Pomyślałam, że filmy oparte na faktach najciekawiej wyglądają jako paradokumenty. A potem, oglądając piękno kamiennej, milczącej przyrody jaskini i głębin wewnątrz niej, zweryfikowałam pogląd. W 3D to, co i tak piękne, staje się namacalne, wyraziste. Doskonałe. I pokazuje, jak mały i kruchy jest człowiek. Jak niewiele znaczy...
Fabuła „Sanctum” nie powala. Zarozumiały i próżny miliarder Carl (Ioan Gruffudd) postanawia ufundować wyprawę w głąb jaskini na Papui Nowej Gwinei. Przybywa tam z narzeczoną (Alice Parkinson), żeby pokazać, jak wspaniale czuje się w sportach ekstremalnych. Tymczasem nadciąga kataklizm. Grupa nurków-grotołazów pod wodzą charyzmatycznego Franka (Richard Roxburgh) decyduje się przetrwać w niecce jaskini. Ale kiedy woda wdziera się do ich bazy, nie ma wyboru.
Jesteśmy świadkami tragedii. Odchodzą kolejni bohaterowie obrazu, wciągani w otchłań podwodnej jaskini. W grupie rozbitków dochodzi do spięć. W końcu wybucha konflikt, który dzieli grupę na doświadczonych, bezlitosnych wyjadaczy jaskiniowych i amatorów, którzy nie zasługują na szacunek. Tych, którzy czują ekstremum i dobrze odnajdują się w podwodnym świecie i tych, którzy po dreszczyku emocji marzą o brandy i ciepłym kocu. Możemy przewidzieć, która grupa "wygra" wyścig o życie.
„Sanctum” wpisuje się w nurt kina katastroficznego. Człowiek poddany ekstremalnym torturom, próbujący przeżyć w najbardziej nieprzyjaznych warunkach. Nic nowego. Szkopuł w tym, że ten w gruncie rzeczy kameralny dramat ekipy płetwonurków dzieje się w wymiarze zarezerwowanym dla wielkich produkcji. I to najmocniejsza strona filmu. Duże zbliżenia, dynamiczne prowadzenie kamery, krajobrazy groty, które nagle "zalewają" pierwszy plan. Do bycia „tam” wystarczy tylko założyć okulary.
To jest zresztą to, co chce nam przekazać James Cameron. Do zrobienia widowiska nie potrzeba ani wielkich nazwisk aktorów i wybitnego reżysera (Grierson zrobił w przeszłości ledwie 2 filmy fabularne), ani zaskakującej historii. Tylko 3D i dobre zdjęcia, wydobywające jego potencjał. My, zakładając okulary, możemy znaleźć się razem z ekipą nurków w samym oku cyklonu, poznając "Sanctum" (łac. święty) i chyląc czoła przed jego trójwymiarową potęgą. Mocne kino, mocne wrażenia i obraz doskonały wizualnie. Nie tylko dla miłośników nowych technologii w kinematografii.