozdzielczości jeszcze bardziej przykuwa wzrok dzięki żywym i nasyconym kolorom nierzadko w neonowym wydaniu, a przy zbliżeniach baczne oko filmomaniaków dostrzeże pieczołowicie oddane szczegóły projektów zmiennokształtnych maszyn i gęsto zagospodarowane tła krajobrazu planety, jak i zurbanizowanych obszarów Cybertronu. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie Dolby Atmos, natomiast polski dubbing otrzymujemy jako Dolby Digital 5.1 i również w przypadku wersji audio możemy mówić o wielkim sukcesie – bezstratna ścieżka to spełniony sen audiofilów i to nie tylko w spektakularnych scenach akcji: ciekawie wypada muzyczny ambient w cichszych momentach filmu, np. w scenie zaraz po wyścigu gdy poznajemy B-127 subtelniejsze i bardziej dyskretne odgłosy tworzą właściwe, ale i naturalne dla sytuacji tło dźwiękowe. W polskim dubbingu w reżyserii Michała Podsiadły usłyszmy w głównych rolach Przemysława Glapińskiego i Wojciecha Żołądkowicza jako odpowiednio Oriona i Megatrona, na drugim planie natomiast swoje głosy podkładają Michał Klawiter (Bumblebee), Szymon Kuśmider (Sentinel), Viktorija Gorodeckaja (Elita), Jacek Król (Alpha Tion), czy Grzegorz Pawlak (Starscream).

Na błękitnym dysku prócz samej animacji znajdziemy też materiały bonusowe, które trwają ponad 45 minut i rzucają nieco światła na poszczególne etapy powstawania najnowszej części ze świata transformerów. Głównym dodatkiem jest „Początek” (10:14), czyli making-of w pigułce, który opisuje ogólny zamysł na przedstawienie całej historii w formie animowanego prequelu, pracę nad zmianą medium opowieści i odejściem od live-action, dynamice ekranowego duetu robotycznych protagonistów, a także wizję reżysera i wkład aktorów dubbingujących swoje postacie. Zdecydowanie więcej informacji o świecie przedstawionym odkrywa przed widzami „Budowa Cybertronu” (9:37), czyli wideo poświęcone tworzeniu filmowej planety, na której rozgrywają się wszystkie wydarzenia i wymagającej sztuce jej animacji od samego początku. Osobny i wcale nie taki krótki materiał „Obsada” (11:00) poświęcono także aktorom wcielającym się wokalnie w swoich bohaterów, a na sam koniec przyjrzymy się tworzeniu dwóch kluczowych dla fabuły sekwencji: naładowanej akcją sceny wyścigu „IACON 5000” (6:26) i zawierającej emocjonalne przesłanie scenie „Bitwa o Cybertron” (8:59). Statyczne menu główne jest dostępne w języku angielskim.


PODSUMOWANIE

„Transformers: Początek” to ponadczasowa historia o przyjaźni, zdradzie i zarzewiu legendarnej wojny, którą zapoczątkowała rewolucja na Cybertronie – i chociaż tym razem zmieniono sposób opowiadania zdarzeń na medium kojarzone zwykle z młodszym odbiorcą to finalnie komputerowy prequel okazał się zaskakująco dojrzałą, a nawet niekiedy mroczną animacją skierowaną również do starszego fana cyklu, co doskonale zrozumieli nasi rodzimi dystrybutorzy wprowadzając na polskie ekrany także wersje bez dubbingu. Seria, która zadebiutowała na rynku w 1984 roku jako linia zabawek składająca się z transformujących się humanoidalnych mecha jest dziś jedną z najbardziej dochodowych franczyz w historii kinematografii, więc kinomaniaków nie powinien dziwić fakt, że co jakiś czas jesteśmy świadkami kolejnych filmowych narodzin mechanicznych istot zarówno na wielkim, jak i mniejszym ekranie. Kilka ostatnich produkcji live-action starało się ponownie rozniecić iskrę ekscytacji i rozkręcić na nowo kosmiczne uniwersum, które na przestrzeni lat zaliczyło zarówno wzloty, jak i upadki – zeszłoroczne „Przebudzenie bestii” miało być zupełnie nowym otwarciem cyklu, jednak dość nieoczekiwanie ratunkiem dla franczyzy okazała się pierwsza od czterdziestu lat w cyklu animacja, zataczając tym samym pełne koło na filmowym polu. Najnowsze dzieło Johna Cooleya powraca do korzeni marki nie tylko pod względem fabularnym, ale i w kwestii wizualnej – origin story skupiający się na początkach transformerów z Cybertronu na długo przed upadkiem planety spodobał się nie tylko krytykom, ale i kinowej publiczności skutecznie przyciągając postronne oko retro designem i uniwersalnym przekazem o walce z opresyjnymi systemami. Ten napakowany żywą akcją prequel to film, na który fani marki czekali całe życie i najlepsza odsłona w serii w jej obejmującej już ponad cztery dekady historii – wracając do miejsca w którym wszystko się zaczęło zaczynamy nie tylko rozumieć odwieczny konflikt i chronologiczny porządek, które napędzały kolejne filmowe inkarnacje, ale fenomen całej franczyzy, która od zawsze miała dostarczać jej odbiorcom czystej rozrywki, bez względu na ich biologiczny wiek.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.

Transformers: Początek (Blu-ray)
autor:
CaptainNemo
ocena autora:
dodano:
2024-12-16
Dodatkowe informacje:
 
O filmie
Pełna obsada i ekipa
Wiadomości [0]
Recenzje
  redakcyjne [1]  
  internautów [0]  
dodaj recenzję
 
Plakaty [1]
Zdjęcia [6]
Video
 
DVD
 
dodaj do ulubionych
 
Redakcja strony
  Radosław Sztaba
dodaj/edytuj treść
ostatnia modyfikacja: 2024-11-27
[odsłon: 24860]
Zauważyłeś błędy na stronie?
Napisz do redakcji.
 

Kinomania.org
 

kontakt   |   redakcja   |   reklama   |   regulamin   |   polityka prywatności

Copyright © 2007 - 2012 Filmosfera