logowanie   |   rejestracja
 
Bitwa warszawska 1920 (2011)
1920 Bitwa Warszawska
Battle of Warsaw 1920 (2011)
Reżyseria: Jerzy Hoffman, Andrzej Kotkowski
Scenariusz: Jarosław Sokół, Jerzy Hoffman
 
Obsada: Borys Szyc ... Jan Krynicki
Natasza Urbańska ... Ola Raniewska
Daniel Olbrychski ... Józef Piłsudski
Michał Żebrowski ... Władysław Grabski
Grażyna Szapołowska ... Korwin-Piotrowska
 
Premiera: 2011-09-30 (Polska)
   
Filmometr: (głosów: 2)
Odradzam 50% Polecam
Ocena filmu:
oczekuje na 5 głosów
Twoja ocena:
 
Recenzja:
 
Kto nie zna swojej przeszłości, ten nie wie kim naprawdę jest!

Pełna sala, nerwowe wyczekiwanie i pewna podniosłość wydarzeń, tak w skrócie wyglądają projekcje każdego patriotycznego dzieła dwóch najbardziej cenionych przez przeciętnego polskiego widza twórców współczesnych idei „ku pokrzepieniu serc” - Jerzego Hoffmana i Andrzeja Wajdy. Tytułowe stwierdzenie stało się przede wszystkim dla pierwszego z nich prawdziwym drogowskazem kariery. Hoffman po raz kolejny postanowił przypomnieć Polakom najbardziej chwalebne chwile naszej historii, tworząc obraz „1920 Bitwa Warszawska”, dzieło olśniewająco wizualne o kiepskim scenariuszu.

Akcja rozpoczyna się w Warszawie, w 1920 roku. Jan (Borys Szyc), poeta i kawalerzysta, po otrzymaniu rozkazu wyjazdu na front polsko-bolszewicki, oświadcza się swojej narzeczonej Oli (Natasza Urbańska), aktorce teatru rewiowego. Ślubu udziela młodym ksiądz Ignacy Skorupka (Łukasz Garlicki). Podczas walk Jan trafia do niewoli. Jego los leży w rękach czekisty Bykowskiego (Adam Ferency), który ucieleśnia okrutne oblicze bolszewickiej rewolucji. Historia znajdzie finał w wielkiej bitwie, która na zawsze odmieni nie tylko losy Jana i Oli, ale całej dwudziestowiecznej Europy.

Niemal jak dziś wspominam seans „Ogniem i Mieczem”, gdy jako dzieciaka rodzice przemycili mnie do kina, gdyż mój wiek nie zezwalał mi na oglądanie tego filmu. Pamiętam wyjątkowe zainteresowanie filmem. Nasze małe, zamknięte już kino, było wypełnione do ostatniego miejsca. Obraz wywarł na mnie niezapomniane wrażenie, niezwykły przepych, pełny akcji, epickich pojedynków i nawiązań historycznych scenariusz, idealnie skrojony wątek miłosny, fantastyczne aktorstwo i przede wszystkim ciekawe oraz nierażące banałem dialogi stanowiły niemal kwintesencje produkcji. Wielu z tych elementów, szczególnie związanych z fabułą, zabrakło niestety w „1920 Bitwie Warszawskiej”. Co jest przyczyną takiego dysonansu pomiędzy „Ogniem i Mieczem” a „Bitwą”? Problem leży w scenariuszu, a dokładniej w scenarzyście. Łatwo wskazać różnicę pomiędzy tymi dwoma produkcjami. Jest nią osoba Henryka Sienkiewicza, twórcy trylogii, którego literacki pierwowzór był najlepszym scenariuszem dla Hoffmana. Brak wybitnego polskiego pisarza jest widoczny niemal na każdym kroku, przez co fabuła wydaje się być, nie tyle uproszona, co przede wszystkim liniowa i nie wychodząca poza ramy głównego wątku jakim jest tytułowa „Bitwa Warszawska”. Drugi plan oraz pozostałe wątki obrazu, służą reżyserowie jedynie do zaprezentowania kolejnych postaci historycznych. Już sama postać głównego bohatera na jakiego początkowo kreowana jest postać Jana Krynickiego wydaje się być dość spłaszczoną i uproszczoną wersją sienkiewiczowskiego Kmicica. Co więcej, trudno uznać ułana za bohatera dynamicznego, wyszukać w jego teoretycznie tragicznych losach, pewnej niezbędnej głębi i emocjonalności. Wydawać się może, że motyw miłości Jana i Oleńki (czy imiona bohaterów nie wydają się być wam znajome?) posłużyły reżyserowi wyłącznie jako wprowadzenie do tytułowego „Cudu nad Wisłą”, przez co w późniejszym czasie ich losy rozmywają się na tle wydarzeń, w małym stopniu interesując zajętego podziwianiem tytułowej bitwy widza.

Wbrew słowom dziennikarzy, Jerzy Hoffman nachalnie usiłuje zrobić ze swojego filmu podręcznik historii. Scenariusz wielokrotnie razi łopatologicznym i uproszczonym przekazem historycznym. Na dodatek, podczas projekcji odczuwalny jest trend, że produkcja skierowana jest przede wszystkim do zagranicznych odbiorców, ni w ząb nie znających polskiej historii. Idiotyczne i banalne stwierdzenia Lenina: „Przez Polskę będziemy robić rewolucję jedynie w naszym kraju” obraża inteligencję i patriotyzm polskiego widza, który wbrew obawom reżysera, wie co to jest „Cud nad Wisłą”. Wadą scenariusza są także katastrofalne dialogi, wielokrotnie uderzające uproszczeniami i słowami rodem z telewizyjnych seriali obyczajowych. Nic w tym dziwnego, skoro jako scenarzystę zatrudnia się osobę odpowiedzialną za seriale typu „Mamuśki”. Efekt jest taki, że podczas pokazu prasowego, w czasie oglądania teoretycznie dramatycznych scen i słuchania „poruszających” rozmów, słychać było gromki śmiech zażenowanej pustymi, naiwnymi i płytkimi wypowiedziami bohaterów publiczności. Scenariusz wielokrotnie irytuje widza, również zbyt wulgarnym językiem, który prowadzi wręcz do kloacznego i żenującego dowcipu.

