Tytuł recenzji nawiązuje do wypowiedzi mojej narzeczonej, która ma dość negatywne zdanie na temat wieczorów kawalerskich, co doskonale znajduje odzwierciedlenie w najnowszej komedii z Adamem Sandlerem w roli głównej - „Spadaj, tato”. Sandler, pomimo ostatnio słabszych występów, powraca w formie jak za dawnych lat.
Lekkoduch Dony ma przed sobą nieciekawą perspektywę: jest kompletnie spłukany, a musi zapłacić zaległe podatki. Wpada na pomysł, by zdobyć pieniądze od swojego syna, którego od lat nie widział. Syn to przeciwieństwo ojca: stateczny, odpowiedzialny. I właśnie zamierza wziąć ślub. Czy aby pojawienie się tatusia nie wpłynie na jego plany?
„Spadaj, tato” jest jedną z najzabawniejszych komedii z Sandlerem od lat (posiadającego podobną liczbę nominacjo do Złotych Malin, co Natalia Siwiec operacji plastycznych), głównie za sprawą przezabawnego i świeżego występu aktora, który od dawna nie był w tak wyborowej formie. Produkcji dobrze zrobiło zatrudnienie na fotelu reżysera Seana Andersa, który dzięki przyzwoitemu scenariuszowi potrafił wykrzesać z Sandlera to, co najlepsze. Fabuła choć nie grzeszy oryginalnością, to jednak pozwala widzowi na nieskrepowaną i pełną humoru rozrywkę. Żarty wielokrotnie trącą prymitywnością, zbereźnością i erotyzmem, jednak w przypadku „Spadaj, tato” trudno klasyfikować te przymioty jako negatywnie wpływające na odbiór obrazu. Twórcy w pewien unikatowy sposób drwią ze współczesnej popkultury oraz tej z przełomu lat 80/90. Wyśmiewają za pomocą postaci Donny’ego również wyższe sfery, złaknione prymitywnych i pierwotnych uciech, związanych z pijaństwem, narkotykami i niczym nieskrępowanym seksem.
Motywem przewodnim humoru produkcji jest kontrast pomiędzy stonowanym Hanem Solo, a zagubionym troglodytą Bergerem Seniorem. Pierwszy z nich to drewniak, który wyrósł wysoko z niższych sfer, całkiem odmienny od znienawidzonego i zawstydzającego go ojca. Donny natomiast to zagubiony w skórze dorosłego dzieciak, potrzebujący wzajemnej akceptacji i empatii. Oglądając popisy i niekontrolowane wygłupy Sandlera odnosimy wrażenie, podobnie jak to było w „Funny People”, że gwiazdor wzoruje swoją kreacje na własnych doświadczeniach, co pozwala mu na pełne eksponowanie swojego komediowego talentu. Niezły jest również młody Andy Samberg, który stawia na aktorski minimalizm, stanowiąc wraz Sandlerem zaskakujący i przekomiczny duet.
Najlepszą rekomendacją dla „Spadaj, tato” jest kierowana do mnie tuż po seansie wypowiedź mojej narzeczonej: „właśnie dlatego nie będziesz miał wieczoru kawalerskiego”. Obrazowi co prawda daleko do poziomu tematycznie podobnego „Kac Vegas”, jednak trudno odmówić filmowi komicznego charakteru i fantastycznej rozrywki podczas seansu. Mimo wszystko polecam „Spadaj, tato”, szczególnie na szare, depresyjne, jesienne wieczory.