Chris Evans to jeden z tych aktorów, których śmiało można zaliczyć do grona "złotych chłopców Ameryki". Jest przystojny, dobrze zbudowany, w wywiadach wygląda na sympatycznego - typowy chłopak z sąsiedztwa, którego każda matka chciałaby zobaczyć u boku ukochanych córek. Jednak poza wyglądem greckiego boga, Evans stara się pokazać również to, że jest dobrym aktorem. Wybiera filmy raz lepsze, raz gorsze, ale trzeba mu przyznać, że w roli superbohaterów sprawdza się jak mało kto.
Christopher Robert Evans urodził się 13 czerwca 1981 roku w Sudbury w stanie Massachusetts, ale wychowywał się i dorastał w Bostonie. Evans przyszedł na świat w rodzinie o irlandzkim i włoskim pochodzeniu. Jego ojciec był dentystą, a mama tancerką. Aktorstwo zainteresowało młodego Chrisa już w liceum, kiedy to postanowił swoje zawodowe życie związać na graniem. Aby zdobywać doświadczenie występował w przedstawieniach wystawianych w lokalnym teatrze. Natomiast po zakończeniu szkoły średniej, spakował walizki i wyjechał do Nowego Jorku, aby szlifować talent w słynnym Lee Strasberg Theatre Institute. Evans szybko znalazł agenta, który powoli wprowadzał do w świat kina i telewizji. Ekranowym debiutem okazał się występ w popularnym serialu "Boston Public", dzięki któremu Chris został zauważony i zaczął otrzymywać propozycję pojawienia się na wielkim ekranie. Jego pierwszą znaczącą rolą była ta w młodzieżowej komedii "To nie jest kolejna komedia dla kretynów" (2001). Evans z wyjątkową lekkością parodiował wszystkie słynne filmy dla młodzieży, a także pokazał niemały dystans do swojej osoby. Dzięki tej roli szybko otrzymał kolejne angaże. Pojawił się u boki Kim Basinger w thrillerze sensacyjnym "Komórka", a także w kolejnej młodzieżowej produkcji - "Egzamin dojrzałości", w którym na planie spotkał się ze swoją wieloletnią przyjaciółką, Scarlett Johansson. Prawdziwy przełom przyszedł w 2004 roku, gdy Evans otrzymał rolę w filmie o superbohaterach. W "Fantastycznej czwórce" zagrał Johnny'ego Storma, czyli Żywą Pochodnię. Mimo słabych recenzji, film okazał się sukcesem i szybko doczekał się kontynuacji, a sam Evans w mgnieniu oka stał się pierwszoligową gwiazdą. Dzięki "Fantastycznej czwórce' mógł zapomnieć o filmach dla młodzieży i zająć się znacznie poważniejszym kinem. W dorobku Evansa można znaleźć różne filmy. Widać, że aktor najlepiej czuje się w kinie akcji, ale również w komediach. W swoim dorobku ma: "Nianię w Nowym Jorku", gdzie ponownie zagrał z Johansson, "Ilu miałaś facetów?", a także "The Losers. Drużynę potępionych", czy "Icemana. Historę mordercy". Evans stara się wybierać różne produkcje, ale to właśnie granie superbohaterów wychodzi mu najlepiej. W 2011 na ekrany kin weszła pierwsza część "Kapitana Ameryki". Jako Steve Rogers aka Kapitan Ameryka, Evans czuł się jak ryba w wodzie. Najsłynniejszy amerykański superbohater, który żyje według schematu "Bóg Honor Ojczyzna" i twardo trzyma się swoich wartości, musiał mieć twarz Chrisa Evansa. Kto inny jak nie "typowy chłopak z sąsiedztwa" mógłby go zagrać? Odpowiedź jest prosta: nikt. Choć sam film nie należy do udanych i pozostawia bardzo wiele do życzenia, zarówno Evans jak i studio Marvel niewiele sobie z tego zrobiły. Evans powrócił jako Kapitan w pierwszej części "Avengersów", a także doczekał się kolejnego solowego filmu. "Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierza" jest jednym z najlepszych filmów o superbohaterach, jakie powstały. "Zimowy żołnierz" ma wszystko to, co produkcja tego typu mieć powinna. Marvel podniósł poprzeczkę bardzo wysoko, której przekroczenie będzie graniczyło z cudem. Jednak Chris Evans to nie tylko etatowy superbohater. To przede wszystkim aktor, który próbuje udowodnić, że nie jest tylko ładnym chłopcem. Udaje mu się to mniej lub bardziej, ale trzeba przyznać, że na ekranie miło się go ogląda. Za jakiś czas natomiast przekonamy się, czy Evans równie dobrze poradzi sobie po drugiej stronie kamery, ponieważ aktor zapowiedział, że teraz chce również zająć się reżyserią.