Fantastyczne jest 3D! Sławomir Idziak dokonał rzeczy niemal niemożliwej. Przy wykorzystaniu tak niewielkiego budżetu, dziesięciokrotnie mniejszego niż w analogicznych filmach amerykańskich, dokonał rzeczy niewiarygodnej. Stworzył wizualne arcydzieło, stojące na wyższy poziomie niż większość megaprodukcji kręconych na zachodzie w tej technologii. Idziak wykorzystując polską pomysłowość nakręcił obraz pełen chwytów 3D, będący prawdziwą ucztą dla widza i niezapomnianym wrażeniem dla wychodzącego z projekcji kinomana. Twórca zdjęć m.in. do „Helikoptera w ogniu” w umiejętny sposób nadaje produkcji niezwykłą dynamikę, pozwala nabrać jej szaleńczego tempa i olbrzymiego przepychu. Ujęcia kręcone z różnych perspektyw w znaczący sposób poprawiają odbiór produkcji, niejako pozwalając poczuć się nam jakbyśmy byli w samym centrum tej monumentalnej bitwy. To właśnie dzięki Idziakowi finałowa bitwa została nakręcona z epickim rozmachem, pełnym polotu i fantazji, przypominającym poziomem realizacji „Szeregowca Ryana”. Na uwagę zasługuje również wspaniała scenografia, stworzona przez Andrzeja Halińskiego, a zwłaszcza przejmująca i efektowna scena na cmentarzu.

Szczególnie mieszane uczucia towarzyszyły mi podczas oceny obsady aktorskiej w „1920 Bitwie Warszawskiej”, która pomimo szumnych zapowiedzi - zawodzi. Przerysowany i zbyt teatralny jest Daniel Olbrychski. Aktorowi nie można zarzucić braku umiejętności oraz nieprzygotowania do roli, jednak jego występ wydaje się zbyt przesadzony i być może nawet karykaturalny. Na wyróżnienie zasługuje Adam Ferency grający Bykowskiego, tępo zaślepionego bolszewizmem komisarza ludowego. Aktorowi udało się stworzyć postać groteskową, zabawną, jednak do bólu rzeczywistą, objawiającą słabość idei Lenina i Trockiego. Nieźle wypada Borys Szyc w roli polskiego ułana, a jego kreacja z pewnością spełnia oczekiwania reżysera. Gwiazdor gra z osobliwą łatwością i wiarygodnością, jednakże w większości scen za sprawą scenarzystów, stanowi jedynie tło dla wydarzeń związanych z tytułową bitwą, przez co pozostaje mu jedynie rola przerywnika dla wydarzeń historycznych. Zgodnie z oczekiwaniami, zatrważający debiut zanotowała Natasza Urbańska. Celebrytka sprawdza się co prawda w kabaretowym repertuarze swojej kreacji, nie mniej jednak, sceny wymagające pewnego dramatyzmu sprawiają jej olbrzymią trudność. Produkt „aktoropodobny” jakim jest Urbańska gra z wybitną topornością i dobitną sztucznością w niemal każdej scenie, brak jej należytej mimiki twarzy i umiejętności, przez co jej występ wiązał się na ogół z salwami śmiechu na widowni. Szkoda, że reżyser po raz kolejny dokonał złego wyboru przy obsadzie głównej roli kobiecej. Warto zwrócić uwagę, że najbardziej stonowany i zdystansowany do roli Michał Żebrowski zagrał jedną z najciekawszych kreacji w filmie.

Daleki jestem od plucia na historię oraz najnowsze dzieło Jerzego Hoffmana. Trudno jednak nie wskazać widocznych gołym okiem mankamentów tej produkcji, słabego scenariusza, a także tragicznych dialogów. Uważam jednak, że „1920 Bitwa Warszawska” jest produkcją ważną dla każdego Polaka, który zgodnie z ukrytym narodowych patriotyzmem uwielbia oglądać największe sukcesy w historii Polski, do których niewątpliwie należy „Cud nad Wisłą”. Obraz Hoffmana zasługuje na uwagę, przede wszystkim dla prawdziwej wizualnej uczty Sławomira Idziaka, który udowodnił, że „Polak potrafi” (jak mawia Antonio Banderas w jednej z reklam) i może zawstydzić swoich bogatszych filmowych krewnych z USA.
autor:
Mateusz Michałek
ocena autora:
dodano:
2011-10-02
Dodatkowe informacje:
 
O filmie
Pełna obsada i ekipa
Wiadomości [10]
Recenzje
  redakcyjne [1]  
  internautów [0]  
dodaj recenzję
 
Plakaty [7]
Zdjęcia [56]
Video [2]
 
DVD
 
dodaj do ulubionych
 
Redakcja strony
  vaultdweller
  Duster
  Arkadiusz Chorób
  Radosław Sztaba
dodaj/edytuj treść
ostatnia modyfikacja: 2011-09-21
[odsłon: 12467]
Zauważyłeś błędy na stronie?
Napisz do redakcji.
 

Kinomania.org
 

kontakt   |   redakcja   |   reklama   |   regulamin   |   polityka prywatności

Copyright © 2007 - 2012 Filmosfera